Ukrywali ciała noworodków pod podłogą. Prokuratura ujawnia nowe informacje
Nowe informacje w sprawie wstrząsających wydarzeń w Czernikach
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Maciej Duszyński, przekazał na antenie TVN24, że śledztwo dotyczące zabójstwa trzech noworodków oraz kazirodztwa w rodzinie G. z Czernik zostało przedłużone do końca grudnia bieżącego roku.
Prokuratura poinformowała także, że władze otrzymały już ostateczny raport z wynikami sekcji zwłok, co umożliwi przekazanie szczątków dzieci w celu ich pochówku.
Obecnie 55-letni Piotr G. i 21-letnia Paulina G. przebywają w areszcie tymczasowym, który, jak zaznaczyła prokuratura, potrwa do 8 grudnia 2024 roku.
Rzecznik przekazał również, że zakończono sądowo-psychiatryczną obserwację oskarżonych, jednak ostateczna opinia w tej sprawie jeszcze nie została sporządzona.
– Do akt sprawy jeszcze nie wpłynęły opinie po przeprowadzonej obserwacji biegłych lekarzy psychiatrów, psychologa i seksuologa – przekazał prokurator Duszyński.
Zbrodnia w Czernikach
Jak informowaliśmy na naTemat.pl, sprawa wyszła na jaw we wrześniu 2023 roku i wstrząsnęła całą Polską. W miejscowości Czerniki, w województwie pomorskim, policja odkryła w jednym z domów zwłoki trzech noworodków. Sprawcy zakopali ciała dzieci, owinięte wcześniej w czarne plastikowe worki
Policja aresztowała matkę noworodków, wówczas 20-letnią Paulinę G., oraz jej ojca, 54-letniego Piotra G. Wkrótce ujawniono, że utrzymywali oni kazirodcze relacje.
Oboje usłyszeli zarzuty zabójstwa i kazirodztwa, za co grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Znęcanie się nad dziećmi
Piotr G. ze zmarłą kilkanaście lat temu żoną miał dwanaścioro dzieci. W trakcie śledztwa ujawniono, że oprócz utrzymywania stosunków kazirodczych z Pauliną, znęcał się także nad inną z córek.
Jednak nie są to jedyne jego ofiary. Znęcał się również nad synem z niepełnosprawnością intelektualną. Gdy te fakty wyszły na jaw, 24-latek został umieszczony w ośrodku pomocy społecznej.
Zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami Czernik, którzy nie spodziewali się, że w ich sąsiedztwie mogą dziać się tak straszne rzeczy.
– Ludzie od dawna podejrzewali, że tam coś się dzieje, że tam są robione rzeczy złe. Było dużo plotek, tylko nikt nie wiedział co, nie miał żadnych dowodów. Każdy coś spekulował, gadał głupoty. Ale nie aż tak – powiedział jeden z mieszkańców w rozmowie z naTemat.pl.
Rodzina korzystała z pomocy społecznej, a Piotr G. nigdy nie podjął stałej pracy, co potwierdził wójt gminy.
– Rodzina korzystała z ośrodka pomocy społecznej, była nam znana. Ale nie było żadnych konfliktowych sytuacji. Dzieci chodziły do szkoły, wszystko toczyło się swoim rytmem. Były informacje, które się nie potwierdzały. Kiedyś był epizod, który rozpatrywała prokuratura, ale okazało się, że to były pomówienia i na tym sprawa się skończyła. Może to były nieuzasadnione sytuacje, a może uzasadnione? – zastanawiał się wójt.