Minister Błaszczak pęka z dumy, a wraz z nim prawa strona polskiej sieci i nie tylko. Im częściej cierpią niewinni ludzie na Zachodzie Europy, tym chętniej szef MSWiA (i inni politycy PiS) podkreślają, że w Polsce nie ma zamachów dlatego, że nie przyjęliśmy uchodźców. Z tą teorią jest jednak kilka dużych problemów. Po pierwsze, zamachy nie są związane z uchodźcami. Po drugie, nawet jeśli założymy, że tak może być, w tym rozumowaniu jest poważny błąd, o którym zwolennicy PiS albo nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć.
Europa od wielu lat walczy z terroryzmem. Wszyscy pamiętamy tragiczny w skutkach zamach w Londynie z 7 lipca 2005 roku, kiedy z powodu trzech eksplozji w metrze i jednej w autobusie miejskim zginęły 52 osoby (plus czterech zamachowców). Ponad rok wcześniej w Madrycie (11 marca) doszło do jeszcze krwawszego ataku. W pociągach podmiejskich wybuchło dziesięć bomb, zginęło 191 osób. Warto dodać, że w obu zamachach śmierć poniosło także siedmioro Polaków.
Bo terroryzm nie omija i nas. W ciągu ostatnich kilkunastu lat z rąk terrorystów zginęło w sumie kilkudziesięciu obywateli Polski. Wszyscy poza granicami kraju. Zresztą, w sieci od kilku dni w sieci wyjątkowo popularne są mapy przedstawiające zamachy w Europie. Szczególnie popularna – bo wyjątkowo spektakularna – jest ta, która przedstawia wszystkie zamachy w Europie od lat 70. ubiegłego wieku. A więc nie tylko islamskie, ale i np. w wykonaniu IRA. Biała plama robi jednak wrażenie, a wiele osób nie zwraca uwagi na wspomniane przed chwilą "detale".
Woda na młyn prezesa
I jak pisaliśmy w naTemat, politycy Prawa i Sprawiedliwościbardzo świadomie rozgrywają uchodźczą kartę. – Zachód Europy przeżywa kryzys tożsamościowy, to jest odejście od korzeni cywilizacyjnych Europy, a więc od chrześcijaństwa. Uleganie polityce multi-kulturalizmu, uleganie poprawności politycznej, to przynosi tragiczne żniwo – mówił niedawno Błaszczak i kontynuował: – Ja mogę powiedzieć wprost, że to, co próbuje narzucić m.in. Polsce KE, na co się zgodził poprzedni rząd koalicji PO-PSL, jest niedopuszczalne. To mogłoby przynieść takie poważne wydarzenia, takie tragiczne wydarzenia jakie mają miejsce w Europie Zachodniej. Na szczęście w wyniku wyborów zmienił się rząd. Obecny rząd PiS nie ulega tej presji.
Podobnie wypowiadają się inni politycy partii rządzącej. Choćby poseł PiS Jacek Żalek, który uznał, że napływający uchodźcy to "hołota", która chce wykorzystać Europę. – Bogate państwa uzupełniają sobie siłę roboczą. Problem polega na tym, że przyjechali nie ci, którzy byli zaproszeni – nie ci wykształceni, którzy mieli podjąć pracę – tylko zwykła hołota – mówił na antenie TVP Białystok.
Szybki fact-check
Ile w tym prawdy? Całe nic. Przyjrzyjmy się najpoważniejszym atakom z dwóch ostatnich lat. Ostatni zamach w Londynie przeprowadził Brytyjczyk, mężczyzna urodzony w Wielkiej Brytanii, który na islam nawrócił się wieku ponad trzydziestu lat. Prawdopodobnie nigdy nie był w Syrii, a o ISIS dowiedział się za kratkami.
Zamachowiec ze Sztokholmu także nie był uchodźcą. Pochodził z Uzbekistanu, ale jego wniosek o azyl został odrzucony. Miał więc zostać deportowany – zupełnie wbrew obiegowi poglądowi, że Szwedzi przyjmują wszystkich.
Podobna historia dotyczy zamachowca z Berlina, który porwał polską ciężarówkę. To Tunezyjczyk, a ponieważ w Tunezji nie ma wojny, także miał zostać deportowany. Jego wniosek o azyl został odrzucony.
Wreszcie atak z lotniska w Brukseli. Bracia El Bakraoui urodzili się w Brukseli, mieli europejskie paszporty. Jedynie trzeci z samobójców, Laachraoui, urodził się w Maroku, ale wychowywał już w Brukseli. Także większość zamachowców z Paryża miała francuskie lub belgijskie obywatelstwo.
