Morawiecki skomentował marsz 4 czerwca. Premier kpi z uczestników

Katarzyna Florencka
04 czerwca 2023, 16:55 • 1 minuta czytania
W marszu 4 czerwca wzięło udział oszałamiające pół miliona osób – wynika z szacunków warszawskiego ratusza. Taka frekwencja nie zaimponowała jednak premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który zakpił z uczestników w nowym odcinku swojego podcastu.
Mateusz Morawiecki zakpił z marszu 4 czerwca Fot. Chris Young/Associated Press/East News

Morawiecki o marszu 4 czerwca. "Śmieszy mnie"

Premier Mateusz Morawiecki nawiązał w nowym odcinku swojego podcastu do marszu 4 czerwca, który przeszedł w niedzielę ulicami Warszawy. Na początku swojej wypowiedzi zaznaczył, że "nie ma nic przeciwko swobodnej manifestacji poglądów, niezależnie od tego, jakie kto ma".


– Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski – stwierdził jednak dalej szef rządu. Jako "rzeczywiste kuriozum" określił zaś zwoływanie przez Platformę Obywatelską marszu w obronie wolności.

Morawiecki przekonywał, że "tutaj nic nie dzieje się oddolnie". – Nazwijmy rzecz po imieniu: ten niedzielny marsz to marsz działaczy, wyborców i sympatyków PO. A także paru innych formacji – dodał.

TVP udawała, że ulice stolicy są puste

Uczestników marszu w Warszawie było tak dużo, że kiedy czoło manifestacji powoli zbliżało się do Placu Zamkowego, znakomita część nawet nie ruszyła. Zablokowane były metro i kolej, a część stolicy została dosłownie sparaliżowana komunikacyjnie. To nie przeszkodziło Telewizji Polskiej relacjonować manifestacji jedynie zdawkowo i udawać, że ulice Warszawy są puste.

Widzowie TVP byli oszukiwani, że w stolicy są puste ulice (stacja specjalnie tak kadrowała ujęcia z Warszawy, aby powstało wrażenie, że na ulicach niewiele się dzieje), choć te na trasie pochodu były wypełnione po brzegi. Sama narracja również była skrajnie wypaczona.

Na paskach mogliśmy przeczytać: "Demonstracja PO pod władzą Donalda Tuska", "Polityka pogardy Platformy", czy "Opozycja zjednoczona w obronie Rosji".

Jak pisaliśmy w naTemat, opozycja faktycznie się zjednoczyła (i to jedyna rzecz prawdziwa w pasku TVP), biorąc wspólnie udział w warszawskim marszu. Przemawiali podczas niego politycy różnych frakcji, w tym również Lewicy i .Nowoczesnej, a także samorządowcy z różnych części kraju.

"Kochani, po godzinie marszu TVP Info postanowiła dać w tle wycinki z marszu. Ale na transmisję nadal nie zasłużyliśmy. Może gdybyśmy dawali więcej niż te 2 miliardy z okładem rocznie, to byśmy zasłużyli na tę transmisję... Co myślicie?" – drwiąco napisał na Twitterze autor satyrycznego profilu "Oglądam 'Wiadomości', bo nie stać mnie na dopalacze2".

Na temat marszu wypowiadali się również politycy PiS – swoje wpisy opatrując hasztagiem #MarszNienawiści. Wielki protest w Warszawie skomentował m.in. były marszałek Senatu, Stanisław Karczewski.

"Jestem z mieszkańcami Nowego Miasta nad Pilicą na pikniku rodzinnym w ogrodach Ojców Kapucynów. #SpotkaniezBłogosławionym. To lepsze niż #MarszNienawiści" - napisał Karczewski na Twitterze. Na trudności w przemieszczaniu się po Warszawie zwracał uwagę Paweł Rybicki, związany z PiS, który w 2015 pracował jako dziennikarz i jednocześnie ukrywał przed opinią publiczną, że jest członkiem sztabu kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy.

"Kiedy utknąłeś w metrze, bo platformerskie władze Warszawy nie potrafią zorganizować poprawnie komunikacji zbiorowej, ale i tak jedyne, o czym myślisz mdlejąc w tłoku, to żeby j… PiS #MarszNienawiści" - napisał Rybicki.