Ten moment, gdy penetrując półki w sklepie w poszukiwaniu płatków ekologicznych trafiasz na gumę do żucia imitującą gałkę oczną i żelki-dżdżownice we fluorescencyjnych kolorach, stoją tuż obok spaghetti bolognese w słoikach z napisem „od 4 miesiąca życia” i dorsza z groszkiem w tubce z dedykacją dla niemowląt. – To musi być jakiś żart – myślisz. Po chwili ze zdumieniem obserwujesz, jak zakręcona mamuśka w biegu wrzuca do koszyka opakowanie żelkowych robaków nie zapominając też o „odtłuszczonych” chrupkach w kształcie gumisiów dla swojego 5-latka.
Eksperci twierdzą: wielu dorosłych Polaków wykazuje się nadzwyczajną odpornością, jeżeli chodzi o zmianę nawyków żywieniowych na te zdrowsze. Oczywiście, zawartość talerza to sprawa prywatna każdej dorosłej osoby. Problem pojawia się jednak wówczas, gdy nasze nierozsądne zwyczaje żywieniowe przejmują nasze dzieci. – O niebezpieczeństwach, jakie wynikają z nieprawidłowej diety trąbimy od lat. Lekarze, dietetycy i wszelkiej maści specjaliści żywienia nieustannie przestrzegają przed spożywaniem niezdrowych produktów – tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl Zuzanna Chęcińska-Maciejewska, założycielka poradni dietetycznej Food-Balance. – Najwidoczniej to wciąż nie wystarcza. Zamiast maleć, pula najmłodszych pacjentów z chorobami dietozależnymi rośnie – dodaje.
Jej słowa potwierdzają liczne badaniami. Naukowcy nie owijają w bawełnę i mówią wprost: mamy do czynienia z prawdziwą epidemią otyłości wśród najmłodszych. Jak wynika ze statystyk Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie, dziś co piąte polskie dziecko ma nadmierną wagę. Dla porównania w latach 70-tych problem otyłości dotyczył mniej niż 10 proc. uczniów. Tymczasem im więcej zbędnych kilogramów, tym większe prawdopodobieństwo pojawienia się schorzeń przewlekłych takich jak cukrzyca, choroby układu krążenia czy zaburzenia hormonalne.
Polak mądry przed szkodą
– Większości tych niebezpieczeństw można uniknąć. Wystarczy jedynie z większą uwagą podchodzić do własnych wyborów w sklepie spożywczym i przekazywać najmłodszym nawyki świadomego żywienia – przekonuje Zuzanna Chęcińska-Maciejewska. Zaznacza, że wystarczy nawet miesiąc odpowiedniej diety, a samopoczucie dziecka ulegnie znacznej poprawie.
Jak to zrobić, skoro czytanie etykiet sprawia trudności niejednemu dorosłemu? – Zawsze się sprawdza metoda nauki poprzez grę. Prośmy dziecko, by odnalazło datę ważności czy wskazało, gdzie znajduje się informacja o tłuszczach. Nauczmy malucha, że np. charakterystyczny listek na zielonym tle to symbol wskazujący na to, że dany produkt pochodzi z upraw ekologicznych – wylicza dietetyk. – Dzielmy się z dzieckiem wskazówkami: np. „im krótszy skład, tym lepiej dla nas” – dodaje.
– Im wcześniej zaczniemy uczyć dziecko świadomego wybierania tego co bierze ze sklepowej półki, tym lepiej. Kiedy dorośnie będzie to dla niego oczywiste. Uczmy dzieci przez doświadczenie i dobry przykład. Znacznie łatwiej będzie zrozumieć dziecku co znaczy świadomie wybierać, jeśli sami nie będziemy przynosić do domu masy produktów z całą listą
E w składzie. Ważne też, aby uczyć je, że znaczenie ma również to gdzie kupujemy – mówi
Magdalena Grabowska, Prezes Fundacji Alma Pokochaj Życie.
Marketingowcy wiedzą, jak pobudzić apetyt nawet najmłodszych konsumentów. Dlatego produkty dla maluchów często umieszczane są na najniższych półkach w sklepie tak, by znajdowały się one w zasięgu wzroku dziecka. Znajdziemy tam kolorowe opakowania ozdobione ulubionymi postaciami z kreskówek. – Należy konsekwentnie tłumaczyć dziecku, że atrakcyjne pudełko nie zawsze ma coś wspólnego ze zdrowiem – tłumaczy Zuzanna Chęcińska-Maciejewska. Jednocześnie zaznacza, że jest to zadanie łatwiejsze, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. – Z moich własnych obserwacji wynika, że dzieci często wybierają właśnie te zdrowsze produkty. Pod warunkiem, że nie widzą opakowań. Te kolorowe z łatwością pozyskują sympatie maluchów – dodaje dietetyk.
