Dziś w całym kraju zawyją syreny. Tłumaczymy, o co chodzi

Konrad Bagiński
29 listopada 2024, 09:29 • 1 minuta czytania
Dzisiaj (w piątek 29 listopada) w południe w całym kraju zawyją syreny alarmowe. Ma to być hołd dla asp. szt. Mateusza Biernackiego, śmiertelnie postrzelonego na służbie przez innego policjanta. Biernacki miał 34 lata, zginął na warszawskiej Pradze. Do akcji dołączy też Straż Graniczna i Straż Pożarna.
Dziś w całym kraju zawyją syreny. To hołd dla policjanta, Mariusza Biernackiego, który zginął na służbie, postrzelony przez innego funkcjonariusza Fot. Lukasz Wojcik/REPORTER/East News \ x.com/PolskaPolicja

"W miniony weekend zginął na służbie 34-letni asp. szt. Mateusz Biernacki, policjant Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI. Pozostawił pogrążoną w żalu rodzinę i najbliższych" – pisze polska policja na portalu X.


Funkcjonariusze dodają, że pogrzeb odbędzie się 29 listopada o godzinie w Kościele Rzymskokatolickim pw. Św. Michała Archanioła w Białej Podlaskiej.

"W dzień pogrzebu, punktualnie o godz. 12, niech w całym kraju wybrzmią policyjne sygnały dźwiękowe i błyskowe, w geście hołdu dla Mateusza" – dodali policjanci. Poprosili też o to, by uszanować spokój rodziny i najbliższych zmarłego mundurowego.

W całej Polsce zabrzmią nie tylko policyjne syreny. Do akcji włączą się też funkcjonariusze Straży Granicznej oraz strażacy Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczej Straży Pożarnej.

Jak zginął policjant Mateusz Biernacki?

Z najnowszych ustaleń wynika, że policjanci dostali wezwanie do agresywnie zachowującego się mężczyzny na warszawskiej Pradze. Do interwencji skierowano patrol składający się z początkującego policjanta i doświadczonego kierownika wydziału północnopraskiej komendy rejonowej.

Bartosz Z. na co dzień pracował w Nowym Dworze Mazowieckim. 23 listopada był jego pierwszym dniem dyżuru w Warszawie. Na interwencje udał się z sierż. szt. Mateuszem Biernackim, gdyż nikt inny nie mógł.

– To pokazuje, jakie są braki w policji. Kierownik jeździ z żółtodziobem, który na początku powinien chodzić na patrole w prewencji, a pojechał na akcję, bo nie było komu – przekazał "GW" jeden z funkcjonariuszy znający kulisy sprawy.

Podczas interwencji doszło do tragedii. Bartosz Z. oddał strzał z odległości trzech-czterech metrów i śmiertelnie postrzelił partnera z patrolu. Wcześniej miał nie krzyknąć "Stój policja" i wbrew procedurom nie oddać strzału ostrzegawczego. Świadkowie twierdzą, że wywiadowca krzyczał: "K****, nie strzelaj! Swój!". Mimo to strzał padł.

Przypomnijmy, policja może strzelać tylko w określonych sytuacjach, przedtem ostrzegając o możliwości użycia broni i oddając strzał ostrzegawczy. Od tej procedury są wyjątki, chodzi o sytuację bezpośrednio zagrażającą życiu funkcjonariusza lub innych osób. Czy strzelający policjant uznał, że biegnący kolega zagraża jego życiu?

Bez aresztu dla strzelającego policjanta

Prokuratura oskarżyła funkcjonariusza, który postrzelił policjanta, o przekroczenie uprawnień i nieuzasadnione użycie broni służbowej, a także o spowodowanie choroby realnie zagrażającej życiu, a w następstwie spowodowanie śmierci innej osoby. Wobec policjanta zastosowano dozór policji. – Pięć razy w tygodniu mężczyzna musi zgłaszać się na komendę, ma zakaz zbliżania się do świadków i do miejsca, gdzie doszło do zdarzenia – takie informacje przekazał po wyjściu z sali rozpraw prokurator prowadzący sprawę. Sąd orzekł także poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł i zawiesił funkcjonariusza w czynnościach służbowych.

Czytaj także: https://natemat.pl/578465,tragiczna-smierc-policjanta-w-warszawie-przekazano-nowe-informacje