Joanna Kurska sypie pozwami. Tym razem chodzi o sprawę z rzekomą łapówką
Niedawno spore zamieszanie wywołała postać Joanny Kurskiej. Wszystko za sprawą przecieków dotyczących jej wynagrodzenia za czasów pracy w TVP. Nie minęło wiele czasu, a na horyzoncie jest już kolejna afera z udziałem byłego szefostwa publicznego nadawcy.
Wszystko za sprawą artykułu Newsweeka, na którego łamach jeden z zakontraktowanych producentów telewizyjnych przyznał się do wręczenia łapówki w wysokości pół miliona złotych.
Ryszard Krajewski, nie posiadając stuprocentowej pewności, zaczął spekulować, do kogo jego zdaniem mogły trafić pieniądze. Wśród podejrzewanych przez niego osób znalazło się nazwisko małżonki byłego prezesa Telewizji Polskiej, Jacka Kurskiego.
Joanna Kurska szykuje kolejny pozew. Tym razem chodzi o przyjęcie łapówki
"Edyta Podleś przyszła do mojego mieszkania, które mieściło się nad oddziałem mojego banku. Chwilę wcześniej wypłaciłem pół miliona złotych. Nie było tego dużo – 10 plików po 100 banknotów pięćsetzłotowych. Dałem jej, mówiąc tylko, by nikomu nie przekazywała pieniędzy, dopóki nie podpiszę umowy z TVP na 'Va banque'. Na pewno pieniądze dostał Tomasz Klimek. Podejrzewam, że drugą osobą była Joanna Klimek (obecnie Kurska – red.). Tym, który się wycofał, był moim zdaniem Stanisław Bortkiewicz" – czytamy we wspomnianym artykule.
Jak się okazało, wspomniany producent telewizyjny miał złożyć do prokuratury stosowne zawiadomienie. Mimo wszystko nie trzeba było długo czekać, by wywołana do tablicy Joanna Kurska zabrała głos. W relacji na Instagramie odparła zarzuty, podkreślając przy tym, że Ryszard Krajewski w przeszłości miał szantażować władze TVP zarzutami o łapówkarstwo. W ten sposób miał domagać się sprzyjających warunków współpracy.
"W artykule "Newsfejka" ("Newsweeka" – przyp. red.) "Łapówka w TVPiS?" niejaki Krajewski opowiada, że podejrzewa, iż część tytułowej łapówki trafiła do mnie. Oświadczam, że nigdy nie wzięłam od nikogo żadnej łapówki. Nie znam Krajewskiego, nie wiem, jak wygląda (przekonam się dopiero w sądzie), ale wiem, że to nie Krajewski zawiadomił prokuraturę teraz, tylko mój mąż zrobił to wobec Krajewskiego już 3 lata temu" – rozpoczęła Kurska.
W kolejnej części swojego oświadczenia była szefowa "Pytania na Śniadanie" opowiedziała o tym, jak wspomniany producent miał szantażować ówczesne władze Telewizji Polskiej. Mało tego, Kurska zacytowała jedną ze współpracownic Krajewskiego.
"Krajewski szantażował wtedy jednego z dyrektorów TVP, że jak nie dostanie lepszych warunków zlecenia na produkcję teleturnieju "Va Banque", to będzie szkalować szefostwo telewizji opowiadaniem o łapówce, której beneficjentem miałby być prezes TVP i szef Biura Spraw Korporacyjnych. Dlatego został potraktowany jak szantażysta (…) W prokuraturze Krajewski wszystkiemu zaprzeczył. Sprawę zamknięto. 'To człowiek, który ma długi i zrobi dla pieniędzy wszystko, żeby mieć program w TVP' - powiedziała mi Edyta Podleś, współpracownica Krajewskiego" – kontynuowała.
Joanna Kurska nie ma wątpliwości co do tego, kto stoi za kolejnymi oskarżeniami pojawiającymi się w mediach. Wspomniała o uzurpatorach z TVP, którzy "próbują zdyskredytować poprzednie kierownictwo". Na koniec swojego oświadczenia żona Jacka Kurskiego dała do zrozumienia, że nie zamierza tego tak zostawić i ponownie wkroczy na drogę sądową.
"Najwyraźniej targują się z szantażystą, że jeśli chce produkować dla TVP, to musi fałszywie zeznawać w prokuraturze przeciw nim (...) Niezłe bagno. Krajewskiego, Krysiaka oraz Sekielskiego, naczelnego Newsfejka pozywam do sądu za zniesławienie" – podsumowała.
Przypomnijmy, że niedawno Joanna Kurska opublikowała fragment pisma przedprocesowego, w którym pozwała Telewizję Polską oraz Pawła Płuskę, szefa programu informacyjnego "19:30" o ochronę dóbr osobistych w związku z nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi jej wynagrodzenia za czasów pracy u publicznego nadawcy.
Kurska miała zasięgnąć porady prawnej w amerykańskiej kancelarii specjalizującej się w sprawach mediów w kontekście swojego pozwu. Od swojego prawnika miała otrzymać opinie, że "poziom hejtu, z jakim się spotkała w Polsce, jest bezprecedensowy na skalę światową". W związku z tym żona Jacka Kurskiego domaga się od TVP odszkodowania wynoszącego 100 tysięcy złotych.