Olek długo czekał na wieczny odpoczynek. Co wiadomo o pogrzebie 6-latka z Gdyni?

redakcja naTemat
12 listopada 2023, 19:01 • 1 minuta czytania
Choć ojciec w brutalny sposób miał go pozbawić życia 20 października, przez kolejne tygodnie maleńki Aleksander z Gdyni nie mógł spocząć w grobie. Dlaczego? Winne tej przykrej sytuacji były dwa czynniki – wielotygodniowa obława za Grzegorzem Borysem oraz skomplikowany charakter czynności prokuratorskich w takich przypadkach.
Co wiadomo o pogrzebie 6-letniego Olka z Gdyni? Fot. ART SERVICE / AGENCJA SE / East News

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, Grzegorz Borys miał dokonać zbrodni w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni 20 października 2023 roku w godzinach porannych. Kiedy około godz. 10:00 żona 44-letniego żołnierza Komendy Portu Wojennego wróciła do domu, zastała już przerażający widok – 6-letni Aleksander i jego ukochany piesek zostali zamordowani.


Wkrótce po otrzymaniu zgłoszenia nie tylko na miejscu zbrodni, ale w promieniu wielu kilometrów zaroiło się od służb. Obławę na Grzegorza Borysa prowadziła policja oraz Żandarmeria Wojskowa. Nieoficjalnie wspominano także o udziale komandosów z elitarnej jednostki Formoza. Mundurowych wspomagali również strażacy.

Przez prawie trzy tygodnie podejrzanego o zabójstwo maleńkiego Olka mężczyzny poszukiwano na ogromnych połaciach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Śledczy byli przekonani, że zafascynowany surwiwalem Borys musiał ukryć się w gęstym lesie.

Jednocześnie wydano za nim list gończy, Europejski Nakaz Aresztowania i czerwoną notę Interpolu, gdyż niektórzy eksperci snuli wizje o ucieczce żołnierza do Szwecji lub nawet za wschodnią granicę.

Zaskakujący finał obławy na Grzegorza Borysa

Na przełomie października i listopada policja nagle miała jednak uzyskać – jak to ujęła rzeczniczka KWP w Gdańsku kom. Karina Kamińska – "konkretne informacje", skłaniające do znacznego zawężenia obszaru poszukiwań Grzegorza Borysa. Skupiono się na zaledwie dwóch hektarach w okolicach Źródła Marii i zbiornika wodnego Lepusz w Gdyni.

Pierwsze podejście do poszukiwania ciała Borysa na dnie tego specyficznego stawu skończyło się tragicznie dla biorącego udział w akcji nurka PSP Bartosza Błyskala. 27-latek uległ niewyjaśnionemu do dziś wypadkowi i choć szybko udzielono mu pomocy, niedługo później zmarł w szpitalu.

Gdy po kilku dniach podjęto ponowne poszukiwania, okazało się, że Grzegorz Borys miał dokończyć żywota zaledwie... kilkaset metrów od miejsca zamieszkania. Ku zaskoczeniu opinii publicznej zarówno o ustaleniu tożsamości osoby wyłowionej z Lepusza, jak i przyczynach śmierci prokuratura poinformowała bardzo szybko.

Co z pogrzebem Olka z Gdyni? Maleńka ofiara musiała długo czekać

Natomiast bardzo długo na spoczęcie w grobie czekać musiał mały Aleksander. Wbrew powszechnej opinii, odnalezienie zwłok jego ojca i kilka "uspokajających" komunikatów prokuratury wcale nie zamknęło całej tej sprawy.

W rzeczywistości śledczy wciąż prowadzą czynności procesowe. Nad uzyskaniem pełniejszego obrazu pracowali także medycy sądowi i eksperci z policyjnego laboratorium.

Jednak nie tylko to sprawiało, że władze nie spieszyły się z przekazaniem ciała zamordowanego Olka rodzinie i nie rozpoczynano przygotowań do pogrzebu 6-latka. Dopóki Grzegorz Borys był poszukiwany, obawiano się o bezpieczeństwo uczestników ewentualnych uroczystości.

Dopiero niedawno Prokuratura Okręgowa w Gdańsku podała mediom informacje o tym, iż zwłoki Aleksandra zostały przekazane rodzinie. Co zatem z ostatnim pożegnaniem maleńkiej ofiary? Uznano, że "ze względu na dobro rodziny" informacje o dacie i miejscu pogrzebu Olka z Gdyni nie zostaną upublicznione.

Czytaj także: https://natemat.pl/522292,zwloki-grzegorza-borysa-trojmiejski-portal-publikuje-zdjecia-ciala