Tak wygląda mokry sen tatusia. Dałbym się pokroić za takie BMW… i kartę paliwową do niego

Piotr Rodzik
04 kwietnia 2023, 13:24 • 1 minuta czytania
Piękne, zadziorne, muskularne, efektowne, skuteczne, szybkie, ale też komfortowe, przestronne, rodzinne i bezpieczne – oczywiście dopóki używasz go z głową. Takie jest nowe BMW M3 Touring. Bawarczycy długo kazali nam czekać na taką maszynę, ale jak już ją zrobili… Ach, Boże. Brak mi słów, a tu trzeba napisać test.
BMW M3 Touring to auto praktycznie bez wad. Fot. naTemat.pl

Dla mnie to zaskoczenie początku 2023 roku i nie wiem, czy to nie będzie najciekawsze auto, którym przyjdzie mi w tym roku jeździć – a przecież przed nami tyle ciekawych premier.


I oczywiście to nie tylko moje zachwyty. Bo przecież M3 Touring zbiera bardzo dobre recenzje w internecie, prasie, ogólnie w mediach. Powodów jest bez liku. Sam na ten samochód też już patrzę inaczej, niż patrzyłbym na niego jeszcze kilka lat temu. Od półtora roku jestem ojcem i to połączenie osiągów oraz dużego bagażnika – a w wypadku tego egzemplarza jeszcze dedykowanego boxa dachowego – jest po prostu… podniecające.

Ale po kolei. Dlaczego M3 Touring odbiło się takim echem w świecie motoryzacji? Możliwości tego auta to jedno, ale jest też drugi powód. Takiego samochodu zwyczajnie… od dawna nie było. Właściwie to w ogóle.

Bawarczycy do tej pory wypuścili w kombi tylko dwa sportowe modele, ale większego M5. I to w niewielkich ilościach. Były to M5 E34 oraz M5 E61. Czyli od grubo ponad dekady nic się w tym temacie nie działo, a chętnym na niewielkie, wyczynowe kombi od BMW zostawały wyroby… Alpiny. Ewentualnie konkurencja, bo Audi swoje RS4 produkuje tylko w rodzinnym nadwoziu, a Mercedes też nie krępuje się z produkcją klasy C w wersji AMG i kombi.

No ale w końcu jest. I po prostu wyrywa mnie z butów ten samochód.

Ten samochód niczego nie udaje

Pewnie trudno w to uwierzyć, ale według mnie Touring to najlepsza wersja w całej gamie. Podoba mi się bardziej niż "trójka", czyli sedan, a nawet "czwórka", czyli coupé. Poszerzone nadwozie nadaje całości agresywnego, zadziornego looku.

Gigantyczny grill, który po premierze nowej M3 budził tyle wątpliwości fanów BMW, a wśród fanów konkurencji był po prostu obiektem kpin, mi się już całkowicie opatrzył. Zresztą na żywo zawsze wyglądał lepiej niż na zdjęciach.

A tutaj wręcz… pasuje. A z powodu rozmiarów nadwozia w ogóle nie przytłacza całego samochodu.

Czytaj także: https://natemat.pl/444139,jak-jezdzi-bmw-m3-competition-m-xdrive-test

Ba – nawet lakierowany w kolorze nadwozia (tutaj fenomenalny kolor Lagoon Green ze słono płatnej palety BMW Individual) box dachowy tutaj pasuje. W trakcie testów zdjąłem go i… założyłem z powrotem. Jak głupio by to nie brzmiało, M3 Touring najbardziej podoba mi się właśnie z tym boxem dachowym. Po prostu do niego pasuje. Klimat rodem jak z jakiegoś Aspen. Nic tylko ładować narty i jechać na stok.

Całość uzupełnia karbon. Dużo karbonu. Dodatki z włókna węglowego to element katalogu BMW M Performance i wyglądają doskonale. 

Z zewnątrz jest więc efektownie, a w środku… nawet bardziej. Przyznaję – połączenie zielonego lakieru z czerwoną skórą we wnętrzu było odważne, ale wyszło fenomenalnie w praktyce. Po liftingu – bo Touring pojawił się po liftingu serii 3 – uwagę oczywiście zwracają dwa wielkie, panoramiczne, zakrzywione ekrany. Oba są połączone, jeden jest wirtualnym kokpitem, drugi centralnym ekranem multimedialnym.

Wygląda to bardzo świeżo i wcale nie przypomina rozwiązań z Mercedesa. Jedyny problem, jaki mam, to samo menu – jest po prostu przeładowane opcjami.

