Korporacja cię wyciśnie, ale przy okazji dużo się nauczysz
Korporacja cię wyciśnie, ale przy okazji dużo się nauczysz Shutterstock
Reklama.
Im bardziej upowszechnia się moda na slow life, tym w mediach więcej pojawia się historii o osobach, które rzuciły pracę w wielkiej firmie i zaczęły nowe życie. Wolne od szefów, stresów, tabelek z wynikami. Historie przekazywane między pracownikami firm, są pretekstem do ponarzekania na własne firmy, dodają otuchy, pozwalają na chwilę zapomnieć o kredycie i pomarzyć o własnych planach na przyszłość.
Mało kto dostrzega jednak istotny szczegół: bohaterowie niemal każdej z nich zwracają uwagę, że praca w korporacji była dla nich najważniejszym życiowym doświadczeniem.
Urzekły mnie te historie
"Przestałam widywać męża, w szafie wisiały same "sukieneczki", telefon grał 24/7, średnio sypiałam w nocy i nie miałam czasu na studia" – tak pracę w korporacji wspomina Karolina. Nie jest jedyna. Podobne zarzuty ma wobec własnych firm wielu pracowników, którzy czują się trybikami w maszynie, mają poczucie wykorzystywania przez szefów, skarżą się, że pracują dużo poniżej kompetencji, a jeśli chcą awansować, muszą zmienić firmę. To wszystko po to, by pięć lat po starcie w życie zawodowe odczuwać już pierwsze syndromy wypalenia zawodowego.
To wszystko sprawia, że historie o osobach odchodzących z korporacji są dla wielu osób niezwykle kuszące. Pokazują to choćby Wasze reakcje na teksty w naTemat. Takie, jak ten o Dominice, która po tym jak została zwolniona założyła z mamą kawiarnię. Albo ten o Oli i Pawle, którzy po latach przepracowanych na kontraktach za granicą wzięli dzieci do samochodu i jadą przez Stany Zjednoczone. Lub choćby ten o Jacku Walkiewiczu, który zaczynał w Agorze, a dziś jest coachem i ma własną księgarnię.
W "Przekroju" korporacje wzięła jednak w obronę Zuzanna Ziomecka. "Ja doskonale rozumiem, że korpo to współczesny wróg społeczny numer jeden, czarna wołga młodych dorosłych i druga strona hipsterskiej barykady. Ale..." – pisze w felietonie, po czym wylicza całą serię argumentów, które przemawiają za pracą w wielkiej firmie.
U nas byłby dyrektorem
Z Ziomecką zgadza się Artur Florczak, prezes agencji doradztwa personalnego Human Garden. – Praca w korporacji to nie samo zło. Jeśli by tak było, korporacje takie jak Ernst&Young, czy PwC nie zajmowałyby pierwszych miejsc na listach najbardziej pożądanych miejsc pracy – mówi. – Zwłaszcza na początku duża firma rzadko bywa kamieniem u szyi. Przychodzimy do niej z entuzjazmem, mamy nowe wyzwania, perspektywy rozwoju. Dopiero po jakimś czasie, kiedy wpływające na konto pieniądze przestają wyzwalać endorfiny, a stają się czymś normalnym, co nam się należy, praca zaczyna ciążyć – dodaje.
Zdaniem Florczaka dzieje się tak głównie dlatego, że zaczyna brakować nowych wyzwań. – Stąd wielkie korporacje mają zwykle ścieżki kariery. Człowiek wie, dokąd może dojść, jeśli będzie pracował dobrze na swoim stanowisku. U nas niestety to nadal jest fikcją – zaznacza i dodaje, że świetne wzorce mają na przykład Japończycy, którzy w jednej firmie potrafią pracować po kilkadziesiąt lat. – Korporacje obiecują, że w zamian za dawanie z siebie wszystkiego, pozwolą pracownikowi na rozwój. I później spełniają tę obietnicę.
Dla doradcy zawodowego ciekawy jest też inny przykład, tym razem ze Stanów Zjednoczonych. – Znam sytuację, w której ojciec był szefem oddziału firmy na całe Stany Zjednoczone. Jego syn zaczynał w tej samej firmie, ale na bardzo niskim stanowisku. Trochę się mu dziwiliśmy, bo w Polsce byłby co najmniej dyrektorem. On odpowiedział, że nigdy by się na coś takiego nie zdecydował, bo wiedziałby, że zwyczajnie nie miałby u pozostałych współpracowników autorytetu – mówi.
Na rachunek szefa
Zdaniem fachowców od zarządzania ludźmi, taka postawa to w Polsce rzadkość. Jacek Walkiewicz, którego wystąpienie na TEDxWSB podbiło sieć, przekonuje, że obcokrajowcy często dziwią się, jak bardzo Polacy chcą szybko iść na swoje.
– Praca w wielkiej firmie jest idealna na start, na poznanie siebie. To czas uczenia się, w którym człowiek dowiaduje się, jak pracować w zespole, jak radzić sobie z konfliktami. Dostaję wiele e-maili, w których ludzie skarżą się na pracę w korporacji. Odpisuję im wtedy, że niepotrzebnie. Tylko tam wszystkiego nauczymy się na rachunek szefa – przekonuje i podaje przykład: – Fiasko w negocjacjach kontraktu oznacza moją stratę finansową. A jeśli nie uda się w wielkiej firmie? Zwykle nie zostanę zwolniony od razu. Nauczę się. Dostanę następną szansę. To często bezcenna nauka.
Na wyniesione z korporacji umiejętności zwracała uwagę też Asia, która dzięki doświadczeniom z wielkiej firmy, razem z dwiema koleżankami zarządza teraz kawiarnią.
"To jest fantastyczne miejsce do nauki negocjacji, rozmów z partnerami, obycia biznesowego. Uczysz się tam zarządzania kilkoma projektami naraz, łączenia sprzecznych oczekiwań. Nabywasz też poczucie, że liczy się wynik, efekt. I to dalej działa w naszym zespole: nikt nie wyjdzie do domu, dopóki nie przekaże obowiązków drugiej osobie" – przekonywała w rozmowie.
Ucz się
Zdaniem Jacka Walkiewicza, korporacja kształtuje u młodego człowieka charakter. – Mam wrażenie, że do tego nie jesteśmy dziś przyzwyczajeni. Staramy się żyć tak, żeby było łatwiej, wygodniej. Młodzi ludzie bardzo długo się uczą, więc kiedy wchodzą w życie zawodowe, chcieliby widzieć jego finał. A tam jest dopiero start! – mówi.
Jak więc pracować, żeby nie zwariować? Eksperci przekonują, że kluczowa jest wizja własnego życia.
– Żeby funkcjonować, trzeba mieć szerszą wizję, jeśli ktoś idzie tam z założeniem, że będzie się uczył, ma szansę dobrze wykorzystać ten czas – mówi Jacek Walkiewicz. – Ważne jest, żeby płynąć świadomie, żeby pierwsze lata do wszystkiego podchodzić z ciekawością, otwartością, chęcią zadawania pytań.
Podobnego zdania jest Artur Florczak. Jego zdaniem niewiele jest osób, które mają samorodny talent do prowadzenia swojego interesu. Łatwiej jest więc przyjrzeć się standardom wypracowanym przez korporację, a dopiero później zmieniać coś w swoim życiu.
Co później? Jak napisała Zuza Ziomecka: "Jest więc szansa, że te małe firmy prowadzone przez wrażliwych absolwentów korporacji rozwiną się na kompoście zrujnowanego systemu gospodarczego w coś nowego, sprawnego jak korpo, ale lepszego dla ludzi".