Szczygieł ostro o Dudzie. "Zapisze się w historii jako największy szkodnik Polski"
Mariusz Szczygieł o Andrzeju Dudzie: resztki sympatii
Choć publikacja Szczygła zaczyna się niewinnie, bo najpierw dziennikarz napisał o "resztkach sympatii" do głowy naszego państwa, to dopiero w dalszej części gorzko go podsumował.
"Czy zdarza się Wam kogoś nie cenić, nie poważać, nie darzyć zaufaniem, a mimo to żywić resztki sympatii? Miałem tak do wczoraj z prezydentem Andrzejem Dudą" – czytamy na początku. A co stało się wczoraj?
Szerokim echem odbiła się decyzja Dudy o tym, że podpisze ustawę o komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022. Oznacza to, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w życie wejdą przepisy ochrzczone przez opozycję mianem "lex Tusk" – z uwagi na to, że wymierzone są one właśnie w lidera największej partii opozycyjnej. Mariusz Szczygieł rozwinął jednak myśl o "okruchach sympatii", które odczuwał wcześniej wobec prezydenta.
"Otóż pierwsza rzecz, to coroczna wizyta Dudy, bez świty na grobie Marka Edelmana. W dniu rocznicy powstania w getcie prezydent składa swój wieniec osobiście i bez rozgłosu. Dla mnie ujmujące" – przyznał.
"Druga – to pewne zdarzenie. Otóż na przyjęciu w Teatrze Wielkim schowałem się w kąciku, bo nie lubię, jak ludzie ze mną rozmawiają, kiedy jem. Stanąłem obok tajemniczych drzwi, gdzie nie było nikogo. Nagle otworzyły się i wyszedł z nich ochroniarz, a za nim… pan prezydent. Prawie się zakrztusiłem, na co prezydent Duda powiedział 'Dzień dobry, panu'. Odpowiedziałem 'dzień dobry' i skinąłem głową. Ujmujące, dla mnie" – przytoczył.
I to są dwa drobiazgi, które kazały mi myśleć, że może to sympatyczny człowiek, tyle że przytłoczony przez silniejszego samca; więzień sytuacji: przy braku kompetencji wywindowany do roli przywódcy, więc gra jak umie, choć nie umie; przeciętniak, któremu rozbudzono ego, żeby go wmanipulować w wybitnie usługową rolę… Itp., itd.
"To ja, panie prezydencie, ideologia LGBT we własnej osobie". Szczygieł zwrócił uwagę na postawę prezydenta wobec społeczności LGBT
Dziennikarz i pisarz nie zapomniał jednak słów Andrzeja Dudy z 2020 roku na wiecu politycznym w Brzegach. To właśnie wtedy prezydent powiedział, że "LGBT to nie osoby, a ideologia" oraz ostro zaatakował społeczność osób nieheteroseksualnych. "Niedawno byłem zaproszony na kolację do pałacu prezydenckiego z prezydentem Dudą i czeskim prezydentem Pavlem. Najpierw pomyślałem, że pójdę. Prezydent RP pewnie będzie witał się z każdym po kolei, a ja wtedy powiem: 'To ja, panie prezydencie, ideologia LGBT we własnej osobie'. Gdybym tego nie powiedział, czułbym się tam jak pożyteczny idiota. Gdybym powiedział, może niepotrzebnie zwróciłbym na siebie uwagę, a była to kolacja na cześć prezydenta Czech. Od zaproszenia się więc wymówiłem" – napisał.
Przypomnijmy, że w 2020 roku wybitny polski reportażysta i laureat literackiej nagrody Nike w swojej książce dokonał coming outu. Pisarz między słowami wyznał, iż "nie umie mówić publicznie, że jest gejem".
"Nadal podtrzymuję, co kiedyś napisałem w liście otwartym do prezydenta – po jego słowach o 'ideologii, a nie ludziach' – że solidnie i z oddaniem realizuje przepis, jaki otrzymał od Kaczyńskiego, kiedy wygrał wybory. Był to przepis na rozpad narodu" – stwierdził.
"Od wczoraj jednak uważam, że otrzymał dwa przepisy. Ten drugi – na upadek państwa. Historia go osądzi i jestem przekonany, że zapisze jako największego szkodnika Polski. Choćby mówił pierwszy 'dzień dobry' każdemu Polakowi z osobna" – gorzko podsumował.