"Te zdjęcia nie miały ujrzeć światła dziennego". Senator pokazał, co się działo w KGP po wybuchu
Senator KO opublikował fotografie w poniedziałek 19 września. "Ujawniam najbardziej strzeżoną tajemnicę państwa PiS. Te zdjęcia nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.15.X zmienimy Polskę na lepszą" – tak Krzysztof Brejza podpisał zamieszczone zdjęcia.
Przypomnijmy, że 14 grudnia w Komendzie Głównej Policji doszło do eksplozji. – Do uszkodzenia stropu doszło wczoraj w pomieszczeniu służby ochronnej. Jest to pomieszczenie niejawne, w którym znajdują się urządzenia związane z zapewnieniem ochrony obiektów KGP, dlatego nie możemy udzielać żadnych informacji – powiedział dzień po incydencie Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KGP.
Prezent z Ukrainy eksplodował w KGP
Dopiero po dwóch dniach od wybuchu MSWiA podało, że w Komendzie Głównej Policji "eksplodował jeden z prezentów, które komendant Jarosław Szymczyk otrzymał podczas wizyty w Ukrainie od jednego z szefów ukraińskich służb".
W wyniku eksplozji generał Szymczyk doznał obrażeń i został poddany hospitalizacji. Po opuszczeniu szpitala został zapytany, w jaki sposób zdetonował granatnik we własnym gabinecie. Komendant główny policji podkreślił, że dzień po otrzymaniu tej broni i innych podarunków chciał przełożyć je na zaplecze swojego gabinetu.
Aby to zrobić, ustawił granatnik pionowo, a ten wystrzelił, "dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji". - Wybuch był potężny - siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit - mówił wówczas reporterom RMF FM gen. Szymczyk. Na miejsce od razu przyjechali ratownicy i zabrali rannego do szpitala.
Co ciekawe, eksperci wskazują, że samozapłon był raczej... niemożliwy. Podkreślają, że granatnik nie mógł wystrzelić sam, jeśli nie był uszkodzony. Mniej więcej w tym samym czasie, jak Szymczyk opuszczał szpital, Krzysztof Brejza wrócił się do Straży Granicznej z pytaniami dotyczącymi tego, w jaki sposób broń znalazła się w kraju.
W przesłanej senatorowi odpowiedzi komendant główny Straży Granicznej gen. Tomasz Praga tłumaczył, że gen. Szymczyk przekraczał granicę państwową na podstawie paszportu dyplomatycznego. A to oznacza, że funkcjonariusze traktowali szefa KGP znacznie bardziej pobłażliwie niż inne osoby przekraczające granicę.
"Wobec powyższego kontrola graniczna została przeprowadzona w sposób kurtuazyjny, zgodnie z trybem [...], który jest przewidziany m.in. dla posiadaczy paszportów dyplomatycznych. Dokonano weryfikacji autentyczności dokumentu, tożsamości posiadacza, a powyższe zaewidencjonowano w systemie odpraw granicznych, ze sprawdzeniem w bazach zewnętrznych" – przekazał gen. Tomasz Praga.