Cyrk PiS na Jasnej Górze może mieć drugie dno. "Musi być naprawdę niedobrze"
Około 250 tys. zł kosztował miecz "z czasów Mieszka I", który na Jasnej Górze otrzymał w prezencie Tadeusz Rydzyk od Jacka Sasina i prezesa Grupy Enea. A więc spółki skarbu państwa, która przekazała pieniądze na jego zakup. Docelowo miecz ma trafić do Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II w Toruniu.
Tadeusz Rydzyk dostał w prezencie od Jacka Sasina miecz za 250 tys. zł
Jednak pierwsi goście mają obejrzeć jego eksponaty dopiero jesienią. O ile znowu coś nie stanie przeszkodzie, bo wtedy okazałoby się, że otwarcie muzeum zostałoby po raz kolejny przesunięte. Powołano je do życia 2 lipca 2018 roku, a jego pomysłodawcą był Tadeusz Rydzyk i jego Fundacja Lux Veritatis. Koszt inwestycji: ćwierć miliarda złotych.
Mieczem za 250 tys. zł dla Rydzyka zajmie się prawdopodobnie NIK, a Jacek Sasin nie ma sobie nic do zarzucenia. – Spółki skarbu państwa zarabiają godnie i mogą sobie pozwolić na to, żeby wspierać inicjatywy ważne dla społeczeństwa – powiedział we wtorek w Sejmie.
Posłów opozycji, którzy dopytywali o miecz "z czasów Mieszka I", wysłał "do specjalistów". – Ten miecz został zakupiony, tak jak wiele innych dzieł sztuki do polskich muzeów, przez fundację grupy Enea, i został przekazany do fundacji Pamięć i Tożsamość, która jest instytucją państwową. Nie jest to instytucja ojca Rydzyka – przekonywał.
Pół Polski zastanawia się jednak, dlaczego minister aktywów państwowych nie poczekał z prezentem do otwarcia muzeum, tylko przekazał eksponat w trakcie kościelnych uroczystości na Jasnej Górze. I dlaczego wręczył go na ręce Tadeusza Rydzyka przed kamerami Telewizji Trwam.
Dr Oczkoś: To było jak hołd lenny
W niedzielę do Częstochowy zjechała cała wierchuszka PiS, na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, który wygłosił płomienną mowę polityczną (czytaj: w ważnym dla katolików w Polsce miejscu urządził sobie wiec wyborczy).
To jednak wręczenie miecza było przysłowiową wisienką na torcie. Sprawę komentuje w naTemat.pl dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego. Jak mówi, cała akcja wyglądała jak złożenie hołdu lennego.
– Problem z naszą klasą rządzącą polega na tym, że im się trochę mylą różne pojęcia. Może ktoś powierzchownie sprawdził albo zapamiętał z historii, że kiedyś były takie zwyczaje. A może ktoś skojarzył to sobie z tym, że kiedyś Krzyżacy przekazali Władysławowi Jagielle dwa nagie miecze – mówi dr Oczkoś.
– To wyglądało jak hołd lenny, a Tadeusz Rydzyk uwielbia tego typu poddańcze gesty i zapewne dość długo myślano, jak to wszystko zorganizować. A skoro prezes mówił, że ktoś chce "zniszczyć nasz naród" i jesienią będzie wielki bój o Polskę, to miecz pasował tutaj idealnie – dodaje.
"Gorący kartofel", czyli nerwowe reakcje Müllera i Bochenka
Nasz rozmówca wskazuje jednak, że szum, jaki się z tego zrobił, jest dla PiS bardzo niewygodny. Dr Mirosław Oczkoś mówi o wtorkowej konferencji prasowej, na której rzecznicy rządu Piotr Müller i PiS Rafał Bochenek unikali odpowiedzi na pytania dziennikarki TVN.
Bochenek nie chciał odpowiedzieć, dlaczego miecz został przekazany na ręce Rydzyka. Zamiast tego mówił, że stacja "bardzo wybiórczo traktuje wiele tematów w sprawach, w których powinno się zachować pewien obiektywizm i umiar, jeżeli chodzi o zachowanie pewnych proporcji".
