Jeszcze długo muszą zostać w kosmosie. Ich statek wrócił na Ziemię, ale dlaczego bez załogi?

redakcja naTemat
07 września 2024, 10:47 • 1 minuta czytania
7 września o godzinie 6.01 czasu polskiego kapsuła Starliner bezpiecznie wylądowała w White Sands Space Harbor w Nowym Meksyku. Była jednak pusta. Dwójka astronautów, którzy w czerwcu wyruszyli nią na orbitę i z powodu usterek statku utknęli tam na wiele tygodni, jeszcze do lutego 2025 roku pozostanie w kosmosie.
Kapsuła Starliner wróciła na Ziemię. Dwójka astronautów jeszcze do lutego zostanie w kosmosie. Fot. AFP PHOTO / NASA / Aubrey Gemignan/EastNews

Ich losem od samego początku pasjonowało się mnóstwo ludzi na świecie. 61-letni Barry "Butch" Wilmore i 58-letnia Sunita "Suni" Williams, dwójka doświadczonych, amerykańskich astronautów, są w kosmosie od 6 czerwca. Mieli tam być tylko 8 dni. A są już trzy miesiące. Ich powrót na Ziemię wielokrotnie był przekładany.


"Astronauci mają problem z powrotem na Ziemię", "Dlaczego Starliner nie wraca?", "Utknęli na stacji kosmicznej" – od tygodni rozlegało się w mediach społecznościowych.

7 września rano Boeing Starliner wreszcie wrócił na Ziemię. Kapsuła wylądowała White Sands Space Harbor w Nowym Meksyku. Jej lot trwał około sześciu godzin. Kapsuła odłączył się od stacji chwilę po północy czasu polskiego.

Na miejscu natychmiast podjęto działania, by przetransportować ją na Florydę, skąd 5 czerwca – z przylądka Canaveral – wystartowała w kosmos.

Ale w środku nie było załogi. 61-letni Barry "Butch" Wilmore i 58-letnia Sunita "Suni" Williams muszą zostać na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) jeszcze do lutego 2025 roku. I jeśli nic się nie zmieni, spędzą tam w sumie 8 miesięcy zamiast planowanych 8 dni.

Mają wrócić na Ziemię na pokładzie statku Crew Dragon firmy SpaceX, wraz z dwoma innymi członkami załogi przydzielonymi do misji SpaceX Crew-9.

Dlaczego astronauci zostali w kosmosie?

Przypomnijmy, był to pierwszy załogowy lot testowy Boeing Starliner CST-100.

Misja statku Boeinga – który planował współpracę z NASA przy długich misji załogowych na ISS i z powrotem – od początku była jednak pechowa. Sam fakt, że wystartowali w czerwcu, był wielkim sukcesem, gdyż próby startu podejmowano już wcześniej, ale przekładano je z powodu awarii. W maju astronauci byli już nawet przypięci pasami, gdy wykryto wadliwy zawór tlenu i w ostatniej chwili odwołano start.

Gdy wreszcie kapsuła wystartowała, po drodze zaliczyła m.in. wycieki helu oraz awarie pięciu z 28 silników odrzutowych. 6 czerwca statek zadokował do ISS. I z tymi awariami – ich naprawą i analizami – borykał się do dziś.

Przedstawiciele NASA cały czas uspokajali, że wszystko jest pod kontrolą. Mówili, że nie spieszą się i postępują zgodnie ze standardową procedurą, dlatego statek nie wracał na Ziemię. Chcieli przeprowadzić dokładne analizy usterek i przyjrzeć się danym z lotu.

Ostatecznie NASA podjęła jednak decyzję, że dla bezpieczeństwa astronautów, Starliner wróci na Ziemię sam. I tu – w Centrum Kosmicznym im. Kennedy'ego na Florydzie – kapsuła ma być poddana dalszym badaniom i analizom.

Co astronauci robią na ISS? Testy, badania, zbieranie danych – tym się zajmują. Według amerykańskich mediów dodatkowy czas wykorzystują na przeprowadzanie eksperymentów, na ćwiczenia awaryjne i na badania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Czytaj także: https://natemat.pl/563900,utkneli-w-kosmosie-kiedy-boeing-starliner-wroci-na-ziemie