Nie tylko zielone światło z USA. Zachód zmienia zdanie ws. użycia broni w Rosji
Ukraina ma przeprowadzić pierwsze ataki dalekiego zasięgu w nadchodzących dniach przy użyciu pocisków ATACMS – informuje Reuters. Mają one zasięg około 300 km.
Nie podano jednak szczegółów ze względu na "obawy dotyczące bezpieczeństwa operacyjnego". Jak dodała agencja, Biały Dom odmówił komentarza w tej sprawie. Podkreślono jednocześnie, że to "istotna zmiana w polityce Waszyngtonu wobec konfliktu ukraińsko-rosyjskiego".
Ukraina może użyć pocisków ATACMS w Rosji. Reuters: Jest zgoda USA
"Decyzja Stanów Zjednoczonych podjęta na dwa miesiące przed objęciem urzędu przez nowo wybranego prezydenta Donalda Trumpa jest następstwem wielomiesięcznych próśb prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o zezwolenie ukraińskiej armii na używanie amerykańskiej broni do atakowania rosyjskich celów wojskowych położonych daleko od jej granicy" – czytamy.
Amerykańskie media zastanawiają się także, czy prezydent-elekt Donald Trump cofnie decyzję Joe Bidena, kiedy zastąpi go w Białym Domu. Faktem jest natomiast, że Republikanin od dawna krytykuje skalę amerykańskiej pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy i obiecał szybkie zakończenie wojny za naszą wschodnią granicą, ale nie uściślił, w jaki sposób chciałby to zrobić.
Przypomnijmy, że przed wyborami Trump twierdził, że ma plan na wojnę w Ukrainie – chciałby ją "zamrozić". Często mówił też, że jeśli wygra wybory prezydenckie, to "zakończy wojnę w 24 godziny". Jakie zatem scenariusze są tu możliwe? Czego można się po nim spodziewać?
– Jego wygrana oznacza pewien przełom wojny w Ukrainie, ale nie rewolucję. Ponieważ przełom, jakiego ja się spodziewam, i tak by nastąpił, tylko być może teraz nastąpi szybciej – ocenił niedawno w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku i dyrektor Muzeum Wojska Polskiego.
Jest kolejna zgoda dla Ukrainy? Mowa o Francji i Wielkiej Brytanii
Według ustaleń "Le Figaro" Francja i Wielka Brytania również zezwoliły Ukrainie na użycie rakiet dalekiego zasięgu do ataków na terytorium Rosji. Jak podaje francuski dziennik, chodzi o rakiety SCALP i Storm Shadow.
Na doniesienia zareagował Wołodymyr Zełenski. Na jego kanale w serwisie Telegram pojawiło się oświadczenie. Jak powiedział, "plan wzmocnienia Ukrainy to plan zwycięstwa, który przedstawił partnerom".
– Jednym z głównych punktów jest daleki zasięg naszej armii. Dziś w mediach wiele mówi się o tym, że otrzymaliśmy pozwolenie na podjęcie odpowiednich działań. Ale ciosów nie zadaje się słowami. Takich rzeczy się nie ogłasza. Rakiety będą mówić same za siebie – stwierdził prezydent Ukrainy.
Na reakcję Kremla też nie trzeba było długo czekać. Rosyjska, państwowa agencja TASS cytuje słowa Leonida Słuckiego, szefa Komisji Spraw Międzynarodowych Dumy Państwowej.
– Uderzenia amerykańskich rakiet w głąb rosyjskich regionów nieuchronnie doprowadzą do poważnej eskalacji, która grozi znacznie poważniejszymi konsekwencjami. Administracja Bidena nie może nie zrozumieć, że pozostawia drużynę Trumpa z problemem rozwiązania nie tylko konfliktu ukraińskiego, ale i jeszcze bardziej palący – zapobieżenie globalnej konfrontacji – stwierdził Słucki.
I dodał: – Biden najwyraźniej zdecydował się przejść do historii jako "Krwawy Joe". Jeśli dane ze źródeł publikacji się potwierdzą, będzie to oznaczać tylko jedno: bezpośredni udział Stanów Zjednoczonych w konflikcie w Ukrainie, co nieuchronnie będzie wiązało się z najostrzejszą reakcją Rosji, ze względu na zagrożenia, jakie zostaną stworzone dla naszego kraju.
Zmasowany atak Rosji na Ukrainę
W nocy z soboty na niedzielę Rosja przeprowadziła największy od kilku miesięcy atak na Ukrainę. Na kraj naszych wschodnich sąsiadów poleciały rakiety, pociski i drony. Celem wojsk Putina była infrastruktura energetyczna, ale pociski leciały też na domy w miastach i wsiach. Są zabici i ranni.
– To prawdziwa odpowiedź zbrodniarza wojennego Putina dla wszystkich, którzy do niego ostatnio dzwonili i go odwiedzali – tak uderzenie rosyjskich wojsk skomentował Andrij Sybiha, szef ukraińskiego MSZ.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, w piątek z rosyjskim dyktatorem rozmawiał telefonicznie niemiecki kanclerz Olaf Scholz. Jednak jak widać, nic to nie dało.
"Nikt nie powstrzyma Putina telefonami. Atak wczorajszej nocy, jeden z największych w tej wojnie, udowodnił, że dyplomacja telefoniczna nie może zastąpić prawdziwego wsparcia całego Zachodu dla Ukrainy. Następne tygodnie będą decydujące, nie tylko dla samej wojny, ale także dla naszej przyszłości" – skomentował Donald Tusk w niedzielę w serwisie X.