Burza po decyzji Hołowni ws. aborcji. Co na to jego posłowie? Te opinie mogą zaskoczyć
– Chciałabym uspokoić kobiety. To temat, który od 30 lat budzi w Polsce ogromne emocje. W tej chwili mamy najbardziej drakońskie prawo, nie tylko w Europie, ale jedno z najbardziej drakońskich na świecie. Chcielibyśmy je szybko zmienić, ale mamy układ sił politycznych, jaki mamy. Poczekajmy jeszcze chwilę. Po to, żeby zrobić to w sposób metodyczny, mądry, realny, skuteczny. Żeby procedowanie tych ustaw zliberalizowało obecne prawo. Żebyśmy zrobili krok do przodu – mówi naTemat Izabela Bodnar, posłanka 2050.
Mówi o sobie, że należy do liberalnego skrzydła partii, w którym są i posłanki i posłowie. Są za tym, żeby zliberalizować prawo aborcyjne do 12. tygodnia.
Posłanka: Broń Boże, nie będziemy tego blokować
– Jesteśmy zdeterminowane. Wszystkie chciałybyśmy, by to się odbyło szybko. Jesteśmy nowoczesnymi kobietami, matkami, sama mam córki nastolatki. Zrobimy wszystko, by zawalczyć o prawa kobiet. Żeby w Polsce zlikwidować to drakońskie prawo, które jest już wbrew mentalności kraju – demokratycznego, cywilizowanego, który leży w centrum Europy. Mamy ogromną determinację, żeby to zmienić. Zastanawiamy się jednak w jaki sposób to procedować, by skutecznie zrobić krok do przodu. W takiej konfiguracji politycznej, jaką mamy obecnie – mówi.
Mówi, że w partii nie ma dyscypliny partyjnej. Mają ten komfort, że każdy głosuje zgodnie z własnym poglądem na ten temat.
Podkreśla: – Broń Boże, nie będziemy tego blokować. Chcemy tylko, żeby teraz nie wylać dziecka z kąpielą. By te ustawy po prostu nie trafiły do kosza. I żebyśmy z wielkiej nadziei i wielkiego zrywu, nagle nie poczuli rozczarowania i rozgoryczenia, że coś po drodze poszło nie tak. Lepiej poczekajmy jeszcze chwilę i zróbmy to w efektywny sposób.
Izabela Bodnar sama ma kilka dodatkowych propozycji. Mówi, że chciałaby, aby w Polsce było tak jak w Niemczech, czy w Irlandii: – Żeby państwo zaopiekowało się kobietą w ciąży, która rozważa aborcję z różnych przyczyn. Żeby kobieta miała wsparcie psychologów, ginekologów, żeby nie była zostawiona samej sobie, żeby nie bała się i wiedziała, że może liczyć na systemowe wsparcie. To jest moja osobista misja, którą chciałabym na gruncie komisji wypromować.
"Nawet w piątek jesteśmy w stanie się tym zająć"
Rozmawiamy dzień po tym, jak marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu nie podda projektów ustaw aborcyjnych pod obrady. Powód? Kampania wyborcza. – Podjąłem decyzję, że projekty aborcyjne będą procedowane po pierwszej turze wyborów samorządowych 11 kwietnia – powiedział na antenie TVN24.
Początkowo Sejm miał się nimi zająć w czwartek. Wniosek w tej sprawie złożył Włodzimierz Czarzasty, ale uzyskał poparcie jedynie Moniki Wielichowskiej i Doroty Niedzieli. Przeciw byli Szymon Hołownia, Piotr Zgorzelski i Krzysztof Bosak.
W kraju wybuchła burza. Na Hołownię lecą gromy. Decyzja spotkała się z lawiną komentarzy zaskoczonych kobiet, krytycznych publicystów, wściekłych polityków i polityczek Lewicy. Głos zabrał były prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Donald Tusk.
– Koncertowo marnuje potencjał. Z fajnego, otwartego polityka, który był gwiazdą, przeskoczył na pozycję wąsatego dziadersa. I już zraził kluczowe grupy, które dały koalicji zwycięstwo, czyli kobiety i młodych – oceniła politolog prof. Renata Mieńkowska-Norkiene.
W dodatku w tym samym czasie opublikowano sondaż Ipsos dla TOK FM i Oko.press, z którego wynika, że aż 89 proc. głosujących na koalicję Polski 2050 Szymona Hołowni i PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza opowiada się za zmianą pozwalającą na aborcję do 12. tygodnia ciąży.
Na prawicy szybko zaczęło się grzanie "awanturą w koalicji" z powodu aborcji.
Wiadomo, że Hołownia osobiście nie jest zwolennikiem liberalizacji prawa aborcyjnego. W co może grać?
