Tajemnice skrzynki Dworczyka. To dlatego prawa ręka Morawieckiego może trafić za kraty
Koledzy Michała Dworczyka cały czas twierdzą, że prokuratura ściga go z powodów politycznych, bo to przecież on jest ofiarą. Nowe informacje w tej sprawie pokazują jednak, że Dworczyk próbował kasować najbardziej niewygodne dla siebie maile i ma sporo na sumieniu. Oto, za co może iść do więzienia.
W korespondencji z prywatnej skrzynki byłego szefa Kancelarii Premiera znajdują się maile od Tomasza Szatkowskiego, ambasadora RP przy NATO. A w nich szczegóły negocjacji w sprawie obecności wojsk USA w Polsce – pisze Wyborcza.pl.
Portal pisze, że według jego źródeł po włamaniu na skrzynkę Dworczyka, ale przed przekazaniem jej zawartości służbom specjalnym, ówczesny szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, prawa ręka Morawieckiego, próbował wykasować najbardziej niewygodne dla siebie maile. Nie udało się. Ich treść może zaprowadzić Dworczyka za kraty.
Dworczyk przede wszystkim korzystał z prywatnej skrzynki do omawiania spraw służbowych. I nie chodziło o jakieś banały. Wyborcza pisze, że korespondował na przykład z ówczesnym ambasadorem RP przy NATO, wcześniej wiceministrem obrony narodowej. Mowa o Tomaszu Szatkowskim.
W nieudolnie skasowanych mailach są informacje o spotkaniach premiera Morawieckiego z byłą ambasadorką USA w Polsce Georegette Mosbacher. Dotyczą one m.in. szczegółów negocjacji o obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Co ciekawe, Szatkowski również posługiwał się przy tym prywatną skrzynką.
Obaj panowie przyznają się w mailach do całkowitego pomijania ministerstw obrony narodowej i spraw zagranicznych. Dyskutują o szczegółach negocjacji z administracją Trumpa, amerykańskich oddziałach, jakie miałyby trafić do Polski itp. To sprawy niezwykle wrażliwe dla bezpieczeństwa kraju.
Tymczasem Dworczyk twierdził, że na prywatnej skrzynce nie przechowywał informacji poufnych z punktu widzenia państwa. Z najnowszych informacji wynika, że kłamał. A kompromitujące go wiadomości skasował, służbom udało się jednak je odzyskać.
Z innych maili Dworczyka wiadomo też, że rząd Morawieckiego w jakiś sposób blokował niektóre sprawy karne. W sierpniu 2018 r. Dworczyk napisał do premiera o niezadowoleniu obozu prezydenta Dudy. Chodziło o to, że "KPRM bezprawnie miesza się w sprawy związane z obronnością".
Jak przypomina Wyborcza.pl, w mailu pojawia się wątek zablokowania przez rząd nominacji oficerskich nadawanych przez prezydenta i utrącania spraw karnych.
"Blokada promocji na pierwszy stopień oficerski, mówiłem Ci ostatnio, że przysłali wnioski na osoby, wobec których toczą się sprawy karne, w tym o przestępstwa w zw. z molestowaniem seksualnym, które zablokowaliśmy" – pisał Dworczyk do Morawieckiego.
Czy Dworczyk straci immunitet?
Sprawa maili Dworczyka za czasów rządów PiS utknęła w prokuraturze. Politycy tej formacji zapewniali, że na skrzynkę szefa KPRM włamali się jacyś rosyjscy hakerzy.
Z informacji naTemat.pl wynika jednak, że nie było to trudne. Hasłem do skrzynki Dworczyk podzielił się z przynajmniej jedną bliską osobą. Używała ona tego samego hasła. Na dodatek Dworczyk nie korzystał z możliwości dodatkowego uwierzytelniania.
Michał Dworczyk zdołał uzyskać mandat europosła. Obecnie pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej wymaga zgody Parlamentu Europejskiego. Wystąpił już o to minister sprawiedliwości.
Prokuratura chce Dworczykowi postawić zarzuty "działania na szkodę interesu publicznego, tj. czynu z art. 231 § 1 kk, a także przestępstwa utrudniania postępowania karnego Prokuratury Okręgowej w Warszawie […] w śledztwie dotyczącym przełamania zabezpieczeń i uzyskania nieuprawnionego dostępu do zawartości prywatnej skrzynki mailowej, a następnie publikacji tych zawartości".