Trzy nowe odcinkowe pomiary prędkości na polskich drogach. Oto gdzie je postawiono
Pierwszy odcinkowy pomiar prędkości (OPP) zamontowano na drodze krajowej 74, pomiędzy Białą Pierwszą a Białą Rządową, na odcinku od trasy S8 do Wielunia. Mierzony odcinek ma długość 3,8 km i dozwolona jest na nim prędkość 50 km/h w obu kierunkach.
Instalacja pojawiła się w tym miejscu już w listopadzie ubiegłego roku. O OPP prosili mieszkańcy, gdyż 4 lata temu doszło tu do tragicznego wypadku, w którym zginął 17-latek.
Drugi odcinkowy pomiar prędkości uaktywniono w województwie podkarpackim pomiędzy wsiami Gniewczyna Łańcucka i Gniewczyna Tryniecka na drodze wojewódzkiej numer 835. Długość odcinka pomiarowego wynosi 3 km, jest na terenie zabudowanym, na którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h.
Trzecia instalacja została uruchomiona w miejscowości Dukla, również w województwie podkarpackim, w powiecie krośnieńskim. Odcinek pomiarowy ma 1,6 km i obowiązuje na nim ograniczenie prędkości 50 km/h.
Jak ustawione są polskie fotoradary?
Polscy kierowcy jeżdżący (prawie) zgodnie z przepisami, w rzeczywistości często poruszają się z prędkością wyższą o kilka kilometrów na godzinę w porównaniu z występującymi w danym miejscu ograniczeniami. Panuje powszechne przekonanie, że fotoradary mają pewną tolerancję i nie robią zdjęć w przypadku delikatnych wykroczeń. Czy to prawda? A jeśli tak, jak bardzo można sobie bezkarnie folgować?
Serwis autokult.pl zapytał, jak to działa u źródła, a więc w Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, które zarządza kilkuset fotoradarami i urządzeniami do odcinkowego pomiaru prędkości.
Urzędnicy potwierdzili, że co do zasady fotoradary nie robią zdjęć przy przekroczeniu prędkości do 10 km/h, a dopiero przy 11 km/h lub więcej. Bez sensu? Okazuje się, że ma to swoje praktyczne wyjaśnienie.
Po pierwsze, prędkościomierze w poszczególnych samochodach mogą być nieprecyzyjne, kierowcom trudno jest zatem kontrolować prędkość co do 1 km/h (aczkolwiek w praktyce w większości aut wskazania są lekko zawyżone).
Po drugie chodzi o względy... ekonomiczne. Ponieważ przekroczenie dopuszczalnej prędkości o mniej, niż 10 kilometrów na godzinę karane jest mandatem w wysokości zaledwie 50 złotych, uznaje się koszty "obsługi" takiego przewinienia, w tym m.in. wysyłki mandatu pocztą, za nieopłacalne.