Dodał, że wylano "kupę pomyj na polityków, którzy byli w ważnym miejscu dla milionów Polaków". I wytykał, że przecież na Jasnej Górze występowali w przeszłości Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz czy były prezydent Bronisław Komorowski.
– To było kuriozalne, jak obaj uciekali od pytań o ten miecz. Rafał Bochenek agresywnie zaatakował dziennikarkę, ale wygląda na to, że ta sprawa to dla PiS "gorący kartofel". Wręczyli i teraz się tego wstydzą. Ten miecz chyba parzy rządzących w ręce.
Dodaje, że to, co wydarzyło się w niedzielę na Jasnej Górze, było także w pewnym stopniu upokorzeniem Kościoła w Polsce.
– Nie ma takiego innego Kościoła na świecie, który aż tak bardzo chce iść z władzą. Oczywiście na tym wydarzeniu zyskali w jakimś stopniu politycy PiS, bo prezes Kaczyński wzywał z Wałów Jasnogórskich do głosowania wiadomo na kogo, a na koniec wręczono miecz. Wizerunkowo jest to więc plus dla partii rządzącej, ale minus dla Kościoła. Paulini powinni się zastanowić, bo właśnie wbili sobie ten miecz w kolano. Jestem pewien, że zdjęcia z tego wydarzenia będą wykorzystywane do memów – stwierdza.
Dr Oczkoś: Wszystko, co mówi PiS, trzeba czytać odwrotnie
O obecność najważniejszych polityków Zjednoczonej Prawicy w Częstochowie, w kontekście majowego apelu episkopatu o oddzielenie Kościoła katolickiego od polityki, pytany był Mateusz Morawiecki.
– Insynuowanie, że Kościół w jakikolwiek sposób jest nieoddzielony od państwa, jest nieuprawnione, nieprawidłowe i nieprawdziwe – stwierdził w poniedziałek Morawiecki na konferencji prasowej w Wołominie.
I przekonywał: – Od około 30 lat funkcjonujemy w oparciu o konkordat. Jest to uzupełniająca się umowa między instytucjami. Kościół jest absolutnie, bezwzględnie i całkowicie oddzielony od instytucji państwowych i tak pozostanie.
Politycy PiS, jego rzecznicy czy pan premier, nauczyli nas, że wszystko, co mówią, musimy czytać odwrotnie. Poza tym rządzący widzą, że te ich działania są na razie bezkarne. Jest taka technika, którą Jarosław Kaczyński stosuje od lat: zarzuć swojemu przeciwikowi to, co można zarzucić tobie, ale musisz zwielokrotnić dawkę.
– To jest stępienie ostrza i robi to między innymi Morawiecki. Mówi o konkordacie, podczas gdy cały rząd pląsa na Jasnej Górze – zauważa.
Po co Jarosław Kaczyński pojechał na Jasną Górę?
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz – obecność Jarosława Kaczyńskiego w Częstochowie.
– Prezes zrobił to dopiero po raz drugi czy trzeci. Musi być naprawdę niedobrze w wewnętrznych sondażach, skoro Kaczyński pofatygował się na Jasną Górę i składał hołd Rydzykowi. A przecież 15 lat temu mówił o nim, że to szkodnik, który ma nadajniki na Białorusi i działa na rzecz Moskwy – stwierdza dr Oczkoś.
I precyzje: – Patrząc na to z punktu widzenia marketingu politycznego, jego obecność i przemówienie było skierowane do twardego elektoratu, a to znaczy, że nawet ten twardy elektorat zaczyna mieć wątpliwości. Gdyby nie było takiej potrzeby, prezes nie przyjechałby na Jasną Górę, ponieważ widzieliśmy Jarosława Kaczyńskiego, któremu ewidentnie te tańce nie sprawiały przyjemności. Widać jednak, że sypie mu się kampania i słabnie politycznie, więc ta Jasna Góra była mu ewidentnie potrzebna.