Ten samochód zagina czasoprzestrzeń, a przy okazji... to rodzinne kombi. Tak jeździ Audi RS6 Avant

Piotr Rodzik
27 września 2023, 15:27 • 1 minuta czytania
Prawdę mówiąc z mojej przyziemnej, "ludzkiej" perspektywy, nie wiem zupełnie, po co powstają takie samochody jak Audi RS6. To chyba już po prostu taki zbytek dla ludzi majętnych, którzy nie potrzebują wcale aż stumetrowego jachtu, ale taki kupują, bo mogą. I takie właśnie jest Audi RS6. Zwyczajnie za szybkie na prostej. Ale na pewno robi gigantyczne wrażenie jako… rodzinne kombi.
Audi RS6 to kombi kompletne. A na pewno... bardzo szybkie. Fot. naTemat.pl

Pamiętam, jak pół roku temu zachwycałem się BMW M3 Touring. Nazwałem je nawet idealnym tatusiowozem. No i teraz pojeździłem czymś podobnym, tylko na sterydach. Bo w Audi RS6 wszystko jest "lepiej, więcej, mocniej".


Czytaj także: https://natemat.pl/479804,bmw-m3-touring-test

Audi RS6 Avant jest dużo większe od M3 Touring. Nie ma tu zaskoczenia, segmentami to odpowiednik M5. Tyle że M5 (jeszcze) nie ma w kombi, zresztą w historii modelu bawarski producent rzadko decydował się na wersję rodzinną. Z kolei Audi RS6 jest dostępne tylko jako kombi (Avant).

Audi RS6 jest też dużo mocniejsze. Myślałem, że te 510 koni w BMW było przesadą. To tutaj mamy wersję Performance, która wyciska z czterolitrowego V8 (biturbo, a na dodatek to miękka hybryda) skromne… 630 koni mechanicznych. I 850 niutonometrów. O osiągach będę pisał jeszcze później, ale jest to absolutnie chora maszyna na prostej.

Wreszcie oczywiście Audi RS6 jest sporo droższe. Bazowe egzemplarze to dużo ponad 600 tysięcy złotych, a samochód ze zdjęć to… 996 tysięcy złotych. Kombi za bańkę.

Dobra, to czym jest więc Audi RS6? To w gruncie rzeczy Audi A6 Avant, które… może więcej.

Porównania do cywilnej wersji nie są nieuzasadnione, bo samochód mimo ognistej natury ma dość dwojaką naturę. Bo z jednej strony: RS6 wygląda jak drogowy morderca. Już z przodu masywny grill single frame (jak to nazywa producent) zapowiada emocje, ale najwięcej dzieje się po bokach i z tyłu auta.

Z boku rzucają się (w tej wersji z pakietem RS Dynamic plus) w oczy MONSTRUALNE tarcze hamulcowe (ceramiczne!) oraz gigantyczne zaciski. Tarcze mają 440 mm z przodu i 370 mm z tyłu. Dobrze je widać, bo opony są naciągnięte na… 22-calowe kute i bardzo lekkie obręcze. Kosmos.

W perspektywie z tyłu rzucają się w oczy oczywiście dwie gigantyczne końcówki wydechu. Ale to nie koniec – nadkola są poszerzone, dzięki czemu samochód wygląda z tej perspektywy bardzo drapieżnie i… sexy.

Do tego nowe progi, pakiet spojlerów, wszystko to, czego byś oczekiwał od takiego auta.

Inaczej jest też w środku. Niby widać, że to Audi A6 (zwłaszcza że nie ma tu typowo kubełkowych foteli, choć oczywiście są one usportowione, ale w gruncie rzeczy mam bardzo podobne w swoim… 150-konnym prywatnym Audi), ale jednak jest inaczej. Producent nie szczędził zarówno Alcantary, jak i mikrofibry Dinamica. Oba materiały są super przyjemne w dotyku i dodają do środka sportowy sznyt.

Zmodyfikowany został też wirtualny kokpit, który można ustawić w bardziej sportowym trybie. W przypadku manualnej zmiany biegów znajdziesz tam choćby migający wskaźnik momentu, kiedy wypadałoby już zmienić bieg na wyższy, zamiast pałować silnik do odcinki.

