Mało kto wie, że Tolkien nie lubił "Diuny". Tak ojciec fantasy dopiekł Herbertowi

Zuzanna Tomaszewicz
12 marca 2024, 19:03 • 1 minuta czytania
Frank Herbert jest dla gatunku science fiction tym, kim J.R.R. Tolkien dla fantasy. Autorowi "Władcy Pierścieni" "Diuna" nie przypadła jednak do gustu, o czym nie omieszkał napisać w jednym ze swych listów. Ba, pisarzowi zabrakło aż słów, by określić swoją niechęć wobec przygód Paula Atrydy. Czytelnicy twierdzą, że znaleźli odpowiedź na pytanie, skąd wziął się u niego ten brak entuzjazmu.
Dlaczego J.R.R. Tolkienowi nie podobała się "Diuna" Franka Herberta? Fot. Warner Bros / Courtesy Everett Collection; Wikipedia

J.R.R. Tolkien nie lubił "Diuny". Dlaczego?

"Diuna" została opublikowana w sierpniu 1965 roku przez wydawnictwo Chilton Books, które - choć zachwyciło się twórczością Franka Herberta - uznało powieść za komercyjnie ryzykowną. W tamtym czasie J.R.R. Tolkien miał 73 lata i jako "ojciec fantasy" mógł pochwalić się dość ugruntowaną pozycją w branży literackiej.


W mediach dzieło Herberta często określa się mianem "sci-fi 'Władcy Pierścieni'", aczkolwiek z tym porównaniem należy być ostrożnym, gdyż jest ono dość powierzchowne. Owszem z wierzchu przygody zarówno Paula Atrydy, jak i Froda Bagginsa mają wspólny mianownik. Na okładce pierwszego wydania "Diuny" widniał nawet cytat Arthura C. Clarke'a: "Poza 'Władcą Pierścieni' nie znam niczego innego, co mogłoby się z nią równać".

Dzieje pustynnej planety Arrakis, najbardziej strategicznego miejsca w galaktyce, którego złoża przyprawy (halucynogennej substancji mającej przedłużać życie) chcą zagarnąć dla siebie najpotężniejsi gracze we wszechświecie, ma w sobie zalążki epickiego fantasy, jakim jest proza Tolkiena.

Melanż (przyprawa) można śmiało przyrównać z Jedynym Pierścieniem wykutym przez Saurona, lecz historia, jaka kryje się za książkami Herberta, spowita jest grubą warstwą science fiction i wywodzi się z myśli sprzecznej wobec poglądów Tolkiena.

W Śródziemiu dobro osiągane było przeważnie czynami honorowymi, zaś w świecie "Diuny" wątpliwą moralnie Złotą Ścieżkę, zgodnie z którą jedna wyjątkowa jednostka musiała najpierw zniewolić ludzkość, by ta w przyszłości przetrwała.

(SPOILER!) W przeciwieństwie do Tolkiena czytelnicy sagi Herberta patrzą na wyczyny dwóch antybohaterów - Paula i jego syna Leto II. Temu drugiemu zależało, by ludzie wyszli ze stagnacji (co samo w sobie określane było mianem wrodzonego instynktu) i na własnej skórze przekonali się, że pokładanie całej swojej wiary w "charyzmatycznego przywódcę" jest zgubne. Leto II musiał stać się symbolem tyranii i faszyzmu dla dobra ogółu.

U Tolkiena zło objawia się przeważnie jako paskudne potwory z piekła rodem, u Herberta za to jako mniej lub bardziej okrutni ludzie.

Na płaszczyźnie fabularnej Herbert wygląda jak antonim Tolkiena. Oprócz wspomnianej różnicy między czynami szlachetnymi i haniebnymi narrator "Diuny" nie skupia się aż nadto na opisach otoczenia - strony zalane są rozmowami postaci lub ich głębokimi przemyśleniami, w których roi się od politycznego cynizmu i nawiązań do orientalizmu oraz teologii.

W 1966 roku Tolkien napisał list do fana - Johna Busha - po tym, jak ten przesłał mu kopię "Diuny". W korespondencji brytyjski powieściopisarz w kulturalny, acz dosadny sposób podzielił się swoją opinią na temat magnum opus Herberta. "'Diuna' mi się nie spodobała. W tym niefortunnym przypadku najlepiej będzie, jeśli zachowam milczenie i odmówię komentarza. Może chciałbyś, abym zwrócił ci książkę, skoro mam już jeden egzemplarz?" – czytamy.

W notce Tolkien dodał również, że jako wciąż tworzący autor ciężko jest mu zachować obiektywność.

Powód, dla którego legendarny pisarz tak srogo ocenił "Diunę" jest nieznany, aczkolwiek fani od dawna spekulują, że mógł on mieć związek z antropologicznym podejściem Herberta do religii i przytoczonego sposobu osiągnięcia społecznego dobrobytu.

Tolkien od dziecka był pobożnym katolikiem, co potwierdza choćby fakt, że przyczynił się do nawrócenia twórcy "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa. Herberta utożsamia się raczej z agnostycyzmem - twórca z sympatią spoglądał w kierunku buddyjskiego nurtu zen, ale nie traktował religii ulgowo. Dostrzegał w niej bowiem potencjalne narzędzie kontroli i manipulacji, co zresztą zdołał uchwycić, przedstawiając na papierze żeński zakon Bene Gesserit i cementujące jego pozycję proroctwo o Lisanie al Gaibie.

Nazwisko Tolkiena często idzie w parze ze słowem "modernista", choć za życia autor był krytyczny wobec przedstawicieli tegoż nurtu w literaturze (cenił sobie tradycję i konserwatyzm). Wielu uczonych wciąż wyklucza go z szeregu modernistów, niemniej niektórzy wskazują, że to, co faktycznie może wiązać jego prozę z modernizmem, to realizm (m.in. świadomość ciemnych stron ludzkiej natury). Herberta notabene wrzuca się niekiedy do jednego worka z postmodernistami.

Czytaj także: https://natemat.pl/544907,diuna-2-z-doskonalym-wynikiem-otwarcia-zarobila-wiecej-niz-scorsese