Poczułem się zdradzony przez Europę. Włączyłem Eurowizję i protestuję po tym, co zobaczyłem
Szczerze mówiąc, od kilkunastu pewnie lat kompletnie nie przejmowałem się Eurowizją. Jak byłem o wiele, wiele młodszy, to oglądałem, bo wszyscy oglądali. Nawet taki festiwal kiczu i tandety był czymś ciekawym i barwnym. I budzącym emocje.
Okazuje się, że ciągle jest. Pamiętam, że w zeszłym roku pani Blanka śpiewała piosenkę "Bejba" i nawet nie wiem, jak się jej losy dalej potoczyły. Na pewno nie wygrała. Ale afera była spora, pół narodu spiskowało przeciw Blance, nie wiem nawet, czy finalnie ktoś jej kibicował.
Ale pewnie tak, bo w Polsce sprawa Eurowizji stała się kwestią narodową. Naszej polskiej tożsamości i dumy. Nie umiemy chyba mieć do niej stosunku letniego. Albo zimny, albo gorący. No i spora część narodu emocjonuje się eurowizyjnym konkursem od początku do końca. Mnie ominęły te wszystkie awantury z wyborem osoby i piosenki, wpadłem na sam konkurs. Ale wpadłem jak śliwka w kompot.
Wieczorem na komunikatorze pisaliśmy sobie ze znajomymi o plusach i minusach każdego występu. Czułem się zdradzony, gdy nasi sąsiedzi z innych krajów Europy (i nie tylko Europy) nie wybrali piosenki śpiewanej przez panią Lunę. Nie dlatego, że moja umiłowana ojczyzna zasługuje na coś więcej.
Ta piosenka przecież wcale nie była taka zła! Pamiętam, że Jacek Łągwa z zespołu Ich Troje (który notabene na Eurowizji uzyskał bardzo przyzwoity wynik) mawiał, że przebojem nie będzie utwór, którego nie da się zaśpiewać po pijaku. Piosenki Luny po pijaku śpiewać nie próbowałem, ale ona wpada w ucho, można sobie coś tam zanucić.
Czego nie można powiedzieć o wielu innych wykonach! Utwór tej pani z Irlandii to była jakaś parodia. Koleś z Finlandii, który udawał, że biega po scenie bez majtek? No bądźmy poważni… Przecież nawet jak na parodię, to było po prostu dramatycznie słabe.
A i tak historycznie nie byli najbardziej "oryginalni". Przypomnę, że konkurs wygrywali (albo byli wysoko) udający kobietę facet z brodą, babka udająca kurczaka, fińska kapela… glammetalowa (?) Lordi, udający kobietę facet z metalową gwiazdą na głowie... Był też Michał Szpak, który przecież też jest niezłym oryginałem. I z tego co pamiętam, to całkiem nieźle sobie poradził.
Co robić? Wyjąć kij
Mam teraz wrażenie, że my zbyt emocjonalnie podchodzimy do tego całego konkursu. Inne narody czerpią z tego jakąś radość, chyba specjalnie wysyłają na Eurowizję całe zastępy dziwolągów. A my staramy się wybrać kogoś, kto jednak umie śpiewać, szykujemy mu jakąś odpowiednio poważną piosenkę. A potem miesiącami kłócimy się, że jechać powinien ktoś inny.
Może spuścimy powietrze z balonika i zrobimy konkurs freaków? Traktowanie tego konkursu poważnie jest chyba wielkim błędem. To ma być rozrywka, a nie okazja do kolejnego pałowania się nawzajem. Takie emocje zostawmy sobie na Konkurs Chopinowski. Eurowizją się nie przejmujmy, inaczej wpadniemy w rozpacz. Zapomnijmy o niej. Przerżnęliśmy. Znowu. Jak za każdym razem. Nie ma się co przejmować.
Tym bardziej że zbliżają się przecież Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Dwie spektakularne porażki w przeciągu kilku miesięcy to może być zbyt dużo na skołatane polskie serce.
Czytaj także: https://natemat.pl/554942,kim-jest-bambie-thug-irlandia-ma-szanse-wygrac-eurowizje-2024