– Jego decyzja wynikała z jego pragmatyzmu. Podjął ją w momencie, gdy nie było jeszcze dogadane z naszymi koalicjantami, żeby solidarnie zagłosować nad wszystkimi projektami ustaw, aby zostały przekazane do komisji. Bał się ryzykować, że te ustawy trafią do kosza. Trochę wziął na siebie ten atak, ale też dlatego, żebyśmy mieli czas, aby z dogadać się koalicjantami i wszystkie cztery projekty przekazać do dalszych prac – tłumaczy Hołownię posłanka Bodnar.
Czy sama, jako kobieta i zwolenniczka liberalizacji, nie była zawiedziona, że dyskusja nagle została przełożona?
– Na klubie patrzyłam mu w oczy. Widzę, że naprawdę mówi o tym z troską. I naprawdę chciałby zrobić realny krok w sprawie aborcji, choć niekoniecznie sam podejmując decyzję o liberalizacji do 12. tygodnia. Teraz uznał, że granie aborcją prawdopodobnie podsycałoby nastroje przedwyborcze, a na koniec i tak nic by to nie dało. Dociera do mnie ten argument, że jeśli ustawy miały trafić do kosza, to trochę szkoda tej naszej nadziei, że coś teraz w tej kwestii zmienimy – odpowiada.
– Ale jeszcze wszystko możliwe. Wszystko jest na stole. Szymon Hołownia zapowiedział, że jeśli wszystkie kluby parlamentarne dogadają się, jeśli zgodnie zagłosują za przekazaniem czterech projektów do komisji i nie będzie zwalczania się między sobą, wtedy nawet w piątek jesteśmy w stanie się tym zająć – mówi posłanka.
"Nie ma żadnych blokad ze strony Polska 2050"
W Polska 2050 widać niemałe emocje wokół tego tematu.
– Oczywiście, że budzi to emocje, bo to ważna sprawa. Ale mamy o tym rozmawiać w ogniu kampanii wyborczej, wśród koalicjantów, którzy nie mają wspólnego stanowiska nawet co do dalszego rozpatrywania tych projektów? To obudzimy się z tym, że wszystkie te projekty wylądują w koszu. Tak by się stało, gdyby Szymon Hołownia nie podjął takiej decyzji – reaguje Michał Gramatyka, wiceminister cyfryzacji.
Z punktu widzenia polityków Hołowni sprawa wydaje się bardzo prosta.
– Nie ma żadnych blokad ze strony Polski 2050, żeby zająć się tematem aborcji. Natomiast uważamy, że jeżeli nie przejdą wszystkie projekty aborcyjne do drugiego czytania, to będzie oznaczało, że PiS wygrywa ze swoją narracją i swoim zakazem aborcji, które wyrokiem swojego trybunału wprowadziło. Sprawa jest jasna. Chcemy, żeby wszystkie projekty aborcyjne trafiły do drugiego czytania – mówi poseł Polska 2050 Bartosz Romowicz.
Czyli zarówno my, Polska 2050 i PSL, zagłosujemy za projektem Lewicy, żeby przeszedł do drugiego czytania. Ale też oczekujemy, że Lewica zagłosuje za naszym projektem o referendum. Jeżeli będzie taka publiczna deklaracja, a nie robienie polityki i show, jak obecnie się to odbywa ze strony Lewicy, to wtedy będziemy ten temat procedować.
Podkreśla: – Wszyscy posłowie Polski 2050 zagłosują za wszystkimi projektami, żeby przeszły do drugiego czytania.
Sama Lewica i jej reakcje na decyzję Hołowni budzi nie mniejsze emocje.
"Nie idziemy na żadną wojnę z Lewicą"
Michał Gramatyka sugeruje: – Proszę zapytać kogokolwiek z Lewicy, czy zagłosuje za skierowaniem naszego projektu do komisji. Moim zdaniem atakując marszałka, przekraczają zasady parlamentarnego prowadzenia dyskusji. Swego czasu sami byli przecież gorącymi orędownikami referendum w tej sprawie.
Lewica chce już, szybko, natychmiast, zgodnie z wyborczymi obietnicami. Wiele kobiet na to liczyło.
– Jak to "szybko"? Szybko to pan prezydent zawetuje taką ustawę. A jeśli nawet cudem ktoś go zmusi, by ją podpisał, to zaraz znajdzie się 50 posłów PiS, którzy skierują prawo do Trybunału Konstytucyjnego. Na tym kończy się "szybkie" procedowanie w takich sprawach. Dla nas to nie jest wyborczy spektakl, tylko walka o prawa kobiet. My chcemy zmienić prawo. A prawo, w mojej ocenie, możemy zmienić tylko przez referendum – reaguje Michał Gramatyka.
– Naprawdę chcemy z tego zrobić paliwo wyborcze? To nikomu ani niczemu nie służy. Może oprócz Lewicy – dodaje jeszcze.
Bartosz Romowicz uważa, że w ten sposób Lewica walczy o wynik w wyborach samorządowych.
– Lewica walczy w wyborach samorządowych i nigdy nie była wielkim graczem w tych wyborach. Będzie wiła się na lewo i prawo. Chce w kampanii grać tematami światopoglądowymi, a nie samorządowymi – uważa.
