DeeJayPallaside wydał emocjonalne oświadczenie po filmie Konopskyy'ego. Nie mógł powstrzymać łez
DeeJayPallaside reaguje na film Konopskyy'ego. Nie powstrzymał łez
DeeJayPallaside, będący jednym z najbardziej rozpoznawalnych i aktywnych twórców na YouTube (z prawie 2 milionami obserwujących), produkuje materiały i prowadzi transmisje na żywo na różnorodne tematy - od gier wideo, przez żarty, aż po "przerażające opowieści" (zdobył sławę między innymi dzięki rozmowie telefonicznej z Momo).
Jego sytuacja odróżnia się od innych youtuberów: nie doszło do przecieku wiadomości czy informacji o spotkaniach z nieletnimi, ponieważ to, co ma na sumieniu, jest jawne. Dotyczy to serii filmów, które tworzył w latach 2015-2018.
"Największy problem polega na tym, że Pallaside zaczął regularnie otrzymywać zdjęcia fanek w bieliźnie, z jego nickiem na dekolcie i zamiast nie wrzucać takich rzeczy do filmu i je zablokować, atencjonował się nimi na odcinkach. (...) Clickbaitował swoich widzów na półnagie zdjęcia widzek i co najgorsze nie weryfikował wieku dziewczyn, które wysyłały mu snapy (zdjęcia z aplikacji Snapchat - red.), które pokazywał setkom tysięcy osób, zarabiając dziesiątki tysięcy złotych i angażując kolejne dzieci do wysłania snapów" – mówił Konop.
"To, co robił Pallaside jest szkodliwe, obrzydliwe, infantylne, interesowne i bezwstydne. (...) Ale nie otrzymałem żadnych materiałów i dowodów na jakiekolwiek prywatne kontakty z małoletnimi widzkami, tak jak na przykład w przypadku Stuu. Chcę tu zaznaczyć, żeby nie wrzucać go do tego samego worka" – zaznaczył Konopskyy w swoim materiale.
DeeJayPallaside postanowił odnieść się do filmu i opublikował na Instagramie emocjonalne oświadczenie. Zaznaczył, że w ostatnich dniach mierzy się z potężnym hejtem, w tym z groźbami.
"Przez dziesięć lat te materiały były dostępne. Nikt o to nigdy nie miał problemu, w każdej chwili mogłem to usunąć - to prawda, tu mój błąd. Nie zrobiłem tego, przepraszam. Mogłem zachować się inaczej" – przyznał.
"Niektórzy pytają, jak się czuję. Nawet nie wiem. Serio, bo tyle lat to było publiczne. Ktokolwiek mógł zwrócić uwagę i już dawno by tego nie było. Humor lata temu też był zupełnie inny i to nie było dobre" – przekonywał Daniel Pawlak, który zalał się łzami, mówiąc, że rozmyśla nad tym, czy nie wycofać się ze swojej działalności.
Ale k*rwa, grożenie mi śmiercią, za to, że nagrywałem filmy, które ludzie kochali? Ja się boję wyjść z domu k*rwa. Tak, jak kocham internet, 13 lat waszych uśmiechów na twarzach i miliona rzeczy, które zrobiliśmy razem czy to, jak chętnie kupowaliście książkę, co mnie napawa dumą, będę o tym opowiadać wnukom. Zbudowałem 13 lat wspaniałych wspomnień i ludzi. Kochałem internet, ale ja nie wiem, czy chcę tu dłużej być, nie mam już siły.
"Rozumiem, jakbym zrobił komuś krzywdę, ale ja nie chciałem nigdy nikomu zrobić żadnej krzywdy i tego nie zrobiłem" – podsumował.
Nadmieńmy, że wstrząsające doniesienia na temat działalności znanych polskich youtuberów zainteresowały czołowych polityków i prokuraturę, która bardzo szybko podjęła stanowcze kroki.
Czytaj także: Na nową odsłonę "Pandora Gate" czekały miliony. Kim są youtuberzy, o których wspomina Konopskyy? Portal Pudelek 9 października skontaktował się z rzecznikiem prasowym warszawskiej prokuratury. Prokurator Szymon Banna zdradził, na jakim etapie jest obecnie śledztwo.
– Postępowanie to pozostaje w toku. Trwają intensywne czynności procesowe zmierzające do zgromadzenia materiału dowodowego w sprawie, przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Szczegółowej analizie, pod kątem procesowego wykorzystania, poddawane są pojawiające się materiały prasowe, w tym także materiały publikowane w portalach społecznościowych oraz w serwisie YouTube – poinformował.
– Z uwagi na dobro toczącego się postępowania, a także dobro osób potencjalnie pokrzywdzonych udzielenie bliższych informacji na temat biegu tego postępowania oraz planowanych czynności procesowych czy danych świadków zeznających w tej sprawie nie jest możliwe – podsumował Banna.