Obudził się obok nagiej i zakrwawionej Barbary. Szokujące sprawa z Rawy Mazowieckiej
- Do morderstwa doszło latem rok temu, na wsi pod Rawą Mazowiecką
- Oskarżony o morderstwo miał sam wezwać pomoc do zakrwawionej kobiety, czego użył jako linii obrony
- Mężczyźnie grozi dożywocie
Sprawę opisuje "Fakt". Gazeta podaje szczegóły okoliczności, w których miało dojść do morderstwa kobiety o imieniu Barbara, spod Rawy Mazowieckiej. Gazeta przedstawia, co znalazło się w akcie oskarżenia przeciwko Mariuszowi G.
– Oskarżony zadał kilka ciosów nożem w szyję po prawej stronie. To skutkowało raną kłutą i ranami ciętymi szyi. Cios nożem przeciął ważną arterię, doszło do wstrząsu krwotocznego i wykrwawienia się Barbary. W związku z tym oskarżam Mariusza G. o zabójstwo – cytuje prokuratora "Fakt".
Zeznania Mariusza G. – zasłania się brakiem pamięci
Oskarżony w sprawie mężczyzna zeznał, że nie przyznaje się do winy. Przyznał natomiast, że pił i pod wpływem alkoholu prowadził skuter. Jak wyjaśnił, feralnej nocy spotkał się ze znajomym Krzysztofem N. Na terenie jednej z wsi pod Rawą zepsuł mu się jednak skuter. Wypili kilka piw i zdecydowali, że pójdą do mieszkającej w miejscowości znajomej o imieniu Barbara.
Mariusz G. opisał mieszkanie ze szczegółami. Tam, wraz ze znajomym mieli wypić jeszcze butelkę bimbru. Po wszystkim oskarżony zasnął.
Obudził się, a obok zobaczył zakrwawione ciało Barbary
Jak zeznał Mariusz G., nagie i zakrwawione ciało zobaczył gdy się ocknął. W pierwszej chwili myślał, że to jego kolega, ale gdy zobaczył blond włosy, wiedział, że to Barbara.
– Obok niej była krew. Chciałem ją podnieść i wtedy się ubrudziłem tą krwią – zeznawał. Jak zaznaczył, wówczas kobieta jeszcze żyła. – Wziąłem nóż do ręki, ale zaraz odłożyłem. Przestraszyłem się – powiedział przed sądem. To było wszystko, co był w stanie sobie przypomnieć – relacjonuje "Fakt". To właśnie Mariusz G. miał zadzwonić po pomoc i policję.
– Kiedy wypiję, tracę pamięć. (...) Jestem pewien, że nie zabiłem, bo gdybym zabił Barbarę, to bym nie został na miejscu i nie dzwoniłbym po pogotowie i policję – mówi oskarżony.
Jeśli sąd uzna, że to Mariusz G. odpowiada za zabicie kobiety, grozi mu dożywocie.