Jacoń zabrał głos ws. odejść ze "Szkła kontaktowego". Pokazał SMS-a od Daukszewicza

Kamil Frątczak
19 czerwca 2023, 11:24 • 1 minuta czytania
Piotr Jacoń nawiązał do ostatnich rewelacji związanych z falą odejść ze "Szkła kontaktowego". Dziennikarz wydał oświadczenie, odpowiadając na zarzuty Krzysztofa Daukszewicza. W poście na Instagramie zacytował wiadomość, którą otrzymał od satyryka.
Jacoń wydał oświadczenie ws. Daukszewicza. Odpowiada na zarzuty satyryka Fot. Pawel Wodzynski/East News

Niedawno media obiegła przykra wiadomość. Krzysztof Daukszewicz wydał oświadczenie, w którym poinformował, że nie wróci na antenę "Szkła kontaktowego". Wówczas odważył się na mocne stwierdzenie, że Piotr Jacoń "z ofiary zamienił się dość szybko w kata". Pomimo wielu próśb, dziennikarz dopiero teraz wydał oficjalne oświadczenie, w którym odpowiedział na zarzuty satyryka.


Jacoń wydał oświadczenie ws. Daukszewicza. Odpowiada na zarzuty satyryka

Kiedy satyryk poinformował o tym, że nie wróci na antenę programu, w geście solidarności wraz z nim odeszli Robert Górski, a następnie Artur Andrus. Teraz do całego zajścia na swoim Instagramie odniósł się Piotr Jacoń. Jak się okazało, przebywał na urlopie i dopiero teraz docierają do niego wszystkie ostatnie doniesienia.

"Wróciłem z urlopu. Trwał miesiąc – planowaliśmy go od dawna. Okazało się, że w tym czasie zniszczyłem rodzinę Pana Krzysztofa" – rozpoczął swój wpis dziennikarz.

Czytaj także: TVP szarżuje na TVN ws. Jaconia. Chyba zapomnieli o jednym szczególe

Po chwili Jacoń wrócił wspomnieniami do całego zajścia, opowiadając, jak było krok po kroku.

"Z Panem Krzysztofem rozmawialiśmy dwa dni po 'tamtym' incydencie. Jego żona pisała wtedy na FB o hejcie, jakiego doświadczają. Wysłałem esemesa z pytaniem, czy mogę zadzwonić. Pół godziny później oddzwonił on. Był w drodze do warsztatu na wymianę opon. Zapytałem, jak się ma. 'Ja, panie Piotrze, jestem stary Litwin' – odpowiedział. 'Daję radę'. Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. 'No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?' – zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się" – napisał dziennikarz.

Chwilę później zdradził, że swoją rozmowę mężczyźni zakończyli nietypowym żartem. Mieli ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona za każdym razem, kiedy będą się spotykać. "By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują. O tej rozmowie napisałem w poście. Wtedy, cztery tygodnie temu. Dla przykładu" – dodał. Wspomniał także o żonie Daukszewicza, która miała się popłakać ze wzruszenia, gdy usłyszała o telefonie od niego. O czym także poinformowała w komentarzu na instagramowym profilu Jaconia.

Po chwili dziennikarz stacji TVN24 poinformował, że o odejściu satyryka dowiedział się od samego zainteresowanego. Jak się okazało, wysłał mu wiadomość, którą Jacoń zacytował w swoim wpisie.

"To było miesiąc temu. Potem nie było mnie w kraju. Do sprawy nigdzie publicznie nie wracałem. Ale sprawa wróciła kilka dni temu wraz z tym esemesem: 'Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz'" – czytamy w poście.

Zaistniałe zamieszanie wokół siebie Piotr Jacoń skomentował jednym zdaniem. "Miesiąc temu napisałem: szukajmy sojuszników, a nie wrogów. Podtrzymuję" – podsumował, ucinając wszelkie spekulacje.

Do wpisu dołączył dwa zdjęcia. Pierwsza fotografia przedstawiała jeden z wielu komentarzy, które otrzymuje pod swoim adresem. Na drugiej grafice widać wspomniany przez dziennikarza komentarz żony Krzysztofa Daukszewicza.