Poznaj twarz wroga
Nie wystarczy omijać w sklepach chipsy czy gazowane napoje słodzone, by znaleźć się w strefie bezpieczeństwa. Niepożądane dla zdrowia dziecka substancje może zawierać także na pozór niewinny jogurt. – Niestety często zdarzają się takie specjały jak jogurt o smaku truskawkowym ze śladową ilością tych owoców. Mogą być dosładzane, zagęszczane żelatyną bądź modyfikowaną skrobią – tłumaczy dietetyk.
Czujność należy zachować także przy zakupie zwykłych płatków śniadaniowych. Zdarzają się takie, które na 100 gram produktu mogą zawierać ponad 30 g cukru. – Taki produkt bardziej kwalifikuje się do działu ze słodyczami – wyjaśnia Zuzanna Chęcińska-Maciejewska. – Lepiej wybrać naturalne płatki i dosłodzić je w sposób naturalny, np. owocami sezonowymi – dodaje.
– Ważną zasadą zdrowego odżywiania jest spożywanie sezonowych produktów z lokalnych produktów. Kupujmy je jednak w zaufanym sklepie, który zagwarantuje nam, że nie są one nafaszerowane szkodliwymi ilościami stosowanych powszechnie środków owadobójczych oraz że nie mają przekroczonych norm metali ciężkich – radzi Magdalena Grabowska, Prezes Fundacji Alma Pokochaj Życie.
Rodzicu, uważaj też na tłuszcze utwardzone, które mogą prowadzić do poważnych chorób układu krwionośnego. Zawierają je nie tylko chipsy czy ciasteczka, lecz i produkty podszywające się pod masło, czyli mieszanki tłuszczu mlecznego i olejów roślinnych. W świetle obowiązujących przepisów masłem można nazwać jedynie produkt zawierający co najmniej 80 proc. tłuszczu mlecznego i około 750 kcal na 100 gram. Ważne, by dzieci, zwłaszcza maluchy do 3 roku życia, trzymać z daleka od podróbek.
Rodzicu , uważaj na obecność prawie we wszystkich produktach syropu fruktozowego-glukozowego – głównego sprawcy otyłości. Naukowcy biją na alarm, przedstawiając kolejne, niepokojące badania. Najnowsze – opublikowane w "Journal of Nutrition" przez ekspertów z Medical College of Georgia (MCG) w Auguście i Health Sciences University (GHSU), wskazują na związek spożywania niebezpiecznego syropu nie tylko z otyłością, ale również chorobami sercowo-naczyniowymi.
Dietetycy ubolewają również nad rosnącą popularnością wód smakowych. Jak twierdzi założycielka Food-Balance, producenci projektując opakowania starają się nawiązać do zdrowego stylu życia. W rzeczywistości jednak takiemu napojowi bliżej do oranżady niż wody. – Obok naturalnej wody mineralnej zawierają też cukier, regulatory kwasowości, kwas cytrynowy, aromatyzatory i substancje konserwujące takie jak sorbinian potasu czy benzoesan sodu – wylicza ekspert. Ten ostatni, oznaczany wg unijnej nomenklatury symbolem E 211, może wywołać reakcje alergiczne czy zaburzenia w funkcjonowaniu przewodu pokarmowego u ludzi uczulonych na aspirynę.
Zachowuj umiar
Jakim cudem substancje niebezpieczne dla zdrowia naszych dzieci trafiają w produkty spożywcze? – Teoretycznie nie stwarzają zagrożenia. Niebezpiecznie się robi, gdy przekraczamy dozwolone limity – tłumaczy dietetyk. – Takie sytuacje są jednak częste. Na co dzień nie chodzimy przecież z kalkulatorem w ręku, by wyliczyć, czy przypadkiem nie przekroczyliśmy dopuszczalnego limitu – dodaje.
Dlatego, zgodnie ze starą dobrą zasadą „przezorny zawsze ubezpieczony” lepiej wybierać naturalne produkty, a w takich z pewnością nie znajdziemy fosforanów (symbol E451 lub E452). Jest to częsty składnik wędlin czy napojów gotowanych. Spożywana w nadmiernych ilościach może powodować u dziecka nadpobudliwość, a nawet autyzm. Warto unikać też siarczyn (oznaczane symbolem E 220/28), nierzadko dodawanych przez producentów do suszonych owoców. Te substancje nie są zalecane alergikom, bo wywołują nasilenie objawów uczulenia. Pożegnaj się również z benzoesanami (symbol E 210/219) wywołującymi wysypkę i pokrzywkę atopową u dzieci. Znajdują się w niektórych przetworach rybnych i gotowych sałatkach. Więcej na temat niebezpiecznych substancji przeczytasz tutaj.
Zobacz także pozostałe teksty z cyklu "Żyj zdrowo i świadomie"