Koterski o tym, jak sięgnął dna i spał na klatce schodowej. "Nikt nie chciał splunąć w moją stronę"

Joanna Stawczyk
24 kwietnia 2023, 09:59 • 1 minuta czytania
Życie Miśka Koterskiego nie było usłane różami. Aktor i showman przez długie lata uzależniony był od narkotyków i alkoholu. Jednak od 8 lat żyje w trzeźwości. Teraz w szczerym i poruszającym wywiadzie dla magazynu "Viva!" opowiedział, jak w jego przypadku wyglądało "sięgnięcie dna". W pewnym momencie bał się wracać do domu i pokazywać rodzicom.
Misiek Koterski wspomina moment, gdy sięgnął dna. "Spałem na klatkach" Fot. Instagram.com / @misiekkoterski

Misiek Koterski wspomina moment, gdy sięgnął dna. "Spałem na klatkach"

"Całe życie ukrywałem się za maska błazna. Teraz kiedy wydałem książkę i opowiedziałem w niej szczerze swoją historię, nie muszę już więcej zakładać tej maski i w końcu mogę być sobą" – napisał Misiek Koterski pod postem, zapowiadającym jego wywiad dla magazynu "Viva!".

Dziś aktor ma 43 lata i wiedzie trzeźwe życie. Syn Marka Koterskiego jest spełnionym ojcem 6-letniego Fryderyka i partnerem Marceli Leszczak. Droga do tego, aby teraz móc cieszyć się taką rzeczywistością, nie była prosta.

Jeszcze ponad 10 lat temu Koterski był w ciągłym, "imprezowym wirze". Nieustannej balandze towarzyszyły substancje psychoaktywne. Po nocy przychodził dzień, a razem z nim wielki strach. Misiek już w pewnym momencie bał się patrzeć rodzicom w oczy. Wiele razy koczował na klatce schodowej. Tamten czas wspomina jako piekło.

"Najgorsze było, gdy naprawdę nikt już nie chciał splunąć w moją stronę. Kiedy wstyd mi było wrócić do domu. Byłem w takim stanie, że wstyd było mi stanąć przed rodzicami i poprosić ich o pomoc" – przyznał.

"Spałem wtedy na klatkach. Jak rano zaczynały jeździć windy, to żyłem w strachu, że ktoś mnie zobaczy, bo byłem wtedy osobą rozpoznawalną. Budziłem się i siedziałem w takim dygocie" – podkreślił.

Aktor zaznaczył, że wielu ludzi, widząc to, do jakiego stanu się doprowadził, wróżyło mu rychły koniec.

Każdy pokazywał na mnie palcem i mówił: "Nie no, ten Koterski to będzie płynął rynsztokiem już całe życie i niedługo zdechnie". Nawet cofnąłem się ostatnio do starych czasów, do portali plotkarskich, i gdzieś ktoś powiedział, że jeśli ja się nie zmienię, to umrę, to źle się dla mnie skończy.Misiek Koterskiwywiad "Viva!"

W pokonaniu uzależnień Koterskiemu pomogła wiara w Boga, ale przede wszystkim wsparcie najbliższych. Jeszcze dekadę temu traktował rodziców jak największych wrogów. Miał do nich żal. "Przez lata oskarżałem rodziców, że popsuli mi życie. Nie zdałem w szkole, zatrzymała mnie policja, nie wyszło mi z dziewczyną, ćpałem - to była ich wina. Wykorzystywałem ich słabości, a oni to przyjmowali z pokorą. Byli dla mnie za dobrzy, bo chcieli mi wynagrodzić traumę dzieciństwa. Wbijałem im nóż w serce, traktowałem jak worek treningowy, ale byłem egoistą i nie chciało mi się o tym myśleć" – oznajmił.

"Po latach zrozumiałem, że nie potrafili spełnić mojego jedynego marzenia: z dzieckiem trzeba być, okazywać mu czułość, bawić się z nim. Za to całe życie ich karałem" – zwierzył się aktor, który nie kryje radości z tego, że jego syn urodził się w ciepłej, bezpiecznej i przede wszystkim trzeźwej rodzinie.

Książka "Michał Koterski. To już moje ostatnie życie" sprzedaje się jak świeże bułeczki. Wielu ludzi jest ciekawych historii aktora, który - jak sam mówi - stracił pół życia na ćpanie i picie.