System się udał, Kamilek zmarł. Nauczyciel Roku o słowach Czarnka: Logika z Orwella
- 8 maja w szpitalu w Katowicach zmarł 8-letni Kamil
- Dziecko było ofiarą przemocy domowej. Ojczym m.in. miał polewać je wrzątkiem
- Instytucje państwa nie zapobiegły maltretowaniu i zabójstwu chłopca, choć od dawna wiedziały, że w rodzinie Kamilka źle się dzieje
Tragiczna śmierć Kamila z Częstochowy wstrząsnęła Polakami. Chłopiec przez wiele lat doświadczał przemocy w rodzinie (psychicznej i fizycznej), a mimo to państwo nie odebrało go rodzicom. Instytucje, które miały wgląd w sytuację rodziny dziecka – opieka społeczna, policja i szkoła – przekonują, że zrobiły, co do nich należy. W takim razie dlaczego Kamilek nie żyje?
– Problem polega na tym, że system ochrony dzieci w Polsce działa według logiki znanej z książek Orwella: wszystko jest na odwrót. Zgodnie z tą zasadą skonstruowana jest też wypowiedź ministra Czarnka, który próbuje nas przekonać, że g**no jest złotem – nie gryzie się w język Przemek Staroń, psycholog, autor bestsellerowej serii "Szkoła bohaterek i bohaterów", który w 2018 roku zdobył tytuł Nauczyciela Roku.
Przemek Staroń o śmierci Kamilka: Co możemy zrobić dla żywych?
Pedagog nie kryje, że tragedia chłopca bardzo go poruszyła. – Jestem potwornie wstrząśnięty historią Kamilka, tak jak kilka lat temu serce złamał mi dramat Dominika z Bieżunia. Niestety już nic nie możemy dla nich zrobić, jedyne, co nam pozostało, to uczcić ich pamięć. A uczcimy ją przede wszystkim poprzez ratowanie tych dzieci, które żyją. Bo nadal jednak możemy i powinniśmy ratować wszystkie inne dzieci. Na szczytach władzy państwowej – mówię to szczególnie do tych, którzy przejmą Polskę po PiS-ie, bo w stosunku do PiS-u złudzeń nie mam – powinno wybrzmiewać nieustannie kluczowe pytanie: co możemy zrobić dla żywych? – mówi Staroń.
Światem – przekonuje – rządzi "święta zasada rzeczywistości".
– Polega ona tym, że ryba psuje się od głowy. Wszystko, co ch**owe, spływa przede wszystkim z samej góry i tylko od samej góry możemy to naprawić. Dlaczego w firmie dochodzi do mobbingu? Przyjrzyjmy się szefowi. Dlaczego opozycja nie jest zjednoczona? Przyjrzyjmy się największemu graczowi po tej stronie, czyli Tuskowi. Dlaczego w szkole dochodzi do przemocy? Spójrzmy na dyrektora. W tym przypadku popatrzmy na włodarzy naszego kraju, bo to oni odpowiadają za funkcjonowanie systemu. Szczególna odpowiedzialność spoczywa na ludziach, którzy ze swoich urzędów uczynili karykaturę: obecnym Rzeczniku Praw Dziecka oraz ministrze edukacji – wskazuje.
Staroń podkreśla, że nie znaczy to jednak, że przyczyną patologii jest rzeczony członek rządu.
– Czarnek to najgorsze, co przydarzyło się edukacji, ale on jest produktem lat zaniedbań, a nie ich przyczyną. Nie zapominajmy bowiem, że edukacja od dekad była traktowana przez polityków jak – lubię używać tej figury retorycznej – niechciana ozdoba, którą w prezencie przynosi nam ciocia. Uśmiechamy się, dziękujemy, zachwycamy na pokaz, a nawet ustawiamy na półce, a gdy ciocia wychodzi, chowamy upominek głęboko do szafy, by wyjąć go na czas jej kolejnej wizyty – tłumaczy nauczyciel.
