"Fabianek płacze, gdy wychodzę". Ojciec Kamilka o walce o drugiego syna

redakcja naTemat
11 maja 2023, 15:01 • 1 minuta czytania
Artur Topól, czyli biologiczny ojciec Kamilka ma jeszcze jednego syna Fabianka. Chłopiec ma siedem lat. Mężczyzna chce odzyskać władzę rodzicielską nad nim. – Fabianek płacze, gdy wychodzę, zabiera kurteczkę i chce ze mną iść – mówił jednej z gazet.
Ojciec Kamilka chce walczyć o drugiego syna. Fot. Uwaga! TVN/screenshot

Dziennik "Fakt" podaje, że po aresztowaniu Magdaleny B. i Dawida B. decyzją sądu Fabianek trafił do placówki opiekuńczej. "Chłopczyk bardzo źle znosi rozłąkę i śmierć starszego braciszka. Pan Artur odwiedza synka" – czytamy na stronie gazety.


Ojciec Kamilka chce odzyskać drugiego syna

Fabianek płacze, gdy wychodzę, zabiera kurteczkę i chce ze mną iść. Prosi mnie, że chce wrócić do domku, do tatusia, a mnie serce się łamie z rozpaczy – mówił "Faktowi" Artur Topól przed paroma dniami. W lutym tego roku mężczyzna złożył do sądu wniosek o przywrócenie władzy rodzicielskiej.

Stracił je po rozwodzie z Magdaleną B. w 2017 roku. – Nie dotyczyło to przemocy fizycznej. Musiało być to rażące zaniedbanie obowiązków, skoro sąd tak postanowił – przekazał jedynie Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Dawid B. mógł znęcać się też nad innym dzieckiem

Co ważne, Prokuratura Regionalna w Gdańsku bada także wątki dotyczące przemocy wobec innego dziecka w tej rodzinie (Magdalena B. ma sześcioro dzieci). Poinformował o tym media Krzysztof Sierak zastępca prokuratora generalnego. Dziecko zostało zbadane przez biegłych. Mają oni wydać opinię o charakterze obrażeń i mechanizmie ich powstania. Być może Dawid B. znęcał się także nad nim.

Skatowany przez ojczyma ośmioletni Kamil z Częstochowy zmarł w poniedziałek w szpitalu. Wiadomo też już, co wykazała sekcja zwłok.

– W dniu dzisiejszym odbyła się sekcja zwłok i biegli ustalili, iż przyczyną śmierci Kamila były rozległe oparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego i infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie do niewydolności wielonarządowej – poinformował w środę media zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.

Śledczy ustalili, że 29 marca ojczym dziecka siłą zabrał chłopca pod prysznic, polewał wrzącą wodą, rzucał nim o podłogę, a potem zabrał do kuchni i rzucił o rozgrzany piec węglowy. – Powodem tego agresywnego zachowania było zrzucenie przez dziecko telefonu sprawcy ze stołu na podłogę – przekazał Sierak. Dopiero 3 kwietnia ojciec chłopca podczas odwiedzin wezwał pogotowie.

Co istotne, dziennikarze "Uwagi" dotarli do rodziny chłopca. Usłyszeli nawet wyjaśnienie, które wskazuje, że wujek wiedział o poparzeniu dziecka. – Widziałem Kamilka i pytałem się, dlaczego jest taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że jest poparzony, bo był ubrany. Matka mi powiedziała: On wodą się poparzył. On wcale nie płakał. Za późno została wezwana pomoc – odpowiedział Wojciech J. w telewizji TVN. O fatalnym stanie Kamilka z TVN rozmawiał też jego ojciec.

Pogrzeb Kamilka odbędzie się w najbliższą sobotę, 13 maja. Ostatnie pożegnanie dziecka zaplanowano na cmentarzu Kule przy ul. Cmentarnej 47 w Częstochowie. O terminie uroczystości pogrzebowych poinformował pan Piotr, administrator facebookowej grupy "Przyjaciele Kamilka z Częstochowy". Pan Piotr ma też apel do uczestników sobotniej ceremonii pogrzebowej. "Dla Kamilka przynieście kolorowe baloniki z helem, które wspólnie puścimy w niebo, oraz misie, które Kamilek kochał, aby mu je położyć na grobie. Dziękuję" – napisał na Facebooku.