Tak wygląda były chłopak Kim Kardashian. Serial, który zrobił... o sobie samym jednak was zaskoczy
"Bupkis", czyli zupełnie nic
Na początku każdego odcinka serialu platformy Peacock znajduje się czarna plansza tłumacząca, że choć przedstawione wydarzenia inspirowane są prawdziwymi sytuacjami i bohaterami, część z nich została całkowicie zmyślona dla celów dramatycznych.
"It's Bupkis" – tak każdorazowo kończy się rzeczone oświadczenie. Jeśli zastanawiacie się, co znaczy to znajdujące się także w tytule słowo, spieszę z wyjaśnieniem – w języku jidysz oznacza to dosłownie "zupełnie nic".
Interpretować można to na wiele sposobów, choć wydaje się, że twórca ma na myśli, że zacieranie się fikcji z rzeczywistością nie powinno w tym wypadku zaprzątać nam głowy, gdyż nie ma to większego znaczenia.
Pete Davidson nie po raz pierwszy bierze na warsztat swoją autobiografię. W 2020 roku premierę miała komedia Judda Apatowa ("40-letni prawiczek", "Bańka") "Król Staten Island" inspirowana młodością Davidsona.
Komik, który w latach 2014-2022 współpracował ze wspomnianym już wcześniej "Saturday Night Live", a rok temu znalazł się na celownik Kanye Westa przez spotykanie się z byłą żoną rapera Kim Kardashian (West był tak rozsierdzony, że w teledysku do piosenki "Eazy" postanowił go nawet... uśmiercić) uznał jednak, że to za mało, a świat potrzebuje poznać więcej wyimków z jego życia. Miał rację czy niepotrzebnie dał dojść do głosu narcyzmowi?
Humor jak u Setha Rogena?
Po pierwszym odcinku "Bupkisa" miałam obawy, że to serial dla ograniczonej grupy odbiorców. Już od pierwszych minut twórcy serwują nam bowiem humor w stylu tak zwanej gross-out comedy, mającej na celu zszokowanie widzów poprzez ukazanie jak najbardziej niesmacznych scen. Jeśli znacie komedie Setha Rogena ("Wywiad ze słońcem narodu", "Sausage Party"), to wiecie, o co chodzi.
Jako umiarkowana, ale mimo wszystko fanka odpalenia sobie od czasu do czasu takiego rodzaju rozrywki, byłam jednak zaskoczona: ejakulujący przez przypadek na własną matkę czy pomagający wujkowi w uprawieniu seksu z prostytutką Davidson to nawet dla mnie nieco za wiele (jeśli ktoś się zastanawiał – pierwsza sytuacja nie jest zmyślona, komik opowiadał o niej w jednym ze stand-upów).
Myślę, że co niektórych ten odcinek może odstraszyć, ale po seansie trzech kolejnych epizodów, uspokajam: Pete wciąż wikła się w absurdalne sytuacji, ale do poziomu z początku serialu jednak nie dobija.
Drugi (patrząc na średnią ocen na portalu IMDb) jest oceniany najwyżej i cofa nas do roku 2001, w którym Davidson stracił ojca w ataku na World Trade Center z 11 września. Kolejny przypomina o sytuacji, gdy ktoś wypuścił fake newsa o jego śmierci, a czwarty to parodia (czy raczej pastisz, biorąc pod uwagę, jak w serialu komik wypowiada się o kinie akcji) "Szybkich i wściekłych", w których dziesiątej odsłonie Davidson zresztą wystąpił.
Po seansie połowy sezonu "Bupkisa" zdecydowanie można docenić za różnorodność formy i pomysłowość Davidsona w przedstawianiu swojej podrasowanej nieco biografii, a także za szczerość w opowiadaniu o swoich kompleksach. I choć ten serial to głównie śmieszki, czasami padają w nim takie linijki, które sprawiają, że jednak robi się ciężej na sercu.
Za tę emocjonalną głębię i przenikliwość produkcja platformy Peacock bywa zresztą doceniana przez zagranicznych komentatorów. Choć przyznam, że czasami miałam wątpliwości – czy Davidson faktycznie błyskotliwie podsumowuje rzeczywistość, czy to jednak są "mądrości" osiedlowego "ziomeczka", któremu zbiera się na "rozkminy" po zjaraniu kolejnego jointa?
Joe Pesci bije Pete'a Davidsona na głowę
Jeśli Davidson rzeczywiście gra samego siebie, to z pewnością mogę powiedzieć, że to specyficzny typ i albo go polubicie, albo nie. Ja nie jestem jeszcze do końca pewna, jak się do niego ustosunkować, choć z pewnością jako bohater serialu dostarczył mi sporo radości ze względu na swój wielokrotnie absurdalny tok rozumowania, co zaliczam na plus.
Absolutnie rozbrajająca w roli jego matki, która ma obsesję na punkcie syna, jest Edie Falco (możecie ją kojarzyć z "Rodziny Soprano", ale to także słynna "Siostra Jackie"). Komikowi udało się zresztą skompletować niezłą obsadę także do pobocznych ról, w których zobaczymy m.in. Steve'a Buscemiego ("Wściekłe psy"), Brada Garretta ("Fargo") czy Bobby'ego Cannavale ("Irlandczyk").
Osobiście objawieniem serialu dla mnie jest Joe Pesci w roli zgryźliwego dziadka Davidsona, który ma w pogotowiu zarówno mądrość, jak i ciętą ripostę na każdą okazję. Komik nie ukrywał, że fakt, iż legenda kina zgodziła się wystąpić w jego produkcji, była dla niego powodem do dumy.
– Potrzebowałam bardzo docenienia przez kogoś takiego – wyznał Davidson w podcaście Real Ones. –Ponieważ, tak jak powiedziałem wcześniej, kiedy odpalam Internet, mogę poradzić sobie z trollami, ale ze sr*jącymi na ciebie zdobywcami Oscara czy prezydentami? Myślisz sobie wtedy: "Cholera, jestem pie***onym frajerem". Mam gościa, którego nikt nie może mieć. I to zmieniło moje życie. Zawdzięczam mu wszystko – stwierdził komik.
Wcześniej nie miałam za wiele wspólnego z Davidsonem i tak jak wspomniałam wyżej, jeszcze nie wiem, czy się z nim polubię. Jeśli zaś chodzi o "Bupkis", to "zupełnie nic" nie stracicie, jeśli go odpalicie – a możecie nawet zyskać.
Pierwsze dwa odcinki serialu pojawią się na platformie SkyShowtime 4 sierpnia.