Katolickie gender studies? "Tygodnik Powszechny" przekonuje, że takie pojęcia nie dość, że jest możliwe, to już istnieje. Bo teoria gender, z którą postanowił walczyć już sam papież Benedykt XVI, wcale nie jest obca teolożkom feministycznym. - Gender to nie ruch, a nauka - tłumaczy Agnieszka Graff. - Nawet tradycjonaliści mogą się w tym odnaleźć - twierdzi Sylwia Chutnik. Z kim i o co tak naprawdę walczą hierarchowie?
Jak zauważa na łamach "Tygodnika Powszechnego" Zuzanna Radzik, teoria gender nie jest ludziom Kościoła tak obca. Szczególnie, gdy mowa o teolożkach feministycznych, dla których to Bóg jest największym orędownikiem równości. "Owszem, zauważyły, że niesie ona [teoria gender - red.] ze sobą postulat innej antropologii, ale też, że może to być antropologia bliska chrześcijaństwu. Pojawiła się krytyka tradycyjnej antropologii, która zakładała dualizm i komplementarność kobiet i mężczyzn" - tłumaczy "TP".
"Tygodnik Powszechny" przypomina jednak, że ich myślenie o kobiecie i mężczyźnie jako istotach w stu procentach równych niespecjalnie pasuje do tego, co w swoich rozważaniach pisał przecież Jan Paweł II. Dla papieża Polaka obie płcie były równe, ale przeznaczone do określonych życiowych zadań. "I tak słuchamy wtedy o kobietach bardziej troskliwych, macierzyńskich, zdolnych do miłości i poświęcenia siebie, i mężczyznach bardziej nastawionych na świat idei, konkretów, kierowania" - pisze Radzik.
Feministki w Kościele twierdzą tymczasem, że takich ról nie przypisuje Bóg, a kultura. Inna w różnych czasach czy miejscach. Tygodnik cytuje popularną teolożkę feministyczną Elisabeth Johnson: „Doprawdy, kim jest kobieta i kto ma o tym decydować? Sugeruję, że męskość i kobiecość należą do pojęć, które są najbardziej stereotypowe kulturowo, stworzone przez społeczeństwo seksistowskie, rasowe, klasowe”. I to mówi profesor renomowanej jezuickiej uczelni Fordham University w Nowym Jorku, członkini kongregacji sióstr józefitek.
Biskupi na wojnie o stereotypy
Tymczasem w Polsce ludzie związani z gender studies czasem wydają się największymi wrogami Kościoła. "Filozofia seksualności, którą nazywamy gender - a nawet raczej ideologia gender - poprzez zakwestionowanie płci jako faktu wynikającego z natury, w rezultacie prowadzi do zmiany wizji samego człowieczeństwa. (...) Zmienia koncepcję rodziny, a wręcz ją po prostu niszczy. A zniszczenie rodziny powodować będzie zniszczenie społeczeństwa" - mówił bp Wojciech Polak, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski.
Tomasz Terlikowski w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na Żywo" stwierdził, że gender to jedno z największych zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku. Obaj wypowiadając mu wojnę, powoływali się na samego Benedykta XVI. Jednak jak udowadnia "Tygodnik Powszechny", tę wojnę Kościół po części musi wypowiedzieć też samemu sobie.
A z kim tak naprawdę ta wojna? Przede wszystkim z nauką. Bo jak mówi w rozmowie z naTemat Agnieszka Graff, błędem jest mówienie o ruchu, czy ideologii gender. - Gender studies to nie żaden ruch, takie coś nie istnieje - tłumaczy znana feministka. Ludzie skupieni wokół upowszechniania tej teorii badają po prostu jaki wpływ ma instytucjonalne utrwalanie pewnych stereotypów płciowych i dominacji danej płci w określonych obszarach życia. Dla wielu największym problemem z gender studies jest jednak to, że ich nieodłącznym elementem jest likwidacja ujawnianych przejawów dyskryminacji. A więc wywrócenie do góry nagami zastałego porządku.
- Paradoksalnie w Polsce te studia są dziś jednak o wiele bardziej dynamiczne niż w krajach Zachodu. W tym nawet bardziej niż w USA, gdzie szczytowy okres rozwoju gender studies przypadł na lata 70-te. Tam ta tematyka jest więc teraz już tylko zintegrowana z nauką innych nauk społecznych - wyjaśnia Graff. Jej zdaniem, w polskie gender studies pełnią tymczasem dużo ważniejszą rolę. - W Polsce jesteśmy wciąż na etapie budowania takiego przyczółka, w którym mogą spotykać się badacze i badaczki zajmujący się tą tematyką. Jednocześnie tego aspektu na wydziałach historii czy literatury nie ma. Choć i to się powoli zmienia - dodaje.
Bo teoria gender szuka konsekwencji obowiązywania określonych norm kulturowych w odniesieniu do płci w dziesiątkach dyscyplin - od filozofii i psychologii po literaturę, historię, a nawet ekonomię. Jak zaznacza Agnieszka Graff, w Polsce mimo, iż powstały pierwsze ośrodki badawcze gender studies, ich absolwenci wciąż nie mają tego samego statusu, co kończący studia w każdej innej dziedzinie. - Dziś nie można być w naszym kraju magistrem gender studies. To zawsze są studia podyplomowe. A to wynika z wymogów ministerialnych, które jasno określają, co może a co nie może być przedmiotem studiów w Polsce. Gender nie może - ubolewa feministka.
Gender nie dla wszystkich?