Ale to po prostu coś, czego trzeba się nauczyć. Oczywiście trochę też przez to kuleje ergonomia, bo wiele funkcji straciło fizyczne guziki, ale takie są rynkowe trendy.

Aha – nie jestem też fanem wieńca kierownicy. Dla mnie jest za gruby, bardziej pasuje do BMW serii 8, ale to moja indywidualna preferencja.

Czytaj także: https://natemat.pl/457504,bmw-m8-gran-coupe-test

Całą resztę wypada natomiast już tylko chwalić.  Pozycja za kierownicą jest bardzo wygodna, a fotele zapewniają zupełnie przyzwoite trzymanie boczne. Na kanapie z tyłu spokojnie mieści się fotelik z bazą. No i bagażnik – 510 bardzo ustawnych litrów robi wrażenie, tak jak fabryczna (choć zapewne opcjonalna) gumowa kuweta. Jak masz wózek dziecięcy, to żyćko bez kuwety nie istnieje. Wszystko w 510-konnym potworze, przypominam. Ale o osiągach więcej za chwilę. A właściwie to już teraz.

Zdejmij tylko box dachowy i jedź na tor

Na początek taka scenka rodzajowa. Jadę ze znajomym po niewielkim rondzie na warszawskim Ursusie. Robię pierwsze kółko, drugie, cały czas się napędzam, tylna oś powoli próbuje się uślizgiwać, ale napęd xDrive (oraz masa elektronicznych systemów…) trzymają nadwozie w ryzach. Normalnym autem tak nie zrobisz.

I potem taka refleksja: że my to robimy nie w małym, dwuosobowym coupé, tylko w kombi z bagażnikiem dachowym.

BMW M3 Touring jeździ po prostu fe-no-me-nal-nie. Po zdjęciu boxa dachowego można spokojnie zabrać ten samochód na tor – poradzi sobie tam równie dobrze, co zwykle M3 czy M4. A więcej o tym, jak ten samochód zachowuje się w bojowych warunkach, możecie przeczytać poniżej:

Czytaj także: https://natemat.pl/350525,jak-jezdza-nowe-bmw-m3-m4-m5-sprawdzilem-na-bmw-driving-experience

Generalnie osiągi tego auta są wręcz ogłupiające. M3 Touring rozpędza się do 100 km/h w zaledwie 3,6 sekundy. I możesz to zrobić z dwójką dzieci na kanapie, dwoma wózkami w bagażniku i nartami w boksie dachowym. Serio. Chociaż pamiętajcie, że prędkość maksymalna z boksem to 130 km/h. Ale przyspieszać nikt nie zabrania.

Odpowiada za to wszystko, trzylitrowy, sześciocylindrowy rzędowy silnik. Czyli taka klasyka dla BMW, ale tutaj odpowiednio poprawiona turbosprężarkami. Efekt to nie tylko wspomniane 510 KM, ale też aż 650 Nm. Do tego maksymalny moment obrotowy jest dostępny od 2750 do 5500 obrotów na minutę. Co to znaczy? Że M3 Touring jest ZAWSZE gotowe do wbicia cię w fotel. Serio, to aż niebywałe, jak to auto przyspiesza.

Równie imponujące jak prędkość są możliwości tego samochodu w zakrętach. Tutaj oczywiście pierwsze skrzypce gra napęd Drive, w którym – jak w M5 – można jednym guzikiem odpiąć przednią oś. A wtedy M3 Touring staje się oldschoolowym BMW z napędem na tył. I tak, można tu zamiatać tyłkiem. Zresztą jest specjalna aplikacja, która ocenia nasze uślizgi. Fajny gadżet do driftowania w tatusiowozie.

Ale M3 Touring ma też drugą twarz. Elektronicznie sterowane adaptacyjne zawieszenie równie dobrze może być… dość komfortowe. Wydech można uciszyć jednym guzikiem. M3 Touring łatwo z demona zamienić w zwykłe, rodzinne kombi. Da się tu uśpić dzieci. A nie tylko je rozbudzić.

Wady? Zależy jak na to patrzeć. W mieście, jeśli tylko się chcesz trochę powygłupiać, spalanie z łatwością sięgnie 20 litrów. Ale jeśli masz co najmniej pół bańki na szybkie kombi (cennik startuje od 497 tysięcy), to co cię to właściwie obchodzi.

Ja po weekendzie oddawałem BMW z ciężkim sercem. Nigdy nie byłem wielkim fanem marki (sam jeżdżę Audi), ale Bawarczycy kompletnie mnie kupili.