Zareagowali za późno. Pożar w samolocie przez "małą bombę", którą każdy wnosi na pokład

Klaudia Zawistowska
19 listopada 2024, 19:35 • 1 minuta czytania
Czasami na pokładach samolotów dochodzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji. Jedna z nich miała niedawno miejsce na pokładzie samolotu linii Southwest. Fotel stanął tam w ogniu po kontakcie z telefonem komórkowym.
Pożar na pokładzie samolotu. Wszystko przez telefon Fot. Bartlomiej Magierowski/East News (zdjęcie ilustracyjne)

Smartfony stały się dla nas przedłużeniem ręki. Zdarza nam się wyjść z domu bez dokumentów czy portfela, ale raczej zawsze mamy przy sobie telefon. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że na pokładzie samolotu może on się zmienić w śmiertelnie niebezpieczną małą bombę.


Zareagowali za późno. Telefon doprowadził do pożaru w samolocie

W piątek 15 listopada samolot amerykańskiej linii Southwest przyjmował na pokład pasażerów lecących z lotniska w Denver. Kiedy na pokładzie było już ok. 108 osób, doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Bateria w telefonie jednego z podróżnych zapaliła się, a od niej w ogniu stanął fotel.

Natychmiast zarządzono ewakuację. Pasażerowie, którzy byli w tylnej części maszyny, pokład opuszczali korzystając z nadmuchiwanej zjeżdżalni. Natomiast osoby, które przebywały w przedniej części, mogły ewakuować się korzystając z rękawa, który był dopięty do samolotu.

Załoga natychmiast przystąpiła do gaszenia pożaru, a nie było to łatwe. Trzeba bowiem pamiętać, że baterie litowo-jonowe, w które wyposażone są telefony, płonął w bardzo wysokiej temperaturze, a do ich ugaszenia potrzebny jest specjalistyczny sprzęt.

Z oświadczenia linii lotniczej, które otrzymała redakcja CNN, wynika, że jedna osoba została lekko ranna podczas ewakuacji. Obrażenia w postaci oparzeń odniósł także właściciel telefonu.

Czytaj także: https://natemat.pl/576428,panika-chwile-przed-ladowanie-samolot-pasazerski-zostal-ostrzelany

Telefon i baterie tylko w bagażu podręcznym. Nigdy w bagażu rejestrowanym

Właśnie ze względu ryzyka zapłonu baterii, przed każdym nadaniem bagażu rejestrowanego pracownicy lotniska pytają, czy w jego wnętrzu nie znajdują się powerbanki, czy sprzęt elektroniczny. Zamiast żartować wtedy o bombie w walizce należy zgodnie z prawdą odpowiedzieć, czy takie przedmioty znajdują się w bagażu.

Z tym ryzykiem związane są także komunikaty linii lotniczych. Ryanair, Wizz Air, a także Emirates czy Turkish Airlines podczas prezentacji przed startem informują, że w sytuacji, kiedy podczas lotu zauważycie, że wasz telefon, tablet lub laptop się nagrzewają, należy natychmiast poinformować załogę. Ta posiada specjalne torby, w których mogą zabezpieczyć sprzęt do czasu lądowania. Zgłosić należy także zgubienie telefonu i innej elektroniki.

Jak podkreśla amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa, od 2006 roku doszło do 504 potwierdzonych incydentów z udziałem baterii litowych. 32 z nich miały miejsce w 2024 roku. 206 miało związek z ładowanymi akumulatorami, 104 dotyczyły e-papierosów, a 68 telefonów komórkowych.