Rozmówca naTemat wskazuje, że mimo wszystkich, jakże licznych, zastrzeżeń, jakie ma do obozu władzy, nie byłoby ani uczciwe, ani rozsądne przypisywanie mu wyłącznej odpowiedzialności za to, jak wygląda system edukacji i ochrony dzieci.
– Edukacji nigdy w najnowszej historii nie traktowano w tym kraju porządnie. Podobnie jak opieki społecznej. Ta bylejakość edukacji doprowadziła do rządów PiS-u, a ten pogorszył sprawę do takiego stopnia, który wyobrażali sobie może jedynie twórcy dystopii. Dramat obejmuje wszystkie podmioty edukacji, szczególnie osoby uczące się oraz nauczycielki i nauczycieli, co było szczególnie widoczne podczas strajku w 2019, kiedy to – jak wiemy także z maili Dworczyka – zmawiano się, by nas "dobić hejtem". Teraz widzimy finalne efekty: działania Czarnka to końcowy produkt procesu trawiennego. Dlatego sztandarowy projekt obecnego ministerstwa, zwany HiT-em, jakże nazwałem kiedyś SHIT-em – mówi Przemek Staroń.
Przeczytaj też: Afera e-mailowa. Wyciekły wiadomości o strajku nauczycieli. "Zostaną dobici i poniżeni falą hejtu"
Staroń: Trzeba przeciwdziałać przyczynom dręczenia dzieci
Psycholog uważa, że aby chronić dzieci przed przemocą w rodzinie, trzeba najpierw prawidłowo zidentyfikować przyczyny. – Nie tylko w medycynie błędna diagnoza może prowadzić do fatalnych konsekwencji. Podobnie jest w przypadku wielu problemów społecznych. Wspólnym mianownikiem większości patologii w Polsce jest niestawianie ludzi, czy w ogóle żywych istnień, bo także zwierząt, na pierwszym miejscu, negowanie ich cierpienia i bólu – przekonuje Staroń.
Konsekwencją takiego podejścia jest według niego nie tylko okrucieństwo (sprawców), ale i obojętność (świadków), którzy nie reagują widząc coś, na co nie powinni się zgadzać. Patologia – w tym przypadku dręczenie dzieci w rodzinie – jest postrzegana jako coś, co było, jest i będzie. Dlatego nie podejmuje się systemowych działań, by temu zapobiegać lub przynajmniej jak najszybciej przerwać koszmar.
– I w końcu jest coś jeszcze. Wybitny psycholog Gordon Allport w swoim dziele "The Nature of Prejudice" (ang."Natura uprzedzenia") wykazał, że przemoc fizyczna zaczyna się od psychicznej: wykluczania oraz agresywnych słów i gestów, których nie widać na ciele. Ojczym Kamilka zapewne nie od razu sięgnął po gorącą wodę. Skuteczny system ochrony dzieci zidentyfikowałby przemoc już na poziomie przemocy psychicznej – opisuje Nauczyciel Roku 2018.
Przemek Staroń nie chce wyrokować, które instytucje i w jakim stopniu ponoszą odpowiedzialność za dramat Kamilka.
– Psycholog nie może diagnozować na odległość, podobną zasadę chciałbym rozciągnąć na ten przypadek. Jako człowiek od lat walczący o dobrą edukację i w ogóle o prawa dzieci wiem jedno: gdyby na czele państwa stali czuli narratorzy i czułe narratorki, jak pięknie nazwała ich Olga Tokarczuk, to dzisiaj nie rozmawialibyśmy o śmierci Kamila – mówi ekspert.
Staroń dodaje, że dorośli często nie zwracają uwagi na ewidentne przejawy cierpienia dzieci.
