Polscy żołnierze w kajdankach na granicy. Ten komunikat prokuratury może dolać oliwy do ognia
Na przełomie marca i kwietnia tego roku na granicy polsko-białoruskiej doszło do groźnego incydentu. Próbując powstrzymać napór nielegalnych migrantów na zaporę graniczną, polscy żołnierze oddali strzały. Na początku w powietrze, a później także w ziemię.
Jak podał Onet.pl, funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali o całym zajściu Żandarmerię Wojskową, ta zaś zatrzymała trzech żołnierzy. Wkrótce potem dwóch z nich usłyszało zarzuty. Doniesienia portalu wywołały wstrząs. Od rana oburzenie wyrażają najważniejsi politycy w kraju.
"Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych" – napisał premier Donald Tusk w serwisie X.
W zdecydowanych słowach dezaprobatę wyraził też między innymi prezydent Andrzej Duda, który powiedział dziś w Normandii, gdzie przebywa z wizytą: – Było to bardzo ostre zatrzymanie, to jest bulwersujące, bo to są dziś obrońcy granic Rzeczpospolitej.
Z kolei minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz pisał na portalu X: "Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione".
Później, na konferencji prasowej, szef MON precyzował, że wojskowi zostali zatrzymani, ale nie było wniosku o ich aresztowanie ze strony prokuratury. – Zresztą prokuratura wyda dzisiaj oświadczenie i tam będzie, myślę, wszystko wyjaśnione – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Prokuratura Krajowa przekonuje, że żołnierze przekroczyli uprawnienia
Zgodnie z zapowiedzią, w godzinach popołudniowych na stronie internetowej Prokuratury Krajowej ukazał się komunikat. Odnosząc się do medialnych doniesień podano, że opisywane zdarzenie jest obecnie przedmiotem postępowania prowadzonego w VIII Wydziale ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Z przedstawionych dowodów, a w tym w szczególności z nagrania z kamer przekazanego przez straż graniczną wynika, że żołnierze podczas interwencji prowadzonej wobec migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę RP przekroczyli swoje uprawnienia poprzez oddanie w ich kierunku co najmniej kilku strzałów narażając tym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia" – można przeczytać w komunikacie PK.
Prokuratura: życiu żołnierzy nie zagrażało niebezpieczeństwo
Według prokuratury, życiu żołnierzy na granicy polsko-białoruskiej nie zagrażało niebezpieczeństwo. "Z oględzin zabezpieczonego zapisu z kamer straży granicznej wynika, że żołnierze oddający strzały nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu. Nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia" – głosi kolejny fragment oświadczenia.
Zgodnie z tym, co przekazał Władysław Kosiniak-Kamysz, wojskowych faktycznie nie aresztowano. PK przyznaje jednak, że prokurator zastosował wobec nich inne "wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru przełożonego wojskowego połączonego z zakazem kontaktowania się pomiędzy sobą oraz zawieszenia w czynnościach służbowych".
Jak wyjaśniła podpisana pod komunikatem Anna Adamiak, rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego, nałożony zakaz kontaktowania się uzasadniony był informacją o tym, że żołnierze mieli "ustalić między sobą nieprawdziwą, wspólną wersję przebiegu wydarzeń".