"Jak najwięcej Kaczyńskiego i będzie po nich". Co się stało z "wielkim strategiem PiS"?
– Myślę, że dziś PiS jest na równi pochyłej, choć nie można bagatelizować środowiska Zjednoczonej Prawicy. Ten objazd jest desperacką próbą ratowania się w momencie, gdy Polacy widzą, że straszenie, m.in. odbieraniem przez Donalda Tuska świadczeń takich jak 800+, czy 13. emerytura, były kłamstwem wyborczym ze strony PiS – reaguje w rozmowie z naTemat Michał Braun radny z Kielc.
To od Kielc i Lublina – na ponad trzy miesiące przed wyborami samorządowymi – Jarosław Kaczyński zaczął w ostatni weekend szumnie zapowiedziany objazd Polski przez polityków PiS. W tym czasie Beata Szydło była w Krakowie i Rzeszowie, Mateusz Morawiecki w Katowicach i Łodzi, Jacek Sasin w Poznaniu.
Tak zaczęło się ogólnopolskie wmawianie ludziom, że teraz w Polsce jest źle i że Tusk realizuje scenariusz pisany w Brukseli.
– Ten objazd specjalnie nic nie wnosi, niczego nowego przed wyborami samorządowymi nie promuje, niczego nowego nie pokazuje – komentuje z lokalnej perspektywy Michał Braun.
– Wynik wyborów pokazał, że ta narracja się nie sprawdza. Ba, ona była jedną z przyczyn ogromnej frekwencji i dziś działa na Polaków motywująco do bycia przeciwko PiS. Moim zdaniem podbijanie jej ma pewnie na celu uratowanie żelaznego elektoratu, natomiast on będzie odpływał od PiS. Myślę, że będzie się zmniejszał. Starsi wyborcy zobaczyli, że Tusk wcale nic im nie zabiera. A dla młodych narracja Kaczyńskiego nie jest przekonująca – uważa.
Rafał Chwedoruk, politolog z UW komentuje: – Myślę, że strategicznego wpływu ten objazd PiS po Polsce nie będzie miał znaczenia. To, co robi w tej chwili PiS to dramatyczne ratowanie się w perspektywie wyborów samorządowych. Zawsze PiS wypadał w nich dużo słabiej niż w wyborach ogólnokrajowych. Jeśli teraz nie nastąpi elementarna mobilizacja w szeregach PiS, to może dojść do katastrofy. Można sobie wyobrazić utratę wszystkich sejmików województw przez PiS, bo to, że w miastach będzie fatalnie, to jasne.
Politolog: To nic już nie da
Część Polaków kpi z tego, że PiS ruszył w Polskę. A część skupia się głównie na Jarosławie Kaczyńskim, który zalicza kolejne wpadki i swoimi wypowiedziami wywołuje niedowierzanie.
Pomijając zaskakujące wypowiedzi o torturach, o Sejmie, którego nie ma, o tym, że "prawo to po prostu wola Tuska", czyli "mamy do czynienia z czymś w rodzaju absolutyzmu" itp. Kaczyński w Kielcach ogłosił jeszcze:
Będziecie państwo mieli telewizję taką dużo, dużo większą. No nie taką, jak publiczna, bo ona parę miliardów rocznie kosztowała, i takich pieniędzy to my z całą pewnością nie zdobędziemy, ale będzie telewizja taka znacznie bogatsza niż Republika.
– Wypowiadanie wojny TV Republika jest w tym momencie dla mnie zupełnie niezrozumiałe, a w Kielcach prezes PiS zapowiedział, że będą tworzyć konkurencję dla niej. To pokazuje, jak nienawidzą wszystkiego, czego w pełni nie kontrolują – mówi radny.
I jakby zatrzymali się w czasie.
– Problem Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że nawet gdyby zmienił narrację i zaczął uprawiać politykę trochę bardziej przypominającą PiS z 2019 roku, to nic już to nie da. To, co robi w tej chwili to ratowanie istnienia i jedności partii poprzez radykalizację. To próba pokazania, że Jarosław Kaczyński jest jedynym politykiem, który kontroluje chociaż fragment rzeczywistości na prawicy. O nic więcej w tym nie chodzi – komentuje Rafał Chwedoruk.
– Jeśli to się nie uda, jeśli wynik w wyborach samorządowych będzie tak zły, na jaki się zanosi, to oznacza, że Jarosław Kaczyński i jego otoczenie mogą utracić kontrolę nad procesem sukcesji władzy w PiS. I wtedy wszystko może pójść na żywioł – dodaje.
"Kaczyński ciągnie PiS na dno"
Chyba wszyscy, również w PiS, po cichu analizują, czy Jarosław Kaczyński tą radykalizacją pomoże PiS, czy wręcz przeciwnie, czy szkodzi swojej partii, czy ją ośmiesza i czy nie powinien odejść. Ale niektórzy po drugiej stronie sceny politycznej wręcz biją mu ironicznie brawo.
