Bartłomiej Misiewicz stał się już symbolem obsadzania przez PiS stanowisk.
Bartłomiej Misiewicz stał się już symbolem obsadzania przez PiS stanowisk. Fot . Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Ja się nie poddam, bo nie zrobiłem nic złego, przeciwnie – pracowałem dla Polski i będę pracował nadal – zapowiada Bartłomiej Misiewicz w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie". Prawa ręka Antoniego Macierewicza, bohater ostatnich skandali z obsadą stanowisk tłumaczył się z braku wykształcenia: – Z powodu działalności politycznej kilkakrotnie zawieszałem swój udział w studiach, brałem urlop dziekański. Dlatego nie skończyłem nauki w porę i dziś mam poczucie własnej winy.

REKLAMA
Bartłomiej Misiewicz stał się już symbolem. Przede wszystkim dążenia PiS-u do obsady stanowisk, a także pędu do kariery. Jego nazwisko jest hasłem. Partia Nowoczesna tropi innych "Misiewiczów", którzy pojawili się na różnych stanowiska po zmianie władzy.
Dopiero teraz, od czasu wybuchu afery Bartłomiej Misiewicz, zabrał głos. Jak aptekarz z Łomianek dostał się w pierwsze szeregi władzy?
– Polityka zawsze mnie pasjonowała – przyznaje Bartłomiej Misiewicz. Dlatego od 10 lat, czyli 17 roku życia, związany jest Antonim Macierewiczem. Czyli jeszcze w liceum zaczął dla niego pracować. Jak twierdzi nurtowała go szczególnie polityka, w kwestii bezpieczeństwa państwa. No, a kto jeśli nie Antoni Macierewicz zna się na tym najlepiej?
Kariera Misiewicza, rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej w ostatnich miesiącach nabrała tempa. A do tego został doceniony przez swojego ministra medalem i to złotym. Okazało że został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zasiadał też w spółce Energa Ciepło Ostrołęka. Misiewicz temu zaprzecza: – Nigdy nie było takiej sytuacji, żebym zasiadał w dwóch radach nadzorczych w tym samym czasie. Byłem w jednej, natomiast w momencie, w którym zostałem powołany do PGZ SA, w tej pierwszej złożyłem rezygnację.
Natomiast w PGZ zasiadał mimo braków w wykształceniu. Tłumaczy, że działalność polityczna stanęła tutaj na przeszkodzie: – Kilkakrotnie zawieszałem swój udział w studiach, brałem urlop dziekański. Dlatego nie skończyłem nauki w porę i dziś mam poczucie własnej winy.
Zapewnia, że kończy studia licencjackie. Wykształcenie to jednak nie wszystko liczą się przede wszystkim kompetencje. A tutaj Misiewicz dodaje ma czym się pochwalić: – Pracuję z ministrem już od 10 lat. To jest człowiek, który przez ponad 40 lat zajmuje się tematyką bezpieczeństwa państwa. Wraz z nim uczestniczyłem w pracach sejmowej komisji obrony.
Zdaniem rzecznika MON jego nazwisko zostało wykorzystane do "brudnych i kłamliwych" kampanii politycznych, które tworzy Nowoczesna czy Platforma Obywatelska. Dlatego Bartłomiej Misiewicz zapowiada pozwy. "Wobec ludzi ze środowisk, które mnie oczerniały" – powiedział.

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl

źródło: m.niezalezna.pl