Ale zaraz zastrzega:
– Nie idziemy na żadną wojnę z Lewicą, bo jesteśmy koalicjantami. Ale też nie będziemy grać w koalicji tak, jak kilka posłanek z Lewicy będzie sobie życzyło. To koalicja programowa. Od początku było wiadomo, że światopoglądowo będzie różna, że w takich sprawach nie będziemy się zgadzać. Tylko róbmy to w sposób cywilizowany. Nie róbmy z tego show i polityki. Ustalmy poza kamerami, jaki będzie sposób postępowania, a nie wychodzimy na mównicę czy chodzimy do programów śniadaniowych i robimy show.
A może to walka wyborcza Hołowni?
Przepychanka z Lewicą to jedno. Ale w sieci pojawiły się też teorie, że Szymon Hołownia, przekładając termin, sam miałby prowadzić wyborczą grę – by przejąć wyborców PiS, których w niektórych regionach traci partia Jarosława Kaczyńskiego.
Ta teoria spotyka się z ostrym sprzeciwem w Polska 2050.
Lokalnie od działaczy Polska 2050 słyszymy, że w wyborach samorządowych kwestie światopoglądowe ludzi nie obchodzą.
– To nie jest temat samorządowy. To nie o to chodzi. Chodzi raczej o możliwość spokojnej dyskusji na ten temat, niepodyktowanej kalendarzem wyborczym – ucina dyskusję jeden z lokalnych polityków.
– Proszę mi wierzyć, ja naprawdę nie mam czasu się tym zajmować. Wydaje mi się, że powodem głosowania na Szymona Hołownię w tych wyborach nie jest temat aborcji – mówi.
Inny z działaczy, w innym rejonie Polski: – Ja koncentruję się na naszych lokalnych problemach. Niespecjalnie nawet śledzę teraz ogólnopolskie sprawy. Proszę mi wierzyć, dyskusja z wyborcami o aborcji na lokalnym poziomie to teraz zejście na manowce. Jako samorządowcy nie stanowimy prawa, możemy tylko dać się zaszufladkować. A ludzi interesuje np. dziurawa ulica. I ten problem wskazują jako pierwszy.
– Ta decyzja nie ma żadnego związku z wyborami. Wynika z tego, że dzisiaj w koalicji nie ma porozumienia do tego, żeby wszystkie projekty skierować do drugiego czytania. I tyle – mówi Michał Gramatyka.
Bartosz Romowicz: – Nawet na posiedzeniach klubu, w rozmowach kuluarowych, nie rozmawialiśmy o żadnym naszym uzysku politycznym z tego tytułu. Po prostu nie chcemy, żeby PiS biło brawo, jak KO przed wyborami samorządowymi walczy wewnątrz o sprawy światopoglądowe. Koniec kropka. Nie chcemy PiS dać show przed wyborami samorządowymi.
"Poglądy marszałka Hołowni są jego indywidualnymi poglądami"
Ktoś powie jeszcze, że poglądy marszałka Hołowni to cała jego partia. Tu niemal krzyczą, że tak nie jest.
– Absolutnie nie. On nigdy nie ukrywał swoich konserwatywnych poglądów pod tym względem. Od początku mówił, że nie jest za liberalizacją i ma do tego prawo. Kilku innych kolegów i koleżanek, również w PSL, ma takie wątpliwości. Dlatego mieliśmy pomysł, żeby m.in. zrobić referendum i dać wypowiedzieć się kobietom – mówi Izabela Bodnar.
Bartosz Romowicz: – Poglądy marszałka Hołowni są jego indywidualnymi poglądami i nie decydują o tym, jak zagłosuje klub parlamentarny. Ja jestem takim samym członkiem klubu jak pan marszałek Hołownia i naprawdę nie interesuje mnie, co myśli marszałek Hołownia na ten temat, bo mam swoje zdanie. Będę je wyrażał i z mównicy, i w głosowaniu. Jeśli ktoś chce insynuować, że będziemy głosować, jak marszałek Hołownia, to jest w głębokim błędzie. Jestem w jednej partii z panem marszałkiem Hołownią, ale nie zgadzam się ze wszystkimi jego poglądami. Tak jak on nie zgadza się ze wszystkimi moimi poglądami.
Michał Gramatyka: – Jak mam podobne, konserwatywne poglądy, jak Szymon Hołownia. Natomiast zagłosuję tak, jak ludzie powiedzą w referendum. Moje poglądy nie mają tu nic do rzeczy.
Tak czy inaczej, jeśli nic się wcześniej nie zmieni, musimy poczekać do 11 kwietnia. I trzymać za słowo, że wtedy sprawa liberalizacji prawa aborcyjnego naprawdę ruszy z miejsca.
Czytaj także: https://natemat.pl/545276,sondaz-pokazal-opinie-wyborcow-holowni-o-aborcji-co-da-mrozenie-projektow