Bosak padł ofiarą grupy mężczyzn. Teraz ostrzega przed możliwymi manipulacjami
- Zatrzymano mężczyznę podejrzanego o pobicie Marcina Bosaka. Zaatakował polskiego aktora wraz z grupą innych mężczyzn
- Prokurator wystąpił z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy 25-letniego Rusłana G., obywatela Gruzji
- Aktor pierwotnie relacjonował, że napastnikiem był kierowca Ubera, lecz potem przeprosił za pomyłkę i doprecyzował, że chodziło o kierowcę Bolta
- Teraz zwraca uwagę na przekazy, które pojawiły się w mediach. Chodzi o możliwość manipulacji
Pobicie Marcina Bosaka. Aktor ostrzega przed manipulacjami
W czwartkowe przedpołudnie, niespełna tydzień po przykrym incydencie, Marcin Bosak pokusił się o podzielenie się pewną refleksją ze swoimi obserwatorami. – Docierają do mnie sygnały, że to, co mnie spotkało, czyli pobicie, w którym uczestniczył cudzoziemiec, rodzi taką możliwość do manipulacji – powiedział.
– Podobno są tytuły w prasie, głównie prawicowej, że Gruzin pobił Polaka i że to niebezpieczne, że mamy u siebie cudzoziemców – doprecyzował aktor. Co więcej, sam zaznaczył, że absolutnie nie wspiera ksenofobicznych postaw. Wręcz przeciwnie - twierdzi, że obecność obcokrajowców otwiera głowę i serce.
– Z mojego punktu widzenia sytuacja wygląda tak, że fakt, że mamy u siebie w kraju cudzoziemców to tylko nas wzbogaca i uwrażliwia. Świadczy także o tym, że jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej otwartym i to jest świetne – podkreślił.
Bosak stwierdził, że kluczowe jest uregulowanie przepisów. – Uber i Bolt utraciły kontrolę nad tym, kto jeździ ich samochodami i kto z nimi współpracuje – oznajmił.
– Mam informacje z pierwszej ręki, potwierdzone przez policję, że na jednym profilu kierowcy, potrafi jeździć pięć i więcej osób. Nie wiemy, kim są te osoby – zauważył.
Na koniec dodał: "Czy to nie są przypadkiem osoby karane, czy to nie są osoby, które się ukrywają w naszym kraju, a są np. skazane gdzieś indziej za jakieś przestępstwo? Trzeba zmienić przepisy, które pozwolą nam czuć się bezpiecznie".
Atak na Marcina Bosaka
21 kwietnia Bosak poinformował swoich fanów na Instagramie, że padł ofiarą brutalnego pobicia. Aktor miał zostać zaatakowany przez kierowcę jednej ze znanych, aplikacyjnych firm przewozowych. Jak sam przyznał, kierowca omal nie potrącił jego syna, a na protest artysty zareagował agresją. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawili się jego koledzy, którzy pomogli mu w bójce.
"Tak wyglądam. Będę miał takiego guziora. Właśnie przed chwilą jeden pan, kierowca (nazwa przewoźnika - red.), prawie rozjechał mojego młodszego syna. Jak zgłosiłem protest przeciwko temu postępowaniu, zaczęła się bijatyka" – oznajmił w relacji.
Do pobicia miało dojść na warszawskiej Ochocie. Niedługo później Bosak dodał kolejne wideo, na którym wspomniał, że jest na policji i złożył zeznania.
Początkowo aktor oskarżał o ten czyn kierowcę Ubera. Zwróciliśmy się do firmy z prośbą o komentarz w tej sprawie. Okazało się, że to nie ich pracownik był zamieszany w to zdarzenie:
Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez kierowcę lub pasażera, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie, włącznie z możliwością trwałego zablokowania dostępu do aplikacji dla potencjalnego sprawcy. Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast podjęliśmy czynności wyjaśniające oraz współpracę z Komendą Stołeczną Policji. Po dokładnej analizie udało się ustalić, że sytuacja miała miejsce poza platformą Uber.
Sam Bosak po czasie przyznał się do pomyłki. Powołując się na świadka zdarzenia, dodał, że chodzi mu o kierowcę Bolta. TVN skontaktował się z przewoźnikiem. W oświadczeniu firma napisała, że "zdarzenie nie powinno mieć miejsca". "Pragniemy jednak zaznaczyć, że nie możemy w tej sytuacji mówić o kierowcy lub kierowcach Bolta, ponieważ do momentu identyfikacji sprawców, nie można ustalić, iż była to osoba współpracująca z naszą platformą, ani czy w momencie zdarzenia kierowca wykonywał przejazd z naszą aplikacją" – czytamy.
– 25-latek usłyszał zarzut z artykułu 158 paragraf pierwszy Kodeksu karnego w zbiegu z artykułem 57a, czyli występek o charakterze chuligańskim, za co grozi podejrzanemu do trzech lat więzienia – przekazała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, na którą powoływało się Radio ZET.