Derpienski będzie niepocieszona. Chodzi o wystąpienie Holland u Wojewódzkiego
Odcinek z Holland z lepszą oglądalnością niż ten z Derpienski i Hakielem. "Jest nadzieja..."
Późnym popołudniem w środę (27 września) Kuba Wojewódzki zamieścił na swoim facebookowym profilu post, na łamach którego przekazał informacje związane ze statystykami nowego sezonu swojego programu, który można oglądać w TVN oraz na Playerze.
"Program z Agnieszką Holland pobił oglądalnością program z Caroline Derpienski. Jest jeszcze zatem jakaś nadzieja... Dziękuje" – napisał wymownie król TVN-u. Przypomnijmy, że wielu wiernych fanów Wojewódzkiego było oburzonych tym, że zdecydował się zaprosić do rozmowy 22-letnią celebrytkę, która od paru miesięcy miesza w rodzimym show-biznesie, chwaląc się "latynoskim miliarderem", 60-letnim "Dżakiem". Niektórzy pisali: "Serio Kuba? Komu ty dajesz atencję, zapraszając do programu?"; "Upadek dziennikarstwa". Pojawiły się głosy, że showman zaniża poziom. "Myślę, że dla gości zapraszanych to kiedyś było wyróżnienie... być u Wojewódzkiego na kanapie: Pani Czubaszek, Pan Gajos. To pokazuje, w którą stronę poszły media - ważne, że wskaźniki oglądalności się zgadzają" – pisano.
Co ciekawe, Wojewódzki przekazał nowinę przed godziną 19:30, czyli przed głównym wydaniem "Wiadomości" TVP z 27 września, w którym pokazano fragment odcinka z reżyserką "Zielonej Granicy". W materiale Karola Jałtuszewskiego zestawiono bowiem wypowiedź twórczyni filmowej ze stanowiskiem Straży Granicznej. Publiczny nadawca stworzył narrację, która sugeruje, że Agnieszka Holland w swoim dziele mija się z prawdą. – Straż Graniczna odpowiada: To kłamstwo i apeluje o pokazanie jakichkolwiek dowodów na rzekome zbrodnie dokonane przez funkcjonariuszy. Dowodów jednak nie ma. Jest za to polityczne wykorzystanie filmu w kampanii polityków opozycji – usłyszeli widzowie.
Skoro oglądalność odcinka z Holland była wyższa niż tego z Derpienski jeszcze przed emisją serwisu informacyjnego publicznego nadawcy, to niewątpliwie tuż po nim słupki, prezentujące wyniki oglądalności, poszły jeszcze bardziej w górę. Jak pisaliśmy w naTemat, w odcinku Wojewódzkiego z udziałem uznanej reżyserki i piosenkarki Ewy Farnej w pewnym momencie został wyświetlony fragment "Zielonej granicy", gdzie widać, jak bohaterowie próbują pomóc uchodźcy. Choć to dzieło fabularne, to twórczyni zapewniła, że poszczególne sytuacje i emocje bohaterów były kalką z tego, co działo się na granicy i w głowach Polaków, chcących ratować potrzebujących.
– Wszystko jest oparte na dokumentach, faktach, rozmowach. Wszystkie zdarzenia – zapewniła Holland. – Żeby było jasne, bo zarzucają mi antypolskość i to, że to jest antypolski film. Nie. Ja kocham Polskę i nie chcę Polski na tej granicy. Chcę Polski na granicy polsko-ukraińskiej. Chcę Polski, która nie musi przyjmować wszystkich pod swój dach, ale musi potraktować wszystkich po ludzku i według prawa – oznajmiła.
– Nie chcę, żeby polscy żołnierze czy służby graniczne były zmuszane przez swoich przełożonych, czy przez władzę, aby łamali prawo i stosowali okrucieństwo. Nie chcę tego – kontynuowała reżyserka. Później Holland dodała:
– To nie jest film o Putinie i Łukaszence, chociaż mówi się, że oni to zainicjowali, akurat ten rodzaj prowokacji. Gdzieś w "Wiadomościach" TVP widziałam taki napis: scenariusz tego filmu pisał Putin, a reżyserował Łukaszenka i w pewnym sensie to jest prawda. Akurat tę sytuację oni zainicjowali, a my jesteśmy aktorami w tym filmie. Możemy zagrać taką rolę albo inną rolę, możemy się do tego odnieść, możemy powiedzieć reżyserowi "nie", możemy nie być tacy jak ten obrzydliwy reżyser.