Nic go nie przekona, że w Smoleńsku nie było zamachu. Kuriozalne tłumaczenie Kaczyńskiego

Konrad Bagiński
31 października 2024, 17:14 • 1 minuta czytania
Im bardziej upada teza o zamachu w Smoleńsku, tym bardziej Jarosław Kaczyński usiłuje ją pompować. W czwartek (31.10) na konferencji znów twierdził, że katastrofa nie była przypadkiem i postanowił udowodnić to w niezwykle pokrętny sposób.
Kaczyński nie wierzy, że w Smoleńsku nie było zamachu. Jest o tym przekonany Fot. Pawel Wodzynski/East News

Podczas czwartkowej konferencji prasowej Jarosław Kaczyński był pytany m.in. o sprawę katastrofy smoleńskiej. Temat ten wraca za sprawą Antoniego Macierewicza, który (wedle najnowszych informacji) miał dopuścić się szeregu nieprawidłowości w działaniu podkomisji smoleńskiej.


Reporter TVN24 Radomir Wit poprosił Kaczyńskiego o komentarz do wniosków z raportu zespołu badającego prace podkomisji smoleńskiej, kierowanej przez Antoniego Macierewicza.

– Ja się tutaj odwołam do wypowiedzi nieżyjącego już Zbigniewa Brzezińskiego, który twierdził, że gdyby Chińczycy zabili prezydenta Stanów Zjednoczonych, to jednak Stany Zjednoczone by ukryły prawdę o tym. Sądzę, że pan jest na tyle zorientowany, że rozumie sens mojej – wypalił Kaczyński.

Był wybuch, a więc był i zamach – mówił dalej. Dodał, że według niego dowody na zamach "są zupełnie wystarczające". Był pytany, z jakich dokumentów to wynika. Odparł, że "nie z dokumentów, tylko z sytuacji zupełnie naocznej".

– Pan przeczy, że były loki powybuchowe wszędzie? – pytał Kaczyński reportera TVN24. Wyjaśnijmy, że loki to charakterystyczne odkształcenia blach powstające podczas wybuchu.

Kiedy Wit odparł, że Amerykanie, którzy badali materiały z katastrofy smoleńskiej stwierdzili, że wybuchu nie było, Kaczyński odparł: – To pan tak twierdzi, ja mam w tej sprawie zupełnie inne zdanie.

– Przytoczyłem przykład, który nie odnosił się do faktów, tylko do pewnej hipotezy, którą przedstawił pan Brzeziński, doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych. Obawiam się, że ten sam model działania przyjęto w sprawie tego zamachu, bo są ku temu przesłanki mniej więcej takie, jak te, do których odwoływał się pan Brzeziński – dodał Kaczyński.

Komisja mówi o zdradzie dyplomatycznej Macierewicza

Przypomnijmy: w środę 30 października generał Stróżyk przedstawił dotychczasowe efekty prac komisji ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów. Raport jest w zasadzie aktem oskarżenia dla Antoniego Macierewicza. Wnioski są porażające: zdrada dyplomatyczna, finansowanie przez Polskę rosyjskich wpływów w USA, niszczenie potencjału polskich służb specjalnych oraz zaniechanie przygotowań rządu RP do skutków agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku.

– Komisja dotychczas zidentyfikowała szereg działań, które wypełniają cele polityki zagranicznej Rosji i Białorusi oraz wpisywały się w modus operandi służb specjalnych tych państw w zakresie inicjatyw wymierzonych w osłabienie potencjału Polski – powiedział generał Stróżyk.

Kolejnym elementem, jaki znalazł się w raporcie komisji, jest reakcja ówczesnego rządu Zjednoczonej Prawicy na informacje o planowanej agresji Rosji na Ukrainę. A raczej jej brak.

– Gdybym miał powiedzieć swobodnie, powiedziałbym, że był brak reakcji. W zgromadzonych przez komisję dokumentach nie zidentyfikowano materiałów świadczących o istotnych działaniach podjętych przez rząd, mających na celu przygotować Polskę do wyzwań, jakie mogły się wiązać z agresją Rosji na Ukrainę – powiedział generał Stróżyk.

– Wiemy z medialnych przekazów, że pierwsze ostrzeżenia amerykańskie były już w listopadzie 2021 roku. Nie znaleźliśmy jednak śladu dyskusji na ten temat w gremiach zajmujących się bezpieczeństwem. Pierwszy ślad jest 24 lutego 2022 roku (początek pełnoskalowej wojny w Ukrainie – red.) – dodał.

Czytaj także: https://natemat.pl/574997,sikorski-przejechal-sie-po-macierewiczu