Przybylska nie przystała na propozycję Bujakiewicz. Nie zgodziła się przez wzgląd na dzieci
Anna Przybylska nie przyjęła propozycji Bujakiewicz. Dlaczego odmówiła?
Anna Przybylska uznawana była za jedną z najbardziej ukochanych postaci w polskiej branży rozrywkowej. Jej urok osobisty i zdolność do zachowania zdrowego dystansu do siebie i otaczającej rzeczywistości były dla wielu inspiracją. Jej talent aktorski zaowocował licznymi rolami w popularnych serialach i filmach, takich jak "Kariera Nikosia Dyzmy", "Lekcje pana Kuki", "Złoty środek", "Bokser" czy "Sęp", czy "Dzień świra". Życie prywatne aktorki również układało się pomyślnie. Była w szczęśliwym związku z Jarosławem Bieniukiem, z którym wychowywała trójkę ukochanych dzieci: Oliwię, Szymona i Jana.
Niestety, w lipcu 2013 roku Anna stanęła twarzą w twarz z poważnym wyzwaniem zdrowotnym – usłyszała diagnozę, rak trzustki. Pomimo intensywnej, wielomiesięcznej walki z chorobą, nie udało się jej przezwyciężyć. Aktorka zmarła 5 października 2014 roku, w wieku 35 lat.
Jej śmierć była ogromnym wstrząsem dla branży filmowej i najbliższych, w tym dla jej bliskiej przyjaciółki Katarzyny Bujakiewicz. Aktorki poznały się na planie filmowym w 2002 roku i przez ponad dekadę dzieliły ze sobą radości i smutki. Łączyło je podobne poczucie humoru i podejście do życia.
Bujakiewicz miała ważną rolę w filmie biograficznym "Ania", w którym przedstawiono nie tylko archiwalne klipy z Przybylską, ale również jej rodzinę i przyjaciół, którzy dzielili się swoimi refleksjami i wspomnieniami.
Katarzyna, która wypowiedziała się na łamach biografii Anny, opowiedziała o tym, jak dowiedziała się o chorobie swojej przyjaciółki i jak na nią zareagowała. "O wynikach badań dowiedziałam się w Kołobrzegu, na wakacjach, gdy media podały tę informację. To był szok" – przyznała.
Bujakiewicz, będąca częścią Drużyny Szpiku i potencjalną dawczynią, dążąc nieustannie do wsparcia swojej drogiej przyjaciółki w jej bitwie z rakiem, zaproponowała pomoc onkologiczną w renomowanym ośrodku w Poznaniu.
"Oczywiście najgorsze jest poczucie bezradności, dlatego postanowiłam działać. Od lat działam w Drużynie Szpiku, która poszukuje dawców szpiku kostnego. Dlatego dobrze znam poznańskich onkologów. To naprawdę świetna ekipa. Siostra mojej przyjaciółki też pracuje na onkologii. Cały sztab ludzi czekał w gotowości. No i tutaj byłoby daleko od trójmiejskich paparazzi" – wyjaśniła.
Anna Przybylska zdecydowała się nie skorzystać z oferty swojej przyjaciółki. Rozpoczęcie terapii w tamtym ośrodku wymagałoby przeprowadzki do Poznania, a aktorka nie wyobrażała sobie rozstania z dziećmi, które mieszkałyby z ojcem w Trójmieście.
"Proste – bo najbliżej domu. Każdy wyjazd wiąże się przecież z rozłąką z dziećmi" – podkreślono na łamach książki.
Katarzyna Bujakiewicz nie zamierzała jednak łatwo się poddać. Wyniki medyczne swojej przyjaciółki przedstawiła swojemu zaufanemu lekarzowi, lecz niestety ten przekazał informacje, które nie napawały optymizmem. "'Kasiu, przykro mi, ale to kwestia dwóch tygodni'. Nie pomylił się ani o dzień" – przyznała.
Przybylska początkowo ignorowała objawy nowotworu. Dokuczały jej dwie rzeczy
Siostra Anny Przybylskiej, Agnieszka Kubera, która pracuje w branży medycznej, odegrała kluczową rolę w pomaganiu Annie w identyfikacji przyczyn pogarszającego się stanu zdrowia oraz dolegliwości bólowych brzucha, które ją trapiły. Przez długi czas przed zdiagnozowaniem Anna zgłaszała niepokojące symptomy.
Jej onkolog z Centrum Onkologii w Gdańsku, Dariusz Zadrożny, po jej śmierci wyjaśnił, że nowotwór był zlokalizowany w tak trudno dostępnym miejscu, że przez długi czas nie mógł być zidentyfikowany.
Z życiorysu Anny wynikało, że symptomy, takie jak zmęczenie czy utrata masy ciała, łatwo było przypisać innym czynnikom, zważywszy, że była zapracowaną matką trojga dzieci, prowadzącą życie w nieustannym pośpiechu.
"To wszystko daje się łatwo wytłumaczyć: wyczerpująca opieka nad gromadką dzieci, stres, obowiązki zawodowe. O tym, że depresja może być pierwszym objawem raka trzustki, nikt z bliskich Ani nie wie. (...) Stresem i obowiązkami można także tłumaczyć to, że w ciągu trzech lat Ania mocno schudła. Nawet zdrowy tryb życia jest tu dobrym wytłumaczeniem" – napisano w książce "Ania".
Siostra aktorki podkreśliła, że cała rodzina trwała w przekonaniu, że mają do czynienia z łagodną zmianą. Niestety, dopiero procedura operacyjna ujawniła, że guz ma charakter złośliwy.
"Zadzwoniłam i niby w żartach mówię do znajomej doktor: 'Ale jakby coś było, to mi powiedz'. Następnego dnia Ania zadzwoniła, żebym popilnowała dzieci, a sama pojechała na badania. Zanim wróciła, lekarka zdążyła do mnie zadzwonić: 'Tu coś jest - mówi - ale na razie się nie martw, bo jeśli nawet, to pewnie zmiana łagodna'. Na to wchodzi Ania: 'Wiesz co, doktor powiedziała, że tam nic nie ma'. Potem wróciłam do rozmowy z lekarzem: 'Przecież nie powiem dziewczynie, która wsiada do auta, że ja już coś widzę'. Wieczorem zadzwoniła, że musimy Ance załatwić wizytę u chirurga. Zrobili jej kolejne USG, ale cały czas obowiązywała wersja o zmianie łagodnej. Dopiero na stole operacyjnym okazało się co innego" – mówiła Agnieszka Kubera na łamach "Urody życia".