A dlaczego bomby nie wybuchają we Włoszech?
W Polsce nie ma zamachów, ponieważ nie ma uchodźców – powtarzają do znudzenia politycy PiS. I tak jak wspomniałem na początku, w tym rozumowaniu jest bardzo istotny błąd. Bo skoro bomby nie wybuchają tam, gdzie nie ma imigrantów, dlaczego we Włoszech panuje spokój? Dlaczego mieszkańcy Madrytu na co dzień nie drżą o swoje życie? O tym ani Błaszczak, ani żaden inny polityk PiS już nie pamięta.
Liczby nie kłamią – ze wszystkich państw Unii Europejskiej przyjęcia uchodźców odmówiły tylko Polska i Węgry. Przy czym przez to drugie państwo, z racji "tranzytowego położenia", przewinęły się tysiące z nich.
Łatwo więc policzyć, że w zdecydowanej większości państw UE uchodźcy się pojawili. Do zamachów już po wybuchu kryzysu migracyjnego doszło tylko w kilku z nich, wyżej wymienionych. Oczywiście "rozdzielanie" napływowej ludności ramach tzw. kwot uchodźców idzie opornie i wolniej, niż zakładano, ale zdecydowana większość państw Unii imigrantów z Bliskiego Wschodu przyjęła – i jest w większości z nich spokojnie. Dotychczas rozlokowano około 18 tys. uchodźców, a w 2015 roku państwa UE zgodziły się na relokację 160 tys. uchodźców. Cały proces powinien tymczasem zakończyć się już we wrześniu tego roku.
Prawdziwe powody
Bomby wybuchają bowiem nie przez uchodźców, a ze względu na problemy, które w Polsce są zupełnie nieznane. I chyba tylko tak można wytłumaczyć ignorancję wielu z nas w tej kwestii. Dlaczego tak się dzieje? – Ze strachu. My jesteśmy społeczeństwem homogenicznym, 97 proc. to rdzenni Polacy. To bardzo dobrze, ale w większości nie jesteśmy tolerancyjni i nie rozumiemy innych kultur. A politycy podjudzają. To wywołuje niepokój. Ludzie nie muszą wszystkiego wiedzieć, a jak dostają taką przetrawioną papkę, to ją jedzą, a potem mamy tego skutki – mówi w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Michał Chorośnicki z UJ, ekspert od terroryzmu i handlu międzynarodowego.
Szczególnie uwagę zwraca przykład Wielkiej Brytanii, w której od wielu lat funkcjonują społeczności muzułmańskie. Za ostatnie zamachy odpowiadają przecież nie dość, że obywatele tego kraju, to jeszcze osoby urodzone w Wielkiej Brytanii. – Jak wykryć sprawcę, jeśli sprawca nie jest imigrantem, urodził się na terenie danego kraju, ma doskonałą opinię i nagle nagle wyprano mu mózg – zastanawia się prof. Chorośnicki.
– Tak było z głównym organizatorem zamachów w Londynie w 2005 roku. Pochodził z rodziny pakistańskiej, ale urodził się w Wielkiej Brytanii i na co dzień był bardzo szanowanym nauczycielem niepełnosprawnych dzieci. Wystarczyło, że pojechał dwa razy do Pakistanu na kilka dni i zorganizował siatkę terrorystyczną. Dostał pieniądze, kupił materiały wybuchowe i zabił kilkadziesiąt osób. To nie był imigrant, nikt go nie mógł wykryć – tłumaczy.
Ale zamachy to w dużej mierze efekt zaniedbań brytyjskich władz na przestrzeni lat. Niemożność zasymilowania tych grup doprowadziła do radykalizacji wielu brytyjskich muzułmanów. W efekcie Brytyjczycy przez lata "hodowali sobie" pod nosem rzeszę terrorystów. Organizacje rekrutujące dżihadystów przez lata działały bez większych trudności, wielu brytyjskich muzułmanów było na wojnie w Syrii. W efekcie tykająca bomba zegarowa, którą jest dzisiaj Zjednoczone Królestwo, może znowu eksplodować nie przez napływ świeżych uchodźców, a przez "miejscowych".
– Anglicy przez lata w imię wolności i poprawności politycznej tolerowali działania różnych grup, które żądały ubicia premiera, zamordowania królowej i w ogóle chciały Wielką Brytanię zrobić państwem muzułmańskim. W imię świętego spokoju to tolerowano, dopiero po 2005 roku wzięto się za to. Pewne błędy popełniono, ale wylewanie wszystkiego na karb imigrantów to gruba przesada – zwraca uwagę prof. Chorośnicki. Podobne komórki terrorystyczne funkcjonują w Belgii, we Francji. Nie stworzyli ich uchodźcy z Syrii.