– Nie chodzi o to, by każde dziecko, które ma złamaną rękę, uważać od razu za ofiarę przemocy domowej, ale jeśli w krótkim czasie dziecko, jak Kamil, doznaje poważnych obrażeń – dodajmy: zwłaszcza tak różnorodnych – to powinna nam się zapalić czerwona lampka, ba, jaskrawy czerwony halogen. Jak można nie sprawdzić wtedy, co się dzieje w rodzinie takiego dziecka, i jak można nie robić tego wręcz do oporu, wykorzystując wszelkie możliwe dostępne narzędzia? Jak można tłumaczyć się milczeniem dziecka, które mogło już mieć zaburzenia mowy na tle emocjonalnym, gdy jego zachowania – choćby kilkukrotna ucieczka z domu – były absolutnie wystarczającym symptomem dramatu, uzasadniającym nie tylko możliwość, ale i konieczność podjęcia wielopoziomowej interwencji? – pyta pedagog.
Jak rozpoznać przemoc wobec dziecka
Rozmówca naTemat dodaje, że bardzo ważne jest wyłapanie problemu na wcześniejszym etapie, gdy machina przemocy jeszcze nie działa na pełnych obrotach. Uśmiech dziecka – tłumaczy Staroń – nie świadczy o tym, że nie jest ofiarą znęcania się.
– Na webinarach i szkoleniach często pokazuję mem z dziewczynką z napisem OK na bluzie. Dopiero gdy się uważniej przyjrzeć, widać, że te litery to tylko część słowa "brOKen", które można w tym kontekście przetłumaczyć jako "będąca w stanie emocjonalnej rozsypki". Problem z wieloma dorosłymi polega na tym, że nie są uważni – podkreśla psycholog.
Jak w takim razie wyłapać, że dziecko jest ofiarą przemocy domowej lub ma inne poważne problemy, jeśli brakuje widocznych oznak?
– Kluczowe jest zaufanie pomiędzy dorosłym a dzieckiem. Tu nie trzeba żadnego heroizmu, wystarczy fundamentalna postawa i proste gesty. Ja swoim uczennicom i uczniom powtarzam zawsze to, co Aibileen Clark mówiła w "Służących" swojej podopiecznej. "Jesteście dobrzy, jesteście mądrzy, jesteście ważni". Nie tylko to mówię, ja to komunikuję całą swoją postawą oraz czynami. I młodzi do mnie przychodzą, jeśli dzieje się coś, z czym nie mogą sobie poradzić. Bo czują, że mogą, że ich nie ocenię, nie zbagatelizuję ich emocji, wysłucham, pomogę znaleźć rozwiązanie – mówi Przemek Staroń.
Na koniec pedagog, który obecnie uczy w Szkole w Chmurze, dzieli się swoimi przewidywaniami w sprawie systemu edukacji i ochrony dzieci w Polsce.
– To całe g**no, z którym teraz mamy do czynienia, nie będzie trwać wiecznie. Więcej: jestem przekonany, że koniec tego okrucieństwa jest bliski. Rozmawiamy teraz o prawach dziecka w sposób, w jaki 10-15 lat temu często nawet nie myślano. Dyskurs się przesuwa. My go przesuwamy, wspólnie, niczym Avengers – ocenia nauczyciel.
Psycholog podkreśla, że zmiana na lepsze jest kwestią czasu, ale to nie znaczy, że należy na nią czekać z założonymi rękami.
– Władza tak bardzo od lat napina cięciwę w prawo, że strzała coraz mocniej leci w lewo. Gdy to się skończy, nie zmarnujmy szansy na to, by naprawdę systemowo zadbać o dzieci i inne istoty, takie jak zwierzęta. W żadnym wypadku nie czekajmy jednak na ten koniec. Róbmy już teraz, nieustannie, to, co możemy, z tym, co mamy. W pełni zrealizujemy wtedy słowa Albusa Dumbledore'a: tej nocy uratujemy więcej niż jedno niewinne życie – podsumowuje Przemek Staroń.
Czytaj także: https://natemat.pl/486809,ojczym-zabil-kamilka-morawiecki-o-karze-smierci-dryjanska-premier-klamie