"Gender studies to nie jest miejsce dla katolickich duchownych. Oni mają tyle czasopism, tyle władzy, tyle wpływów, miejsc i pieniędzy, że wolałabym, żeby oni feministki zapraszali do siebie, a nie wchrzaniali się na feministyczne miejsca ze swoimi antykobiecymi i antyfeministycznymi gadkami. Mam dosyć wszędobylstwa Kościoła w Polsce i jak widzę, że nawet na gender studies ksiądz ma coś do powiedzenia i że niektóre feministki nie widzą tego absurdu, to mi się robi niedobrze" - czytamy w jednym z komentarzy na stronach Fundacji Kobiecej eFKa. Tak polskie feministki zareagowały na wieść, że na UJ w ramach programu gender studies odbędzie się wykład "Mężczyzna i kobieta w nauczaniu Kościoła" jeszcze zanim się on od odbył.
Agnieszka Graff przekonuje jednak, że rola Kościoła w rozwoju gender w naszym kraju wcale nie jest destrukcyjna. - Szczerze mówiąc, to postawa duchownych wpływa raczej mobilizująco. Ponieważ w młodym pokoleniu jest wiele osób, które szukają takiej spokojnej, intelektualnej ścieżki myślenia. W kategoriach, które nie podlegają kontroli Kościoła. A gender studies okazują się właśnie być tym miejscem - tłumaczy. Prekursorka gender studies w Polsce przypomina też, że także duchowni próbowali znaleźć swoje miejsce w tej teorii. - Prof. Stanisław Obirek w czasie, gdy był jeszcze kontrowersyjnym jezuitą wykładał także na gender studies i uczył własnie teologii feministycznej - przypomina nasza rozmówczyni. I dodaje: - Ostrze krytyki Kościoła jest bardzo mocno skierowane na gender, ale nie jest tak, że wszyscy, którzy się tym zajmują są ateistami!
Oprócz prof. Obirka, który kilka lat temu opuścił jednak zakon jezuitów, są przecież postacie takie, jak dr Elżbieta Adamiak która udowadnia, że można być wykładowcą na KUL i kilku seminariach duchownych, a jednocześnie móc przyznać, że w dzisiejszych czasach mamy dość naukowych dowodów, by rozdzielać płeć biologiczną od kulturowej - czyli "sex" od "gender". A wiara w Boga nie może zmuszać do negowania tego, że istnieje pewien zespół cech i zachowań, które kształtuje tylko i wyłącznie otaczająca nas kultura. I to on wpływa na nasze zachowanie w życiu codziennym, to jakie podejmujemy wyzwania i decyzje. I że tego nie definiuje tylko urodzenie się z określonym narządem płciowym.
Skąd ta niechęć?
Nie zmienia to jednak faktu, że dziś polskie gender studies mają twarz najbardziej kontrowersyjnych naukowców i publicystek. Gender na Uniwersytecie Warszawskim to prof. Magdalena Środa i Agniesza Graff, w Instytucie Badań Literackich pionierką jest Maria Janion, a w Poznaniu Pracownia Pytań Granicznych UAM. W popkulturze tę teorię tłumaczą Kazimiera Szczuka, czy Sylwia Chutnik.
I właśnie popularna pisarka tłumaczy naTemat skąd mogą brać się obawy i uprzedzenia wobec tych, którzy upowszechniają teorię gender. - Dla niektórych problemem jest już sama nazwa... - mówi Chutnik. I wyjaśnia, że angielskie "gender" tak naprawdę powinno w języku polskim być pojęciem tłumaczonym jako "studia nad tożsamością płciową". Tymczasem skrótowo mówi się o "płci kulturowej", a to już dla konserwatystów zbyt wiele i twierdzą, że gender studies stwarzają możliwość decydowania, że ktoś z dnia na dzień zmienia płeć jednym słowem.
Inną obawą jest utrata wpływów. Zdaniem Sylwii Chutnik, tego właśnie najbardziej boi się polski Kościół. - Następuje powolna ewolucja, zmiana ról kobiecych i męskich. Mamy też coraz więcej związków partnerskich, w sensie podziału obowiązków w domu. Nadchodzi po prostu zmierzch tradycyjnego postrzegania rodziny. To naturalna konsekwencja innych zmian społecznych. A osoby pokroju Tomasz Terlikowskiego zachowują się jak dzieci, które zamykają oczy i udają, że skoro czegoś nie widzą, to zniknie. A mogliby odnaleźć się w tych zmianach, nawet w swoim tradycjonalistycznym przekonaniu.
Chutnik przyznaje, że w gender nie chodzi tylko o przekonania, ale także o pieniądze. Im bardziej stereotypowe role płciowe będą stawać się przeszłością, tym bardziej płeć przestanie mieć znaczenie przy znalezieniu pracy, czy zarobkach. - To ma oczywiście bezpośredni wpływ na kwestie ekonomiczne. Jak choćby na sytuację na rynku pracy - wyjaśnia.
Doprawdy, kim jest kobieta i kto ma o tym decydować? Sugeruję, że męskość i kobiecość należą do pojęć, które są najbardziej stereotypowe kulturowo, stworzone przez społeczeństwo seksistowskie, rasowe, klasowe.
Paradoksalnie w Polsce te studia są dziś jednak o wiele bardziej dynamiczne niż w krajach Zachodu. W Polsce jesteśmy wciąż na etapie budowania takiego przyczółka, w którym mogą spotykać się badacze i badaczki zajmujący się tą tematyką. (...) Szczerze mówiąc, to postawa duchownych wpływa raczej mobilizująco.
Nadchodzi zmierzch tradycyjnego postrzegania rodziny. To naturalna konsekwencja innych zmian społecznych. A osoby pokroju Tomasz Terlikowskiego zachowują się jak dzieci, które zamykają oczy i udają, że skoro czegoś nie widzą, to zniknie. A mogliby odnaleźć się w tych zmianach, nawet w swoim tradycjonalistycznym przekonaniu.