Nie można zapominać także o czynnikach historycznych. Belgia, Francja, Wielka Brytania. Co łączy te państwa? Każde z nich było potęgą kolonialną. Nawet malutka Belgia do 1962 roku oficjalnie była Belgijskim imperium kolonialnym, w skład którego wchodziły Kongo Belgijskie oraz protektorat Ruanda-Urundi. Choć akurat polityka Belgii to w sumie w tym przypadku detal, to Wielka Brytania oraz Francja miały (bądź mają) kolonie na całym świecie. Jeszcze w XX wieku do Francji należała praktycznie cała północno-zachodnia Afryka. W przeważającej części muzułmańska.
Mieszkańcom tych krajów nikt nigdy nie utrudniał emigracji do Francji, państwo "macierzyste" w pewnym sensie wzięło za nich odpowiedzialność. Stąd we Francji takie rzesze Marokańczyków czy Algierczyków.
Uchodźców wyklucza jeszcze jeden aspekt. Naprawdę trudno zorganizować zamach, jeśli się nawet nie zna państwa, do którego się trafia. Jak mają go zorganizować ludzie, którzy spędzili całe życie np. w Afganistanie? – Zdarzają się takie sytuacje, jak ten człowiek, który ukradł ciężarówkę w Berlinie, tułał się po Europie, Niemcy odmawiali mu azylu, ale to są wyjątki. Większości zamachów dokonują ludzie, którzy są osadzeni w danym regionie, bo go doskonale znają. Opowiadanie, że wszystkiemu są winni przesiedleńcy, jest przesadą – dodaje naukowiec.
Międzynarodowa polityka w tle
Zamachy są też pochodną istnienia Państwa Islamskiego. – Prawdą jest, że w ciągu ostatnich kilku lat nastąpiło nasilanie spektakularnych ataków terrorystycznych. Dzieje się tak, ponieważ zdarzyło się parę ważnych faktów politycznych. Przecież powstało tzw. Państwo Islamskie. To twór samodzielny, ale jest ono skazane na destrukcję, ponieważ otaczają je sami wrogowie. To tylko kwestia czasu, kiedy upadnie. W walkę po jego stronie zaangażowało się wielu ludzi. Nie tylko z Europy Zachodniej, ale i Wschodniej, szacuje się nawet, że jest podobno około 20-25 Polaków. Parę tysięcy Francuzów, Belgów. Ci wszyscy ludzie, kiedy Państwo się definitywnie zawali, wrócą do swoich domów. Oczywiście nie będą się chwalić, co robili, a służby nie mają takiej możliwości pytać, coście robili przez ostatnie dwa lata. Byłem za granicą, a co robiłem to moja sprawa – wyjaśnia prof. Chorośnicki.
Stąd już krótka droga do zamachu, co zresztą obserwujemy już teraz. – Ci, którzy wrócą, mogą nagle dostać rozkazy od mocodawców na zasadzie, że trzeba poświęcić życie za Allaha. I oni zorganizują te zamachy, które są nie do wykrycia normalnym trybem. Brytyjskie służby uważane są za jedne z najlepszych na świecie, oni przez lata walczyli z IRA, oni mają doświadczenie. Oprócz Mosadu uważani są za najlepszych. A jednak zdarzają się incydenty, bo nie ma służby, która potrafi zapobiec wszystkiemu – kontynuuje.
I co istotne, pamiętajmy, że widzimy tylko czubek góry lodowej, bo nie wiemy, ilu zamachom udało się zapobiec. – To w skali Europy Zachodniej to podobno co najmniej kilkanaście przypadków. Półgębkiem mówi się, że w USA po 11 września udało się udaremnić co najmniej trzy poważne zamachy – zauważa Chorośnicki.
Wreszcie, co w zasadzie dość przykre dla nas, Polaków: ludzie giną w Londynie czy Brukseli, bo to światowe metropolie. Zamach w Warszawie nie poruszyłby aż tak opinii publicznej.
Reklama.
Prof. dr hab. Michał Chorośnicki
Uniwersytet Jagielloński
Francuzi przyjmowali ogromne ilości imigrantów z Afryki Północnej jeszcze w latach 60. Brali ich do pracy w przemyśle i godzili się na to, żeby tworzyli getta. Żyli we własnych skupiskach. W rezultacie, gdy pracy na skutek postępu technicznego zabrakło, to te getta stały się wylęgarnią rozmaitych niepokojów.