Biden odmówił Netanjahu rajdu na Iran. To dlatego Izrael nie odpowiedział
Jak pisze amerykańska agencja Reutera, prezydent USA Joe Biden miał powiedzieć izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu, że USA nie wezmą udziału w ewentualnym izraelskim kontrataku na Iran. Izrael miał już planować atak, będący de facto odpowiedzią na naloty zorganizowane przez Iran.
Przypomnijmy: w sobotni wieczór Irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej wystrzelił w stronę Izraela kilkaset dronów, pocisków manewrujących i rakiet typu ziemia-ziemia.
Izraelski system obrony powietrznej zadziałał doskonale, 99 proc. środków ataku zostało zestrzelonych. Iran zadeklarował następnie, że wstrzymuje się od dalszych "działań obronnych".
Świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na ruch Izraela. Tymczasem w niedzielę irański minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahian poinformował USA, że Teheran zrobił swoje i nie ma zamiaru eskalować konfliktu na szerszą skalę.
Co prawda przy okazji Iran wystosował kilka gróźb w stronę USA, ale amerykański prezydent najwyraźniej nie wziął ich do serca.
– Powiedzieliśmy też Waszyngtonowi, że zaatakujemy bazy amerykańskie, jeśli Iran stanie się celem ataku odwetowego. (...) Około 72 godziny przed naszą operacją poinformowaliśmy o niej regionalnych przyjaciół i sąsiadów. Zaznaczyliśmy, że atak jest pewny, uzasadniony i nieodwołalny – tłumaczył Abdollahian.
Polityk podobne słowa opublikował w niedzielę w serwisie X.com: "Islamska Republika Iranu nie planuje kontynuować działań obronnych na tym etapie. Jednak, jeśli zajdzie taka potrzeba, Iran nie zawaha się chronić swoich uzasadnionych interesów przed jakąkolwiek nową agresją" – czytamy.
Z kolei prezydent Izraela Icchak Hercog powiedział brytyjskiej telewizji Sky News, że irański ostrzał był wypowiedzeniem wojny. Stwierdził, że w Teheranie panuje "imperium zła", które ma swoich popleczników w regionie. Można się więc było spodziewać eskalacji.
Biden tonuje nastroje
"Uważamy, że Izrael ma swobodę działania w dziedzinie własnej ochrony i obrony, w Syrii, czy gdziekolwiek. To jest nasze stałe stanowisko i takie pozostaje, ale nie przewidujemy naszego udziału w tego rodzaju działaniach" – powiedział Reutersowi "anonimowy przedstawiciel administracji USA".
To w zasadzie potwierdzenie słów Johna Kirby'ego, czyli rzecznika rzecznika Białego Domu ds. bezpieczeństwa. W niedzielę powiedział on telewizji ABC w programie "This Week", że USA będą pomagać Izraelowi w dziedzinie obrony. Ale na wojnę z Iranem nie pójdą.
"Nie dążymy do wojny z Iranem, nie chcemy eskalacji napięć w regionie, nie chcemy szerszego konfliktu" – przypomniał Kirby słowa Joe Bidena.
Pozostaje jednak pytanie, co zrobi Izrael. USA nawołuje do nieeskalowania konfliktu, ale nie wiadomo, czy Benjamin Netanjahu nie będzie chciał pokazać siły odstraszania izraelskich wojsk.
Takiego zdania jest ekspert ds. międzynarodowych, prof. Roman Kuźniar, który w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślił, że Netanjahu lubi "demonstrować siłę, często w sposób nadmiarowy, taki, który nie służy uspokajaniu sytuacji w tej części świata".
Czytaj także: https://natemat.pl/551855,co-z-polskimi-zolnierzami-na-bliskim-wschodzie-jest-reakcja-szefa-mon