"Kaczyński ma do takich facetów słabość". Były premier komentuje wybór prezesa PiS
Tobiasz Bocheński kandydatem Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta Warszawy
Pierwsza tura wyborów samorządowych odbędzie się 7 kwietnia, a druga 21 dnia miesiąca. To oznacza, że już za kilka tygodni wybierzemy reprezentację do gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich.
Będziemy musieli także ustanowić włodarzy miast i miasteczek. Jarosław Kaczyński już ogłosił, że w wyborach na prezydenta Warszawy Prawo i Sprawiedliwość reprezentować będzie były wojewoda łódzki, Tobiasz Bocheński.
– To może być latarnia, która oświetli ten mocno zaciemniony krajobraz naszego kraju. Wierzę, że tak będzie – zarekomendował w minioną sobotę Kaczyński.
Równolegle Bocheński już ogłosił swoją pierwszą obietnicę wyborczą. Jest nią stworzenie aplikacji dla warszawiaków do "głosowania, zabierania głosu i współkreowania swojego miasta".
– Prezydent Warszawy odpowiada za ogromną liczbę ważnych dla każdego z nas spraw. To nie tak, że źle zaplanowany remont, wycinka drzew w naszym sąsiedztwie czy chaos architektoniczny, urbanistyczny, estetyczny miasta, to dzieło anonimowych urzędników. To wszystko są zadania i odpowiedzialność włodarza miasta – powiedział.
"Jarosław Kaczyński lubi takich chłopców-bajerantów"
Teraz kandydaturę Bocheńskiego skomentował Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier w rozmowie z Onetem ocenił, że Kaczyński znalazł sobie kolejnego wiernego polityka, który będzie realizował jego interesy.
– Widziałem, że strasznie się miota, że jest kompletnie niesamodzielny, że podejmuje decyzje w oparciu tylko i wyłącznie o interesy PiS-u – powiedział.
– Poza tym, Jarosław Kaczyński lubi takich chłopców-bajerantów, którzy ładnie mówią i czarują. Takim przykładem był przecież wcześniej Daniel Obajtek. Kaczyński ewidentnie ma do takich facetów słabość – dodał.
Co więcej, według Marcinkiewicza kandydatura Bocheńskiego mogła wyjść nie z inicjatywy prezesa PiS, a z inicjatywy jego bliskiego przyjaciółki. – Myślę, że była to Janina Goss z Łodzi, która poznała Bocheńskiego. Właśnie w ten sposób ten pan został wojewodą łódzkim, a potem warszawskim – skomentował.