Zagadkowa śmierć makijażystki gwiazd. Bliscy nie wierzą, że Monika Róża targnęła się na swoje życie
Zagadkowa śmierć 34-letniej makijażystki gwiazd
Monika Róża zmarła w połowie czerwca bieżącego roku. Śledczy jako możliwy powód jej śmierci mieli brać pod uwagę samobójstwo. W takie wyjaśnienie nie wierzy jednak rodzina i najbliżsi zmarłej. W programie "Uwaga!" przedstawiono nowe szczegóły dotyczące tajemniczej śmierci zaledwie 34-letniej makijażystki gwiazd.
Na antenie TVN matka kobiety zapowiedziała, że "walka o sprawiedliwość dla Moniki to jej główne zadanie". – Nie mogę i nie chcę odpuszczać – mówiła.
Matka Moniki Róży o byłym partnerze córki
W "Uwadze!" matka Moniki Róży wspomniała o tym, że jej córka planowała zgłosić na policję swojego byłego partnera, który w przeszłości miał być skazany za handel narkotykami. – Dzień przed śmiercią pisała mi, że jest tym wszystkim zmęczona, że nie ma sprawiedliwości. Że ona tylko walczyła o sprawiedliwość, że policja w niczym nie pomoże, bo on jest kryty przez policję. Że ona ma na niego dowody – wspominała.
Co więcej, mężczyzna, o którym opowiedziała matka 34-latki, miał podobno zakaz zbliżania się do makijażystki. Monika Róża miała być przez niego zastraszana i bita. W prokuraturze toczy się śledztwo w kilku sprawach dotyczących jego osoby.
– Jak Monika poszła pierwszy raz zeznawać do prokuratury na niego, to dziwnym trafem za dwa dni miałam spalone auto. On stosuje metody palenia aut, zastraszania ludzi, haraczy – dodała matka zmarłej.
Warto nadmienić, że ciało 34-latki znalazł w mieszkaniu w Koninie jej brat Wojciech. – Znalazłem ją, ale już nie żyła. Znalazłem ją opartą o ścianę, ale nie wisiała – zauważył.
Profil Moniki Róży w mediach społecznościowych obserwowało prawie 38 tysięcy osób. Na jednym z opublikowanych w sieci klipów mogliśmy usłyszeć głos 34-latki, mówiący: "Ktoś mi zrobił krzywdę. Sprawa jest na policji, trafi do sądu. Uprowadzono mój samochód".