Żeby nie było tak różowo – w aucie za bańkę producent mógł się jednak pokusić o zastąpienie tych połaci plastiku w legendarnym kolorze fortepianowej czerni na jakieś włókno węglowe.

Bo piano black, jak to piano black – rysuje się od samego patrzenia nań.

Główne zmiany dotyczą jednak tego, co pod maską i tego, co jest schowane za kołami, czyli zawieszenia.

Mówiąc wprost, Audi RS6 to diabeł wcielony. 850 Nm i 630 koni mechanicznych sprawiają, że ten samochód rusza (w akompaniamencie V8 z aktywnego wydechu) do setki w 3,4 sekundy. Wrażenia z przyspieszenia są naprawdę tożsame z przyspieszeniami w najbardziej rasowych odmianach Porsche 911 czy – żeby pozostać bliżej marki – Audi R8. Chodzi oczywiście o same doznania, bo zdaję sobie sprawę, jak różne to auta. Nawet ze względu na rodzaj silnika czy jego umiejscowienie w aucie.

Czytaj także: https://natemat.pl/281783,nowe-audi-r8-w-kolorze-smerfowym-malo-ktore-auto-robi-takie-wrazenie

W każdym razie przyspieszenie jest obezwładniające, chociaż trochę mylne dla niewprawionego kierowcy. Audi RS6 z początku bowiem trochę walczy z turbodziurą (zwłaszcza jeśli nie korzystasz z Launch Control), by przy prędkości około 30 km/h nagle wystrzelić jak z torpedy do 100 km/h.

W tym kontekście samochód nawet trochę przypomina wolnossące R8 – tam też auto nabiera wigoru dopiero, jak silnik wkręci się na obroty.

Za tymi osiągami niestety delikatnie nie wyrabia się zawieszenie, choć to trochę takie narzekanie dla samej zasady. Choć zastosowane adaptacyjne zawieszenie pracuje wprost genialnie (w zależności od ustawienia RS6 jest niższe od A6 od 20 do 30 mm), to jednak czuć, że auto jest ciężkie. Samochód waży nieco ponad dwie tony i mimo napędu na obie osie (a może raczej: właśnie z jego powodu) jest delikatnie podsterowny.

Nie chodzi o to, że RS6 jeździ źle, bo jeździ genialnie, zwłaszcza na tle sportowych SUV-ów, które nie mają do niego podejścia. Po prostu tam, gdzie oczekiwałbyś, że przy tych osiągach auto skręci, ono może już delikatnie wyjeżdżać przodem. Ale to kwestia wyczucia auta i jego możliwości.

Zwłaszcza że to w końcu samochód, w którym możesz na kanapie wozić teściową i dziecko w foteliku. Nie powinno się więc porównywać jego możliwości w zakrętach ze sportowymi autami. Choć mimowolnie trochę to robisz, no bo właśnie – niewiele jest szybszych aut od RS6. Także takich typowo sportowych.

Na koniec dnia właśnie ta uniwersalność jest oczywiście największą siłą tego auta. RS6 wyruszyłem w 300-kilometrową trasę żoną i naszą córką na pokładzie. Szczerze? Jeśli droga jest równa, a ty nie próbujesz pałować, wewnątrz RS6 jest idealnie komfortowo. Przy zapiętym tempomacie na 130 km/h na autostradzie wewnątrz nie da się poznać, że to nie jest Audi A6.

O tym, że to RS6, przypomnisz sobie dopiero na nierównościach. Bo nawet w komfortowych ustawieniach zawieszenie jest dość betonowe. Oraz na stacji benzynowej – w trasie przy tempomacie i 130 km/h RS6 pali około dwunastu litrów.

W mieście według mnie... nie da się zejść poniżej dwudziestu litrów.

Ale wracając do tej autostrady – w trasie po prostu jest cichutko, przestronnie, komfortowo. A że po wciśnięciu gazu po ledwie kilku sekundach będzie na liczniku 200 km/h? Albo i więcej? Cóż, właśnie za to się płaci ten milion złotych.

Pytanie pozostaje inne – czy za te same pieniądze nie wolisz kupić jakiegoś Porsche 911 oraz jakiejś Skody Superb w kombi w trasę? Kwota wyjdzie ta sama. Ale to właśnie ta rozkmina z rozmiarem jachtu z początku tekstu. Ale Audi RS6 na pewno jest autem do tańca i do różańca.