Sikorski dla naTemat: Nie można czuć się bezpiecznie. Mamy amatorów i krętaczy u władzy

Łukasz Grzegorczyk
04 sierpnia 2023, 06:00 • 1 minuta czytania
– Jeśli uzbrojone śmigłowce wyłączają transpondery, nie odpowiadają na ostrzeżenia, nie pozwalają nawiązać ze sobą łączności, to co można zrobić? – pyta w rozmowie z naTemat Radosław Sikorski. Były szef MSZ wcześniej ocenił, że obiekty z Rosji czy Białorusi, które naruszają polską przestrzeń, należy zestrzeliwać. To wywołało oburzenie w szeregach PiS.
Radosław Sikorski w rozmowie z naTemat uzasadniał, jak powinniśmy się zachować w sytuacji, kiedy Białoruś narusza polską granicę. Fot. Maciej Stanik / naTemat.pl

"Uważam, że naruszające polskie niebo ruskie rakiety i uzbrojone białoruskie helikoptery należy zestrzeliwać. Pod warunkiem że szczątki spadną na nasze terytorium, jesteśmy w prawie. Lepiej, żeby Łukaszenka prewencyjnie zrozumiał, że z NATO nie ma żartów" – napisał Radosław Sikorski na Twitterze. Wcześniej o możliwości zestrzelenia śmigłowców mówił też w radiu TOK FM.


Po tych słowach na głowę europosła spadła krytyka m.in. ze strony członków rządu Mateusza Morawieckiego. Przemysław Czarnek wprost oskarżał go o próbę wywołania III wojny światowej. Z kolei Jarosław Kaczyński mówił o "krótkiej prowokacji" ze strony Białorusi i stwierdził, że "ktoś skrajnie niemądry mógłby się na to nabrać, czyli kazać strzelać prawdziwymi pociskami".

– W przypadku Białorusi nie można już stosować procedur znanych jeszcze z czasów pokoju, bo żyjemy w czasach kryzysu. Nie można traktować jej tak, jakby była normalnym, przyjaznym krajem. To kraj, który nam grozi, jest używany do realizowania rosyjskich prowokacji i trzeba go odstraszyć – tak Radosław Sikorski odpowiedział krytykom w rozmowie z naTemat.pl.

Być może właśnie testowano nasze procedury, zdolność do wykrywania celów i czas reakcji. Na ich miejscu byłbym usatysfakcjonowany. Z naszego punktu widzenia to porażka. Znowu rządzący podali nieprawdę w pierwszej reakcji. Ich pierwszy instynkt to uciec od odpowiedzialności na potrzeby wizerunkowe. Nie można czuć się bezpiecznie, bo mamy amatorów i krętaczy u władzy. Radosław Sikorskidla naTemat

W rozmowie z europosłem przywołaliśmy też argumenty, które przedstawił Radosław Fogiel z PiS. Wyliczał on szereg incydentów, kiedy Rosjanie czy Białorusini naruszali przestrzeń powietrzną innego kraju. Jako przykłady podał choćby Finlandię w 2014 r. czy Estonię w 2019 r.

– Jakoś nikt z naszych NATO-wskich partnerów do tych maszyn nie strzelał, bo to nie jest standardowe zachowanie NATO, to nie jest ten protokół działania – argumentował współpracownik prezesa Kaczyńskiego.

Tyle że Sikorski wskazał inną sytuację, która pokazuje, że polityk PiS mija się z prawdą. – Turcja, póki co jest jeszcze członkiem NATO. Kiedy Rosjanie na 17 sekund naruszyli ich przestrzeń powietrzną, to zostali zestrzeleni – wskazał.

Radosław Sikorski: Białoruś sama traktuje się na równi z Rosją

W nawiązaniu do ostatniego incydentu na granicy Polski z Białorusią były szef MON i MSZ postawił sprawę jasno: – Jeśli uzbrojone śmigłowce wyłączają transpondery, nie odpowiadają na ostrzeżenia, nie pozwalają nawiązać ze sobą łączności, to co można zrobić? – zapytał, raczej retorycznie.

Zdaniem Sikorskiego, Białoruś sama traktuje się na równi z Rosją. – Przypominam, że udostępniła swoje terytorium do agresji na Ukrainę. Stała się tym samym państwem agresorem. Pozwala się używać do wojny informacyjnej prowadzonej przez Władimira Putina. Na przykład Rosjanie ogłaszają, że przesuwają głowice atomowe na Białoruś, na co nie ma żadnego dowodu – podkreślał rozmówca naTemat.

– Poza tym to Alaksandr Łukaszenka mówił coś o wycieczce wagnerowców do Rzeszowa. Nie można udawać, że się pomylili, bo użyli najlepszych maszyn z białoruskiego arsenału – dodał Sikorski.

Prowokacje Białorusi na granicy z Polską

Incydent z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez Białoruś od kilku dni wzbudza duże kontrowersje. Głównie za sprawą spóźnionej reakcji polskich władz.

– Trudno sądzić, że to nie prowokacja. Biorąc pod uwagę, że w dzisiejszych czasach każdy dysponuje GPS-em, który ma nawet w zegarku, raczej się nie spodziewam, że piloci śmigłowców nie widzieli granicy. Na dodatek trzeba pamiętać, że granica między Polską i Białorusią jest bardzo dobrze widoczna z góry, bo przecież jest tam płot. Śmigłowce ewidentnie poleciały po to, żeby sprawdzić, czy ktoś da im znak ostrzegawczy. Ale nie dał – komentował w naTemat gen. Roman Polko.

W reakcji na zdarzenie przy granicy szef MON Mariusz Błaszczak polecił zwiększenie liczby żołnierzy na granicy z Białorusią. Problem w tym, że to kolejna sytuacja, kiedy "coś" wlatuje na nasze terytorium. Przed zdarzeniem ze śmigłowcami mieliśmy głośną sprawę z rakietą pod Bydgoszczą. Wtedy też pojawiły się zarzuty pod adresem władz, że procedury po prostu nie zadziałały.

Czytaj także: https://natemat.pl/162947,turcja-zestrzelila-rosyjski-samolot-wojskowy-naruszyl-nasza-przestrzen-powietrzna