Sienkiewicz zareagował na zarzuty TV Republika. Mocna odpowiedź ministra
TV Republika zastanawia się, co było w tajemniczym woreczku
– W sieci trwa dyskusja, co znajdowało się w woreczku, który polityk wyjął z kieszeni swojej marynarki w trakcie posiedzenia Sejmu i czy to coś mogło mieć wpływ na podejmowane przez niego decyzje – zapowiedziała kontrowersyjny materiał Danuta Holecka.
– Partyjny kolega Bartłomieja Sienkiewcza, Arkadiusz Myrcha napisał, że polityk jest wzmocniony, gdyż przepadł wniosek o wotum nieufności. Pytanie, czy Sienkiewicz wzmocniony był tylko tym faktem? – zastanawiał się na początku materiału Adrian Borecki.
Następnie widzom pokazano serię wpisów w mediach społecznościowych, które sugerowały, że minister kultury mógł sięgnąć do kieszeni po narkotyki. "Czy to jest kreda i kadzidło? Czy to jest proszek do prania? Nie sądzę" – napisał poseł Konfederacji Krzysztof Mulawa.
"Co minister Sienkiewicz wyjął z kieszeni? Konstytucję w proszku" – stwierdził z kolei dziennikarz wPolsce.pl Stanisław Janecki.
Dziennikarzowi TV Republika udało się dotrzeć do samego zainteresowanego i spytać o to, co robił na sali plenarnej. – Żułem kości swoich wrogów – odpowiedział krótko Bartłomiej Sienkiewicz.
Wniosek PiS poległ
Sprawą, która z pewnością rozsierdziła dziennikarzy TV Republika, których spora część pracowała w TVP za rządów Prawa i Sprawiedliwości, było środowe głosowanie w sprawie wniosku o wotum nieufności dla ministra kultury.
W głosowaniu Sejm zdecydował, że minister kultury pozostanie na stanowisku. Za jego odwołaniem było jedynie 194 posłów. Przeciwko wnioskowi opowiedziało się 241 członków izby niższej, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Głosowanie poprzedziła gorąca dyskusja. – Wszystkie działania podejmowane przez pułkownika Sienkiewicza w sprawie mediów publicznych są nielegalne. Nie miał pan prawa wprowadzać zmian w zarządach ani radach nadzorczych TVP, PR i PAP – grzmiał Mariusz Błaszczak w Sejmie.
– Musimy mieć jasność, o co toczy się spór. To nie jest spór o kształt mediów publicznych. Istota tego sporu zawiera się w dwóch nazwiskach: Adamowicz i Filiks. Paweł Adamowicz i Mikołaj Filiks – odpowiedział szef resortu kultury. Jak wskazał, "na tej sali siedzą ludzie, którzy tworzyli ten system i ci, co są najbliższymi ofiar".
Dalej mówił, że "jako minister kultury miałem wybór: wejść na trwającą miesiące, albo nawet lata drogę ustawodawczą, żeby ten hejt mógł się jeszcze sączyć, albo zakończyć to od razu".
– Działając w stanie wyższej konieczności, podjąłem działania w ramach prawa i weryfikowalne – poinformował.