Najpierw wyganiali turystów, teraz dobiorą się do ich kieszeni. Będzie 2 razy drożej

Klaudia Zawistowska
17 października 2024, 09:38 • 1 minuta czytania
Hiszpańskie wyspy od lat przyciągają tłumy turystów. Ich mieszkańcy zaczynają mieć jednak serdecznie dość najazdu urlopowiczów. Podczas lata zwłaszcza Balearami wstrząsnęła fala protestów, podczas których wprost wyganiano turystów do domu. Jednak tamtejszy rząd woli się na gościach dorobić.
Majorka i pozostałe wyspy Balearów mogą podnieść podatek turystyczny o 100 proc. Fot. Mateusz Grochocki/East News

Baleary, czyli przede wszystkim Majorka, Minorka i Ibiza robią co w ich mocy, aby utrudnić życie turystom. Są już limity drinków na all inclusive, zakaz spożywania alkoholu w przestrzeni publicznej, ograniczenia w wynajmie Airbnb, a także długa lista podatków. Jak się okazuje, ten na rzecz zrównoważonej turystyki (nazywany też podatkiem turystycznym) może niebawem wzrosnąć. I to dość dotkliwie.


Majorka domaga się wyższego podatku turystycznego

Turyści dla rządu Balearów są istną żyłą złota. Tylko w 2024 roku z podatku turystycznego do kasy polityków ma wpłynąć ok. 136 milionów euro. A mówimy o opłacie na poziomie od 1 do 4 euro za noc. Wysokość podatku uzależniona jest od tego, w jakim standardzie hoteli wypoczywają urlopowicze.

Jednak kolejne podatki nie zatrzymują napływu masowej turystyki. Rząd Balearów prowadzi właśnie rozmowy na temat podniesienia danin. Z jednej strony tłumaczy to koniecznością ponoszenia większych nakładów m.in. na ekologię czy zarządzanie ruchem turystycznym. Z drugiej strony wprost pojawiają się głosy, że politycy chcą odstraszyć turystów i w ten sposób zmniejszyć problem przeludnienia na Balearach. Zwłaszcza że w planach ma być też nowy podatek od wynajmowania aut.

Cały projekt podwyżki podatku turystycznego jest na razie na etapie dyskusji i parlamentarnych przepychanek. Obecna władza chciała, żeby podwyżka obowiązywała od czerwca do końca sierpnia, ale w grudniu, styczniu i lutym danina byłaby niższa niż obecnie. Szanse na przegłosowanie tego drugiego rozwiązania są minimalne.

Na razie nie osiągnięto nawet porozumienia w kwestii wysokości podwyżki. Jednak jeden z bardziej prawdopodobnych scenariuszy zakłada wzrost o 100 proc. Czyli najniższa stawka zamiast 1 euro za dobę wyniosłaby 2 euro. Natomiast ci, którzy wypoczywają w pięciogwiazdkowych obiektach, płaciliby już nie 4, a 8 euro dziennie, czyli ok. 35 zł. Przy tygodniowym pobycie daje to 254 zł od osoby.

Czytaj także: https://natemat.pl/556562,zmiana-ws-all-inclusive-w-wakacyjnym-raju

Hotelarze podnoszą ceny, ale nie chcą wyższych podatków. Przeciwni też ekolodzy

Jasny sprzeciw wobec planowanego podniesienia podatków wyrazili balearscy hotelarze. Ana Gordillo z Federacji Hoteli Ibiza i Formentera (Fehif) wprost wezwała sektor hotelarski do jasnego sprzeciwu wobec poczynań rządu dotyczącego podatku turystycznego.

– Federacja została poproszona o zrobienie większego hałasu i rzeczywiste przekonanie rządu, że nie jesteśmy za – mówiła Gordillo, którą cytuje Majorca Daily Bulettin. – Nie będzie więcej turystów zimą i mniej turystów latem – dodała. Nie chwaliła się jednak tym, że hotele w zasadzie co sezon podnoszą swoje ceny o ok. 10 proc., w czym nie widzą żadnego problemu.

Co ciekawe, przeciwko podniesieniu opłaty w ramach podatku od zrównoważonej turystyki jest jego największy beneficjent, czyli ekolodzy. Od 2016 roku, kiedy to wprowadzono tę opłatę, od turystów zebrano ponad 780 milionów euro. Z tego 180 milionów miało zostać przeznaczonych na ochronę środowiska. Jednak zdaniem ekologów, zbyt duża część podatku jest przekazywana na projekty, które ze środowiskiem nie mają niczego wspólnego.

– Niezależnie od tego, jak bardzo zostanie podniesiony podatek, nie będzie miał takiego skutku odstraszającego, jak mu się w pewnym momencie przypisywano – przyznała Margalida Ramis, rzeczniczka stowarzyszenia ekologicznego GOB Mallorca, której słowa zacytował serwis eldiario.es.