"No i super! Niech idą w tę stronę. Jak najwięcej Kaczyńskiego na żywo i będzie po PiSie", "I dobrze, niech ciągnie cały PiS w dół", "Z naszego punktu widzenia, to jest dobra strategia" – drwią użytkownicy X.
Komentują, że nie rozumieją, jak w PiS mogą nie widzieć, że swoim zachowaniem Kaczyński ich ośmiesza.
Ktoś stwierdził na dawnym Twitterze: "Kaczyński jest niczym czarna dziura, która pochłonie cały PiS w polityczny niebyt. Ten pisowski stateczek tonie z kapitanem, który ciągnie go na dno. Nie przeszkadzajmy mu w tym".
Inni: "Przecież już nawet w PiS mają go dość, tylko nie mają co z nim zrobić. Przecież on ciągnie tę partię na dno", "Nawet politycy PiS widzą, że Kaczyński bije głową w mur i pcha partię w przepaść".
"Im więcej Kaczyńskiego, tym prezes będzie wzmacniał się wewnętrznie, ale partia zacznie tracić zewnętrznie" – ocenił publicysta "Rzeczpospolitej" Jacek Nizinkiewicz.
"Żeby prezesa PiS było jak najwięcej"
– Myślę, że z punktu widzenia obecnej koalicji rządzącej to bardzo dobrze, żeby prezesa PiS było jak najwięcej – podchwytuje żartobliwie te komentarze radny Michał Braun. Przyznaje, że w tym kontekście prezesowi PiS można nawet kibicować.
Czy lokalnie bardzo widać, że Jarosław Kaczyński ciągnie swoją partię na dno?
– Tak myślę. Do tej pory wszystkie jego wpadki, czy wypowiedzi, które były nie do przyjęcia w nowoczesnym, europejskim kraju, były w jakiś sposób tłumaczone i tuszowane przez media publiczne. Do bardzo wielu Polaków w ogóle one nie docierały. Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Dziś Polacy bardzo dokładnie będą słyszeć, co publicznie mówi prezes Kaczyński. Kiedy zobaczą, kim naprawdę jest ten człowiek, będą mogli wreszcie wyrobić sobie odpowiedni zdanie na jego temat. A to zdanie na pewno nie będzie dobre – odpowiada Michał Braun.
Dodaje: – Dziennikarze w sposób rzetelny powinni informować o tym, co opowiada prezes Kaczyński. I myślę, że samo w sobie to rzetelne pokazywanie tego, co się dzieje na spotkaniach z politykami PiS, i co jest reprezentowane przez prezesa, wystarczy, żeby sondaże PiS zaczęły pikować w dół.
Rafał Chwedoruk tak komentuje "im więcej Kaczyńskiego":
– Interesy różnych graczy są w koalicji odmienne. Szczególnie dla PO i Donalda Tuska obecność Jarosława Kaczyńskiego i jego wypowiedzi są korzystne, bo dodatkowo wzmacniają pozycję PO. Można powiedzieć, z perspektywy interesów Donalda Tuska: chwilo trwaj. Sytuacja idealna. PiS słaby jak nigdy, a Jarosław Kaczyński obecny w bieżącej polityce jak rzadko kiedy.
Krótkoterminowo wszyscy, po stronie obecnie rządzących, mają interes w tym, żeby PiS dalej brnął. Ale długoterminowo stosunek do tego, co może stać się z PiS i z elektoratem prawicy jest w poszczególnych partiach trochę inny. Dla Trzeciej Drogi może to być szansa na pozyskanie umiarkowanych wyborców prawicy.
Jednak politolog nie powiedziałby, że Kaczyński ciągnie swoją partię w dół.
– Powiedziałbym, że z Jarosławem Kaczyńskim PiS przetrwa i będzie trwało. Tyle tylko, że rzeczywistość będzie się zmieniała. I to, co dzisiaj jest trwaniem w opozycji, ale na wysokim poziomie poparcia, już za kilka miesięcy będzie trwaniem na średnim poziomie poparcia. A gdyby miało trwać jeszcze dłużej, będzie redukcją poziomu średniej wielkości partii. Nie można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński ciągnie partię w dół. Ja bym powiedział, że jego obecność powoduje, że PiS tkwi w tym samym miejscu – mówi.
– Czasem stabilizator staje się balastem. I PiS jest w tej paradoksalnej sytuacji, że coś, co stabilizuje istnienie tej partii, uniemożliwia jej rozwój. A brak tego rozwoju będzie oznaczał nieuchronnie w ciągu kilku lat dramatyczną walkę o utrzymanie statusu partii nr 2 – komentuje Rafał Chwedoruk.
