Tyle ma kosztować zwolnienie córki Thun. Pracowała w ministerstwie zaledwie jeden dzień
Ta sprawa miała doprowadzić do tarcia w Koalicji 15 października. W połowie stycznia w Ministerstwie Cyfryzacji na stanowisku wicedyrektorki została zatrudniona córka Róży Thun, europosłanki Trzeciej Drogi-Polski 2050. Jak podała "Gazeta Wyborcza", w kierowanym przez Krzysztofa Gawkowskiego resorcie miała przepracować jeden dzień, a decyzję o jej zwolnieniu podjął osobiście Donald Tusk.
Maria Thun dostała pracę w Centralnym Ośrodku Informatyki, które podlega pod resort cyfryzacji. Jego wiceministrem jest Michał Gramatyka z Trzeciej Drogi-Polski 2050. Kiedy premier się o tym dowiedział, miał "wpaść w złość" i uznał, że trzeba będzie całą sprawę "odkręcić".
Donald Tusk kazał zwolnić córkę Róży Thun po jednym dniu. Taką dostanie odprawę
Jedyną "wadą" Marii Thun miało być to, że jest córką europosłanki Polski 2050. Tusk miał uznać, że jej zatrudnienie zostanie źle opisane w mediach, które przedstawią to jako przejaw nepotyzmu.
Według ustaleń Onetu sprawa ma także drugie dno, ponieważ Maria Thun ma w kontrakcie zapis o tym, że przy zwolnieniu należy jej się spora odprawa i okres wypowiedzenia. Portal podaje, że córka byłej polityczki PO do tej pory nie została zwolniona (jest w "swoistym zawieszeniu"), bo nikt w ministerstwie nie wie, jak to zrobić.
Zgodnie z prawem pracy powinna otrzymać wypowiedzenie, ale nie wiadomo, co wpisać jako powód. Wysokość odprawy, jaką ma otrzymać z ministerstwa, też robi wrażenie.
Jak czytamy, pensja Thun wynosi 42 tys. zł brutto miesięcznie. Do tego miała wynegocjować, by w razie zwolnienia jej odprawa wynosiła równowartość sześciu pensji, czyli w sumie 252 tys. zł brutto. Do tego należy jej się przynajmniej jedna pełna pensja, ponieważ za chwilę minie miesiąc od zatrudniania. A to oznacza, że zwolnienie Marii Thun będzie kosztowało blisko 300 tys. zł.
Ministerstwo Cyfryzacji nie odpowiedziało na pytania Onetu, w jaki sposób i kiedy zostanie rozwiązana umowa o pracę z Thun.
Koalicjanci Tuska o zwolnieniu Marii Thun: "Daleko idące wątpliwości"
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, całe zamieszanie w ubiegłym tygodniu skomentowali liderzy Trzeciej Drogi – marszałek Sejmu Szymon Hołownia i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.
– Trzeba zachować bardzo daleko idącą ostrożność. Ta sytuacja, pomimo kompetencji, budziłaby daleko idące wątpliwości – powiedział w Radiu ZET szef PSL. – Najbliżsi członkowie rodzin tych, którzy sprawują funkcje publiczne, często ponoszą ciężar tego, że nie mogą się aktywizować w działaniu – dodał.
Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił też, że istnieją "określone standardy i wartości, które są ważne" dla koalicjantów. – Transparentność jest potrzebna – zaznaczył minister obrony narodowej.
– Na pewno zrywania koalicji z tego powodu nie będzie – zapewnił z kolei Szymon Hołownia. Jego słowa są o tyle ważne, że chodzi o córkę europosłanki z jego ugrupowania, a nieoficjalnie wśród polityków Polski 2050 słychać głosy, że to była zemsta Donalda Tuska na Róży Thun, która przez lata była związana z PO, ale w 2021 roku zmieniła barwy partyjne.
– Szkoda, że taki fachowiec nie będzie pracował dla polskiego państwa – dodał marszałek Sejmu, komentując zwolnienie Marii Thun. Dopytywany przez dziennikarzy, czy nie była to zemsta premiera, odparł, że tak nie uważa.