Ojciec Kamilka walczy o drugiego syna. Wiadomo, co dzieje się z chłopcem
Artur Topól w rozmowie z dziennikarką "Faktu" powiedział, że nie podda się i będzie walczył, aby odzyskać syna.
Ojciec Kamilka walczy o drugiego syna
– Liczę na to, że sąd mi przywróci te prawa. Nie zdążyłem uratować mojego syna Kamilka, ale jestem dobrym ojcem – stwierdził. I dodał: – Fabianka mogę odwiedzać w ośrodku tylko w weekendy, po wcześniejszym umówieniu się. On płacze i tęskni za mną, chcę go mieć przy sobie, chcę go widywać częściej i mieszkać z nim w moim domu. Zdeklarował, że "będzie się modlić do Boga, żeby tak było".
Na początku lipca rozpoczął się proces dotyczący opieki nad rodzeństwem zmarłego na początku maja 8-letniego Kamila z Częstochowy. Jak informowało RMF24 Magdalena B. oraz Dawid B., czyli jego biologiczna matka i ojczym stracili prawa rodzicielskie. Kobieta do piątki dzieci, a mężczyzna do swojej dwójki.
Magdalena B. i Dawid B. stracili prawa rodzicielskie
Magdalena B. była obecna na sali, z kolei Dawid B. uczestniczył w rozprawie za pośrednictwem łącza internetowego. – Jest przepis ogólny w Ustroju o Sądach Powszechnych, który zaleca w miarę możliwości, aby wyroki w takich sprawach zapadały podczas pierwszej rozprawy – powiedział w rozmowie z mediami rzecznik częstochowskiego sądu Dominik Bogacz.
– Sąd orzekł w trybie zabezpieczenia o kontaktach Artura T. z jego synem Fabianem (bratem zmarłego Kamila), może się z nim spotykać w określony sposób w pierwszy i trzeci weekend miesiąca, oraz drugi i czwarty, przez 2 godziny - wyjaśnił.
W sprawie śmierci Kamila z Częstochowy, który na początku kwietnia trafił do szpitala po tym, jak został skatowany przez Dawida B. trawa ciągle śledztwo.
Dawidowi B. śledczy zarzucają teraz zabójstwo dziecka
Po tym, jak chłopiec zmarł w szpitalu 8 maja, śledczy zmienili kwalifikację czynów. Dawidowi B. śledczy zarzucają teraz zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Matka odpowie za pomocnictwo w zabójstwie poprzez niechronienie syna przed agresją Dawida B. oraz nieudzielenie pomocy skatowanemu chłopcu.
Co istotne, jakiś czas temu dziennikarze "Uwagi" dotarli do rodziny chłopca. Usłyszeli nawet wyjaśnienie, które wskazuje, że wujek wiedział o poparzeniu dziecka. – Widziałem Kamilka i pytałem się, dlaczego jest taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że jest poparzony, bo był ubrany. Matka mi powiedziała: On wodą się poparzył. On wcale nie płakał. Za późno została wezwana pomoc – odpowiedział Wojciech J. w telewizji TVN.