Mikołaj B. już wcześniej groził, że "coś sobie zrobi". Policja odsłania fakty po strzelaninie

Alan Wysocki
18 lipca 2023, 07:11 • 1 minuta czytania
Strzelanina w Poznaniu wciąż nie schodzi z medialnego świecznika. Okazało się, że Mikołaj B. legalnie nabył broń, którą zamordował Konrada Domagałę. Teraz policja postanowiła ujawnić, że 30-letni napastnik tymczasowo stracił pozwolenie, bowiem już wcześniej groził byłej partnerce, że "coś sobie zrobi".
Strzelanina w Poznaniu. Mikołaj B. stracił i odzyskał pozwolenie na broń. Fot. Łukasz Gdak / East News

Strzelanina w Poznaniu – Mikołaj B. stracił pozwolenie na broń, ale prędko je odzyskał

Jak pisaliśmy w naTemat, już dzień po tragedii w mediach zaczęło huczeć, że mężczyzna nabył broń w sposób legalny. To oznacza, że musiał przejść niezbędne testy i procedury, by uzyskać na nią pozwolenie.


Do morderstwa doszło przy użyciu glocka, jednak jak wynika z najnowszych informacji, Mikołaj B. chciał zgromadzić w domu cały arsenał. W rozmowie z PAP, na którą powołuje się Polsat News, o szczegółach powiedział rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.

Funkcjonariusz wyjaśnił, że napastnik nabył zezwolenia w 2018 roku. Następnie 30-latek złożył wniosek o... pięć sztuk broni sportowej i 10 sztuk broni kolekcjonerskiej. Ostatecznie jednak zakupił dwie sztuki broni: karabin i pistolet.

Czytaj także: https://natemat.pl/475121,zbigniew-ziobro-nosi-przy-sobie-bron-nie-jest-jedyny

– Spełnił wszystkie wymogi: przeszedł kurs, zdał egzamin, przedłożył opinię lekarską i na tej podstawie taką licencję i takie zezwolenia dostał – powiedział Borowiak. Mikołaj B. był również zapisany do klubu strzeleckiego.

Przed strzelaniną w Poznaniu Mikołaj B. odzyskał pozwolenie na broń

To jednak nie koniec historii. W 2022 roku doszło do cofnięcia pozwoleń. Wszystko przez wzgląd na groźby skierowane do byłej partnerki. Warto podkreślić, że chodzi o tę samą kobietę, która w minioną niedzielę była przy morderstwie w Poznaniu. Tuż po rozstaniu powiedział jej bowiem, że "coś sobie zrobi". Kobieta zgłosiła sprawę na policję, co doprowadziło do odebrania karabinu i pistoletu.

– On wtedy wszedł na ścieżkę odwoławczą. Przedstawił nową opinię lekarską, która mówiła o braku przeciwwskazań – wyjaśnił rzecznik policji.

– Wydział Postępowań Administracyjnych odwołał się od tej decyzji medycznej, mężczyzna został skierowany na badania specjalistyczne do poradni medycyny pracy w celu wydania niezależnej opinii. Mężczyzna przeszedł badania i uzyskał kolejną korzystną dla siebie opinię – dodał.

Policja przesłuchała wówczas świadków, w tym wspomnianą już byłą dziewczynę Mikołaja B. Z relacji funkcjonariusza wynika, że nikt nie potwierdził, by 30-latek faktycznie miał stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla otoczenia.

– W związku z tym, że wyczerpała się cała ta droga odwoławcza, musieliśmy mu tę broń oddać. Tak są skonstruowane aktualne przepisy – podsumował Borowiak. Już w marcu 2023 roku B. nie tylko odzyskał broń, ale również zakupił glocka, przy użyciu którego dokonał zbrodni.

Sprawca strzelaniny w Poznaniu startował do Sejmu z list KORWiN

Jak już poinformowaliśmy, z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że do strzelaniny w Poznaniu doszło z powodu zazdrości. 7 lipca 20-latka pochwaliła się w mediach społecznościowych zaręczynami ze swoim nieżyjącym już partnerem – 30-letnim Konradem Domagałą.

– To, według wstępnych ustaleń, miało pchnąć drugiego mężczyznę do tego okrutnego czynu – powiedział w rozmowie z serwisem anonimowy śledczy. Wszystkie szczegóły i okoliczności zdarzenia obecnie bada prokuratura.

Służby zabezpieczyły materiały z monitoringu, nagrania z telefonów komórkowych, przesłuchały kilkanaście osób, w tym naocznych świadków, a także przekazały do badań znalezioną na miejscu broń.

Co więcej, sprawca zbrodnia w 2015 roku miał startować do Sejmu z list KORWiN. Rzecznik Nowej Nadziei w rozmowie z naTemat stwierdził jednak, że mężczyzna nigdy nie był członkiem partii. – Przez nasze środowisko przewijał się także Konrad – mówi nam Wojciech Machulski.

– W każdych wyborach z naszych list startuje około 900 osób, dlatego zleciłem sprawdzenie, czy ten mężczyzna kiedykolwiek był członkiem partii, czy tylko startował z naszych list. Na tę chwilę wiem, że na pewno od wielu lat nie miał z nami nic wspólnego – dodał.