Gretkowska o Megakocie: Dawniej wzruszono by ramionami – dziewczyny wiedziały, w co się pakują

Manuela Gretkowska
12 października 2024, 11:10 • 1 minuta czytania
Czy można skazać ponad 50-letniego faceta za to, że matkę jego dziecka zadźgał ćpun, matka drugiego dziecka zginęła w wypadku samochodowym, a związane z nim dziewczyny uzależniały się od cracku i kończyły samobójstwem lub umierały wycieńczone nałogiem?
Manuela Gretkowska Fot. archiwum autorki

Przecież nie pójdzie siedzieć za cudze nieszczęścia, to jasne. Artur Zgorzelski o pseudonimie Megakot nie ukrywał tego, co się przytrafiło związanym z nim kobietom. Podobno wyszedł z uzależnienia narkotykowego, ale mówi o sobie z taką prędkością i brakiem obciachu, jakby hamował po speedzie. Twierdzi, że kocha pół miliona dzieci obserwujących go na TikToku, jednocześnie chwali się upodobaniem do małolat bez majtek.


Nie wymaga wiele od swoich dziewczyn: mają tylko nie jeść. Nie tak, żeby wypadły im zęby i włosy jak jednej z jego znarkotyzowanych byłych. Pozwala im coś przekąsić, muszą się przecież ruszać w mediach społecznościowych.

Ostatnio Megakot pokazuje się z ledwo pełnoletnią chudziną, która odgrywa na jego filmikach rolę "zapłakanej wnusi". On ją uspokaja, wsadzając w usta smoczek, potem potrząsa łóżkiem, jakby z nią kopulował. Taka kołysanka i czułość na pewno spodobają się dziecięcym fanom.

Zamaskowany grzywką i okularami celuje w małoletni target, przypominając pluszaka z Biedronki. Świeżaka nadzianego na wibrator pełen dobrych chęci. Jego wygląd i zachowanie mogą na trzeźwo odstręczać.

Amelia czuła do niego wstręt, więc jak relacjonują jej rodzice, podał dziewczynie tabletkę gwałtu. Zmarła po nieudanych odwykach. Mogliście o Ameli podobnej do Marylin Monroe słyszeć w piosence Tomka Organka. Był jej chłopakiem, próbował ją ratować. 

Na czym polega magnetyczna moc Megakota? Na kasie i manipulacji młodymi kobietami, których ewidentnie nienawidzi. Kasę, nawet na benzynę, wydzielała mu do niedawna matka. Zarządza też jego developerskim biznesem.

Uzależniony od niej emocjonalnie i finansowo odgrywa się na słabszych i niedoświadczonych. W ten sposób działa typowy mechanizm "synusiów mamusi" przyduszonych ich władzą.

Zresztą łamiącym się głosem Megakot zwala na brata bycie maminsynkiem. On jest super, megachadem obtoczonym luksusem jak pączek lukrem, a nadziany jest marmoladą hajsu. Magia drogich ciuchów zaślepia, silnik ferrari ogłusza rozsądek jego wielbicieli i prawdopodobnych przyszłych ofiar. Ich liczba świadczy o jego wartości. W rozmowie ciągle pada argument na poziomie gimbazy, gdzie się zatrzymał, że umie poderwać dziewczynę. 

Dlaczego sprawa Megakota czy Dagmary K. bulwersuje?

Sławę w telewizji zdobył dzięki "Królowym życia". To ten sam program, gdzie brylowała Dagmara K., burdelmama po odsiadce. Wzięta do polsatowskiego "Tańca z gwiazdami" miała szanse go wygrać. Nie umiała tańczyć, ale wzbudzała sympatię. Swoje odpokutowała, taka zabawna, bez kompleksów i poczucia rytmu. Ideał Grażyn, też nic nieumiejących, za to rozbrajająco bezczelnych. Polski babon, do tego pozłocony. 

Wtedy portal Goniec.pl opublikował prawdę o jej przeszłości. Nakłaniała do gwałtów na próbujących uciec od niej dziewczynach, narkotyzowała je, zlecała pobicia. Dagmarka przestała fikać na parkiecie i zniknęła. 

Megakota pozbyto się z "Królowych Życia" po interwencji widzów, bardziej nadawał się do "Królów Śmierci". Teraz ten sam portal publikuje o nim reportaż w odcinkach wywołujący ogromne poruszenie. Wypowiedział się nawet zszokowany aferą Morawiecki. Były premier z majątkiem i rozumem przepisanym na żonę nie pierwszy raz wyraża oburzenie z powodu cudzych łajdactw. Na ich tle wychodzi dużo korzystniej.

Dlaczego sprawa Megakota czy Dagmary K. bulwersuje? Kiedyś być może interesowałaby czytelników prasy brukowej i mediów zajętych kryminalno obyczajowymi sensacjami. Obie sprawy dotyczą przemocy wobec kobiet, nakłaniania ich do narkotyków.

Dawniej wzruszono by ramionami: dziewczyny wiedziały, w co się pakują, są dorosłe. Ale nasze granice wrażliwości się przesunęły we wszystkich bańkach społecznych. Doskonale to widać na przykładzie afery wokół zasiadającej w jury nagrody Nike, Maszy Potockiej skazanej za mobbing w MOCAK-u.

Michnik wygłosił na jej cześć mowę obrończą, dającą się podsumować: usprawiedliwiam i olewam protestujących o wrażliwości płatków śniegu. Poparło go wielu nestorów polskiej kultury. Kilkaset osób z kręgów artystycznych wyraziło sprzeciw.

Z jednej strony władza, kasa i przemoc, z drugiej nowe standardy normalności wstrząśnięte niewrażliwością maskującą przemoc. Moralna ostrość widzenia autorytetów sprzed pół wieku potrzebuje okularów, a nie wmawiania, że inni niedowidzą i się mylą.

Świat się zmienił, mimo że Kościół, powołując się na swoje racje sprzed 2 tysięcy lat, tego nie dostrzega i broni swojego pedokleru. Dzieci, kobiety, słabsi zyskują prawo głosu i prawo do obrony. 

Prawdopodobnie sprawa Megakota nie znajdzie finału w sądzie, ale został już osądzony w mediach. A to już coś, połowa wygranej płatków śniegu przeciw moralnym bałwanom.

Czytaj także: https://natemat.pl/565088,gretkowska-koncze-60-lat-i-w-polsce-nie-przysluguje-mi-nic