Lewy pierwszy raz tak szczerze o aferze z premiami od Morawieckiego. "Zapytali o mój numer konta"
W grudniu zeszłego polscy kibice żyli nie tylko mistrzostwami świata w Katarze, ale i aferą związaną z premiami. Powstawało z tego ogromne zamieszanie i w pewnym momencie można się było w tym pogubić. Zaczęło się od pogłoski o tym, że premier przekaże biało-czerwonym 30 mln złotych za wyjście z grupy.
Mateusz Morawiecki obiecał "jakąś premię" dla piłkarzy, ale potem się wycofał
Potem rzecznik rządu Piotr Müller zdementował medialne doniesienia. Tłumaczył, że ma powstać specjalny fundusz na rozwój polskiej piłki i młodych zawodników i to właśnie na niego mają iść ewentualne pieniądze z budżetu państwa. Jednak na tym się skończyło.
Premier Morawiecki w rozmowie z wPolsce.pl przyznał, że... "jakaś premia się należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy". Nie określił jednak, gdzie skąd miałyby pochodzić pieniądze, ale wybuchła kolejna dyskusja o tym, że szef rządu chce wydać publiczne pieniądze na nagrody dla piłkarzy.
Wszelkie kłótnie, spekulacje i nadzieje uciął jednak potem na Facebooku. Stwierdził, że problemem polskiej piłki jest "poziom finansowania". Uważał jednak, że "nagradzanie za wyniki na najbardziej prestiżowych turniejach jest ważnym elementem całości systemu i zarazem rolą Związku oraz głównych sponsorów". Na koniec dodał, że "nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy".
Robert Lewandowski komentuje aferę z premiami. Chcieli jak najszybciej zamknąć temat
Kapitan reprezentacji udzielił wywiadu serwisowi Meczyki.pl. W rozmowie poruszono temat zeszłorocznej afery z premiami za wyjście z grupy. "Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po żadne premie. Po drugie, dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie, zostaliśmy w tej sytuacji sami. Oczywiście wokół tej historii pojawiło się wiele mitów. To zatruwa atmosferę wewnątrz kadry" – mówił Robert Lewandowski.
Piłkarz wyznał, że był to dla nich "ciężki okres", tymczasem chcieli się skupić na grze na mundialu. "Chcieliśmy od tego uciec, ale nie dało się. Pewnie popełniliśmy błędy, ale skupiliśmy się na mistrzostwach świata i jak najlepszej grze" – powiedział w wywiadzie. I opisał, jak to wyglądało z perspektywy reprezentacji.
Temat pojawił się po wyjściu z grupy. Rada drużyny, w której byłem ja, Wojciech Szczęsny. Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, została poproszona przez sztab o podział tej premii. Chcieliśmy jak najszybciej zamknąć ten temat, aby skupić się na grze. W tamtym momencie wydawało nam się, że jeśli tak postąpimy, to będziemy mogli skupić się na meczu z Francją. Czy to było dobre? Pewnie nie, ale rada drużyny miała jasny cel. Dla nas najważniejsza była Francja.
Jednak w pewnym momencie przyszedł do niego członek sztabu reprezentacji i... poprosił o podanie mojego numeru konta. Wtedy Lewandowskiemu "zaświeciła się czerwona lampka". Dziennikarz dopytał, czy naprawdę ludzie ze sztabu myśleli, że ktoś z Kancelarii Premiera "usiądzie z numerami kont i zrobi przelewy"? – Nie mam pojęcia, ale włączyła mi się czerwona lampka i powiedziałem: koniec. Nie dałem tego numeru konta – zakończył historię Robert Lewandowski.
Przypomnijmy, że w 1/8 finału katarskiego mundialu Polska grała właśnie z Francją. Niestety biało-czerwoni przegrali 1:3 i odpadli z turnieju. W ostatniej minucie karnego dla Biało-Czerwonych strzelił Robert Lewandowski.