Poseł PiS drwi z człowieka Dudy: Świat się nie poznał na jego geniuszu
W polskiej polityce zaczyna wrzeć, mimo że wybory prezydenckie odbędą się dopiero w 2025 roku. W centrum uwagi znalazł się ostatnio Marcin Przydacz, były wiceszef MSZ i szef Biura Polityki Międzynarodowej w kancelarii prezydenta.
Przydacz stał się obiektem złośliwych komentarzy ze strony Marcina Mastalerka, który sugerował, że poseł sam próbował zgłosić swoją kandydaturę na prezydenta, ale mu się to nie udało. Polityk nie pozostał dłużny i postanowił zadrwić z doradcy Andrzeja Dudy.
Mastalerek o Przydaczu: Został pogoniony
Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta, skomentował 21 października w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM, że Marcin Przydacz, były wiceszef MSZ, sam zgłaszał się jako potencjalny kandydat na prezydenta, ale jego ambicje zostały szybko zgaszone.
"Sam się zgłosił, ale pogonili go" – podsumował Mastalerek, jasno dając do zrozumienia, że Przydacz nie znajduje się w gronie poważnie rozważanych kandydatów przez PiS. Wypowiedź ta wywołała spore zainteresowanie, zwłaszcza w kontekście trudności partii w znalezieniu odpowiedniego kandydata na prezydenta.
Przydacz odpowiada: Świat się nie poznał na jego geniuszu
W odpowiedzi na słowa Mastalerka Marcin Przydacz zareagował z ironią i dystansem. Szybko odpowiedział, że "jedyny poważny kandydat, geniusz polityki, PR i komunikacji, sam minister Mastalerek byłby gotów kandydować na prezydenta, ale świat się na jego geniuszu nie poznał". Przydacz zarzucił swojemu oponentowi stosowanie mechanizmu psychologicznego znanego jako projekcja, czyli przypisywanie innym swoich negatywnych doświadczeń.
– Nie, nie zgłaszałem chęci startu w wyborach. Rozmawialiśmy na Nowogrodzkiej, jaki ma być kandydat na prezydenta. Gdyby ktokolwiek złożyłby mi propozycję kandydatury na prezydenta, potraktowałbym ją jako wielki honor – powiedział Przydacz w rozmowie z dziennikarzami.
Polityk jednoznacznie zaprzeczył, jakoby sam zgłaszał chęć startu w wyborach prezydenckich. Gdyby taka propozycja się pojawiła, to Przydacz zapewnił, że byłyby gotów do udziału w prawyborach planowanych przez Jarosława Kaczyńskiego.
PiS szuka idealnego kandydata na prezydenta
Wybory prezydenckie w 2025 roku będą kluczowe dla dalszej przyszłości PiS, a partia wciąż nie zdecydowała, kto stanie na czele tej kampanii. Jarosław Kaczyński stara się znaleźć kandydata, który nie tylko będzie spełniał oczekiwania polityczne, ale również przyciągnie wyborców swoim wizerunkiem i charyzmą. "Wysoki i przystojny" – takie kryteria żartobliwie podał prezes, podkreślając jednak, że kandydat musi również posiadać poważne kompetencje.
Wewnątrz partii mówi się o różnych nazwiskach, jednak ostateczna decyzja ma zapaść najpóźniej w listopadzie, gdy Kaczyński ma oficjalnie ogłosić wybór PiS. Wśród potencjalnych kandydatów padają nazwiska byłego premiera Mateusza Morawieckiego, byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka, a nawet poprzedniego ministra edukacji Przemysława Czarnka. Pojawiają się również mniej oczywiste propozycje, takie jak Przydacz, który, choć cieszy się szacunkiem jako dyplomata, to jego polityczne ambicje mogą być odbierane jako zbyt mało realne w kontekście prezydenckiej walki, która będzie walką o wszystko.