Poważne oskarżenia Moskwy. Winnego za atak dronami na Kreml wskazują na Zachodzie

Łukasz Grzegorczyk
04 maja 2023, 15:22 • 1 minuta czytania
Rosja oskarżyła Stany Zjednoczone o zorganizowanie ataku na budynki Kremla przy użyciu dronów. Władze w Moskwie podtrzymują, że decyzja w tej sprawie musiała zapaść w Waszyngtonie, a za jej wykonanie ma odpowiadać Ukraina.
Rosja oskarża USA ws. ataku dronów na Kreml. Fot. Telegram

– Próby zaprzeczania temu, zarówno w Kijowie, jak i w Waszyngtonie, są oczywiście absolutnie śmieszne. Doskonale wiemy, że decyzje o takich działaniach, o takich atakach terrorystycznych nie zapadają w Kijowie, ale w Waszyngtonie – stwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, a jego wypowiedź cytuje agencja Reutera.


Przedstawiciel Władimira Putina nie ma wątpliwości, że Stany Zjednoczone stoją za tym incydentem. Jak dodał, "Waszyngton często wybierał zarówno cele, które Ukraina miała zaatakować, jak i środki". – To też często jest dyktowane zza oceanu. W Waszyngtonie muszą jasno zrozumieć, że my o tym wiemy – uciął.

Władze USA błyskawicznie zareagowały na płynące z Rosji oskarżenia. John Kirby, rzecznik ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu przekazał dla telewizji MSNBC, że rosyjskie tezy są "fałszywe", i że Waszyngton "nie zachęca ani nie umożliwia Ukrainie uderzenia poza jej granicami".

Atak dronów na Kreml

W środę 3 maja służby prasowe Władimira Putina podały, że Ukraina próbowała zaatakować w nocy prezydenta Rosji. Według rosyjskich służb w siedzibę prezydenta na Kremlu wycelowano dwa drony, które zostały namierzone przez rosyjskie służby i zestrzelone.

Czytaj także: https://natemat.pl/485405,atak-dronow-na-siedzibe-putina

Dowody na "zamach" to nagrania, które obiegły sieć. Widać na nich latające obiekty nad budynkami Kremla. Na wideo można zobaczyć, jak jeden z nich eksplodował i pojawił się jasny błysk.

Kto za tym stoi i co właściwie się stało – tego oficjalnie nie wiadomo. Pojawiły się doniesienia, że w momencie incydentu Putina nie było na Kremlu, a analitycy ds. bezpieczeństwa szydzili ze spekulacji, że zdarzenie było prawdziwą próbą zamachu.

Rosja od razu oskarżyła o wszystko Ukrainę. "Po dzisiejszym ataku terrorystycznym nie ma już innych opcji poza fizyczną eliminacją Zełenskiego i jego kliki" – napisał na Telegramie były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Zabrzmiało to jak groźba i jasny przekaz, że ukraiński przywódca stał się dla Moskwy celem do wyeliminowania.

Pieskow odmówił komentarza, czy Rosja postrzega Zełenskiego jako uzasadniony cel. Powiedział tylko, że "Rosja ma szereg opcji", a odpowiedź zostanie "dokładnie przemyślana i wyważona". Dodał, że prowadzone jest pilne śledztwo.

Z kolei rzecznik Zełenskiego stanowczo odpierał zarzuty o zorganizowanie jakiejkolwiek prowokacji. – Ukraina nie ma związku z nocnym uderzeniem dronów na Kreml – oznajmił Serhij Nikiforow. – Ukraina wszystkie środki wykorzystuje do uwolnienia swoich terytoriów, a nie atakowania cudzych – tłumaczył dalej.

Warto zaznaczyć, że incydent miał miejsce mniej niż tydzień przed obchodami Dnia Zwycięstwa 9 maja w Rosji. Pieskow powiedział, że obrona powietrzna zostanie zacieśniona, a tak czy inaczej, zawsze ma to miejsce w przypadku defilady wojskowej na Placu Czerwonym – centralnym punkcie obchodów, tuż za murem Kremla.