Podpalił, aby mieć co gasić? Dziennikarskie śledztwo ujawniło podejrzanego
Coś takiego trudno sobie wyobrazić, choć historia zna już przypadki strażaków-podpalaczy. Policji z Chełma (woj. lubelskie) udało się dotrzeć do sprawcy podpalenia stodoły w gminie Wojsławice. Własne śledztwo w tej sprawie, przeprowadzili także lubelscy dziennikarze, którzy wskazali na młodego strażaka z lokalnej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej.
Do pożaru doszło na początku listopada, w stodole. Budynek był wykorzystywany do przechowywania bel sprasowanej słomy, których miało być tam kilkaset. Z uwagi na łatwopalny materiał, ogień szybko się rozprzestrzeniał. Mało brakowało, a dotarłby do budynku obok, w którym także była słoma.
Pożar strawił całą stodołę wraz z zawartością. Akcja gaśnicza trwała ponad 7 godzin i brało w niej udział aż 6 zastępów strażaków. Straty oszacowano na łączną kwotę 230 tys. zł. Od początku miało być jasne, że doszło do podpalenia.
– Z informacji przekazanej dyżurnemu wynikało, że pali się obora użytkowana do przechowywania prasowanej słomy. Na skutek tego zdarzenia doszczętnie spłonął budynek i znajdujące się w nim mienie. Straty oszacowano na łączną kwotę 230 tysięcy złotych. Już ze wstępnych ustaleń wynikało, że do pożaru doszło w wyniku podpalenia – opisała "Super Tygodniowi Chełmskiemu" kom. Ewa Czyż z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Okazało się, że sprawca to... 34-letni strażak
Sprawą zajęli się policjanci kryminalni, którym już po kilku dniach udało się wytypować podpalacza. Swój udział mieli w tym także dziennikarze z portalu "lublin112.pl".
Przeprowadzili własne śledztwo, które wykazało, że podpalacz jest członkiem jednej z jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej z terenu gminy Wojsławice. Dziennikarze nie podali jednak której. Okazał się nim 34-letni strażak z gminy Wojsławice.
Prawda wyszła na jaw, gdy po pożarze zaczęli się z nim kontaktować mieszkańcy gminy. Podejrzewali, że zatrzymanym jest właśnie strażak, ale obawiali się, że policja z jakiegoś powodu chce "zamieść sprawę pod dywan".
Funkcjonariusze zapewnili dziennikarzy, że zarzut lokalnej społeczności jest niesprawiedliwy, ponieważ zatrzymanemu od razu postawiono zarzuty. Podkreślili też, że wobec strażaka zastosowano surowy środek zapobiegawczy, czyli areszt.
Podpalacz tłumaczył się alkoholem
Śledztwo lubelskich dziennikarzy wykazało też, że jednostka strażaka-podpalacza brała udział gaszeniu pożaru. Podejrzany miał "ciekawą" wymówkę. Próbował wytłumaczyć swój czyn... sporą ilością wypitego alkoholu. Wiadomo, że nie podał innych powodów podłożenia ognia.
Konsekwencję mogą być poważne. Za ten czyn grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
– Chcemy jeszcze poczekać na wszystkie ustalenia w tej sprawie, ale niewątpliwie towarzyszy mi ogromne zaskoczenie. Nigdy nie spodziewałbym się tego, że członek takiej struktury, jak ochotnicza straż pożarna, jest w stanie dopuścić się takiego czynu. Do tej pory nie mieliśmy do czynienia z takimi przypadkami. Trudno to komentować – powiedział "STCh" wójt gminy Wojsławice, Henryk Gołębiowski.
Czytaj także: https://natemat.pl/521344,pozar-domu-doktora-w-zakopanem-strazacy-wrocili-na-miejsce