"Dotychczasowy model uprawiania polityki PiS jest niemożliwy"
O tym, jakie zmiany PiS powinien uwzględnić, to temat rzeka. Wiadomo, że nie dotarł do ludzi młodych. Ale politolog mówi też o programie. Przypomina choćby politykę historyczną, która zupełnie nie przyciąga młodych, a z przedmiotu HiT nabijają się wszyscy. Mówi, że PiS musi wyjść z myślenia o świecie, który ukształtowały doświadczenia lat 90.
– W tym momencie jest jasne, że cały dotychczasowy model uprawiania polityki PiS jest niemożliwy. Mam satysfakcję, że w 2019 roku, w wieczór wyborczy powiedziałem, że to ostatnie wybory, które PiS wygrał tym sposobem uprawiania polityki i z takim zapleczem społecznym. Nie można docierać do różnych grup wiekowych, mając program atrakcyjny głównie dla części pokolenia 60+. Jeśli ma się zaplecze na polskiej wsi, to nie można być eurosceptycznym. W polityce trzeba czasem twardo z czegoś zrezygnować. W konsekwencji oznacza to również reformę przywództwa i treści programu – mówi prof. Chwedoruk.
Tu przypomina czasy Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, gdy po latach porażek Labourzystów, pojawił się Tony Blair i Partia Pracy kompletnie zmieniła twarz.
Wtedy odnieśli jeden z największych sukcesów. Choć dla wielu zwolenników tradycyjnych labourzystów oznaczało to absolutną zdradę ideową i rezygnację z wielu podstawowych dla nich postulatów. PiS jest dokładnie w takiej sytuacji. Jeśli chce mieć szanse na to, żeby się zmienić, musi zrezygnować z wielu absolutnie fundamentalnych do tej pory kwestii.
"Pytanie, kiedy i jak Kaczyński będzie odchodził"
Jak pokazał niedawny sondaż SW Research dla "Rzeczpospolitej", 47 proc. badanych Polaków uważa, że odejście Jarosława Kaczyńskiego na polityczną emeryturę byłoby dobre dla Polski.
Czy byłoby to dobre dla PiS?
– To pewnie jest główny dylemat w strukturach tej partii, czy PiS szybciej się rozsypie przez Kaczyńskiego, czy w momencie, gdyby Kaczyńskiego odwołano. Podejrzewam, że w momencie próby zmiany prezesa, będzie tak wiele osób, które chciałyby zająć jego miejsce, że wpłynie to tylko destrukcyjnie na tę partię – uważa Michał Braun.
Pytanie, czy i jak Kaczyński szkodzi samu PiS wraca jak bumerang. Rafał Chwedoruk mówi, że w PiS mają tego świadomość.
– To jest takie pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Mamy do czynienia z błędnym kołem. Bez Jarosława Kaczyńskiego PiSu by nie było. Nie ma wątpliwości, że wielokrotnie, bez obecności tego polityka ta formacja by się rozpadła, choćby po wyborach 2011 – wskazuje.
Do tej pory to przywództwo było bezalternatywne i wszelkie próby odsunięcia Jarosława Kaczyńskiego doprowadziłyby do katastrofy. Warto zwrócić uwagę, że swoje najlepsze lata PiS przeżywał wtedy, kiedy Jarosław Kaczyński znalazł się trochę z tyłu i przestał uczestniczyć w codziennych połajankach sejmowych.
Teraz, jak mówi politolog, PiS doszedł do mitycznego szklanego sufitu, i to na poziomie niższym niż Fidesz Viktora Orbana.
– W tym momencie doszliśmy do przełomowej chwili. Tak jak obecność Jarosława Kaczyńskiego jako faktycznego lidera PiS była niezbędna do trwania tej partii, tak w tej chwili jest jasne, że odejście z tej funkcji jest nieuchronne, a cała walka toczy się o to, kto będzie kontrolował ten proces, kiedy on się dokona i co w zamian. Nie ma pytania "czy". Tylko jest pytanie "kiedy i jak" Jarosław Kaczyński będzie odchodził – uważa.
Spekulacje, spekulacjami, ale przypomina, że gdy przez Polskę przechodziła burza wokół Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, Mateusz Morawiecki powiedział, że chciałby kandydować na szefa PiS.
– Moim zdaniem ta wypowiedź świadczy o tym, że tam już wszyscy widzą, że statek na jest w pełni rozchwiany na wzburzonych falach. I że wszystko może się zdarzyć. Wcześniej politycy PiS raczej unikali takich manifestacji. To pokazuje, że wszyscy tam zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. I nawet słabsi zawodnicy poczuli wiatr historii w plecach, nie dlatego, że PiS rośnie, tylko dlatego, że jego kierownictwo, w tym prezes partii, są słabi jak nigdy od momentu powstania PiS – mówi.
Czytaj także: https://natemat.pl/539039,lewicka-szalenstwa-pana-kaczynskiego-chec-zemsty-bedzie-go-napedzac